"Sama nie wiem, skąd ma w sobie tyle siły" - "pierwsza macherka" lukruje premiera. Obraża też czytelników, żartuje z własnej partii i chwali się instynktem

Fot. kopacz.pl
Fot. kopacz.pl

Ewa Kopacz, zwana w pewnych kręgach „pierwszą macherką”, znów pieści słowem. A że jest mistrzynią przekazu wyrafinowanego i głęboko prawdziwego, czytelnik jej zwierzeń nie może pozostać niewzruszony.

Wywiad z – formalnie – drugą osobą w państwie, jaki odnajdujemy w „Rzeczpospolitej”, rozpoczyna seria nietuzinkowych uników w sprawie kolejnej afery obnażającej degrengoladę w partii-matce, czyli dolnośląskiego biura pośrednictwa pracy, jakie na styku własnej organizacji i państwowych spółek założyła grupa cwaniaczków z PO.

Zapytana, dlaczego nie chce, by premier złożył na posiedzeniu Sejmu informację w sprawie przebiegu zjazdu dolnośląskiej PO, „doktor Ewa” obraża czytelników następującymi słowy:

Do marszałka Sejmu wpływa wiele wniosków – wszystkich jednocześnie nie da się, niestety, rozpatrzyć. To Prezydium Sejmu i Konwent Seniorów ustalają porządek obrad następnego posiedzenia. Działania każdego marszałka w tej kwestii określa regulamin Sejmu, obowiązujący od 1992 roku. Daje on marszałkowi cztery miesiące na rozpatrzenie wniosku.

Rozumiecie? Przez 120 dni możecie mnie pocałować…

Nie ma żadnej zamrażarki. Wszystkie projekty przesyłam tak szybko, jak to jest możliwe.

A że możliwości – i nie tylko je – ta pani ma ograniczone, nie powinniśmy się dziwić, że wszystko musi potrwać.

Na jej tanie sztuczki - „Przypominam, że kiedy rządziła opozycja, wniosek o odwołanie marszałka Sejmu nie doczekał się rozpatrzenia” – mógłby nabrać się co najwyżej pierwszoklasista po korepetycjach u pani Szumilas. Taki, który nie wie, że wniosku owego nie rozpatrywano, bo przecież Sejm się rozwiązał i mieliśmy kolejne wybory. Ech, ta Ewka, i jej blefy, tak godne osoby publicznej, w przeciwieństwie do zbrodniarza z tytułem profesorskim, niejakiego Rońdy.

A teraz, uwaga! To jest odpowiedź na jedno tylko pytanie – o wrażenie zamiatania pod dywan afery „praca za głos” przez PO:

Wydarzenia, które miały miejsce na Dolnym Śląsku, są bardzo smutne dla Platformy. Podobne zachowania nigdy nie powinny się zdarzyć. PO zrobi wszystko, żeby te przypadki wyjaśnić. Sprawy osób uczestniczących w tych wydarzeniach zostały skierowane do sądu koleżeńskiego. Żaden scenariusz nie jest wykluczony. Tymi kwestiami zajmuje się też prokuratura i trudno oczekiwać, by w te działania ingerować.

Przecież gdyby tę watę posłodzić, udałoby się zaspokoić piknikowe potrzeby wszystkich dzieciaków na festynie w Szydłowcu!

Ewa Kopacz to jednak istota o dobrym sercu. Najwyraźniej uważa odbiorców swoich słów za intelektualnie równych sobie, skoro na poważnie twierdzi:

W PO jest pełna determinacja, żeby spółki Skarbu Państwa były odpolitycznione.

Jak jej nie wierzyć? No jak?

Z rozmową, z której co prawda nie dowiedzą się Państwo niczego istotnego, warto się jednak zapoznać. Choćby dla elementów humorystycznych. „Rzepa” pyta, czy posłowie zamieszani w aferę nie będą wyrzuceni z partii, by koalicja nie straciła większości w Sejmie. Kopacz rzuca:

Proszę nie podejrzewać PO o tak niskie pobudki.

Nie, nie, skądże znowu. To partia wysokich pobudek, wysokich standardów, wysokiego mniemania o sobie, a w przeszłości również wysokich słupków sondażowych.

Na szczęście dla obywateli – jeszcze rządzi. Bo przecież…

Nie łudźmy się, że opozycja byłaby w stanie przeprowadzić Polskę przez ten niełatwy przecież czas.

- mówi pani Marszałek.

Dwa głębsze wdechy… i czytamy dalej. Dochodzimy do, zdaje się, momentu kulminacyjnego tej fundamentalnej dla państwa rozmowy. Pada pytanie na pozór ostre jak brzytwa:

Nie ma pani wrażenia, że premier jest zmęczony sześcioletnim rządzeniem krajem?

W rzeczywistości to otwierająca się furtka, dzięki której nasza urocza Ewa może oznajmić całemu światu, jak dobry jest nasz król. Dziwi tylko jedno – dlaczego nie powiedziała tego wierszem?

Wręcz przeciwnie. Trudności mobilizują Donalda Tuska. Sama nie wiem, skąd ma w sobie tyle siły. Premier to człowiek z wielkim doświadczeniem, o wielkiej odporności.

Powtórzmy: siła, doświadczenie, odporność, mobilizacja. Siła, doświadczenie, odporność, mobilizacja. Siła, doświadczenie, odporność, mobilizacja. Każdy ma wykuć na następną lekcję!

A zwłaszcza Schetyna! Chociaż ten i tak nie otrzyma promocji do następnej klasy. Pani Ewa, dobra pani, niby jeszcze drzwi mu nie zamyka:

Mam nadzieję, że widzi swoją przyszłość w Platformie i nie popełni błędu Jarosława Gowina.

(…) Gowin, kiedy był w Platformie, swoją pozycję budował jej kosztem. Kiedy z Platformy wyszedł, robi to nadal. Chcę wierzyć, że Grzegorz Schetyna to człowiek Platformy od początku do końca.

...ale przecież jasne jest, że były marszałek jest już raczej bliżej tego końca.

Aha, by nie zapomnieć. Ewa Kopacz ma instynkt. Polityczny. Gdyby ktoś o tym nie wiedział, na wszelki wypadek przypadek oznajmia:

Mój instynkt polityczny mówi mi, że koalicja PO–PSL dotrwa do końca kadencji Sejmu. Do wyborów jeszcze dwa lata, a to dużo czasu na działanie. Nie wierzę, żeby Polacy ponownie oddali władzę PiS. Jeśli to ugrupowanie powróci do władzy, to Polacy nie staną się od tego nagle bardziej zadowoleni, lepiej sytuowani i zdrowsi. Jestem przekonana, że opozycja – wbrew temu, co twierdzi – jest zadowolona, że trudne i kosztowne społecznie reformy przeprowadza PO.

To wszystko w kontekście ewentualnej koalicji PO-SLD, obok deklaracji pani Marszałek, że „ceni Leszka Millera” (tylko te trzy słowa, żadnych szczegółów, szkoda).

A co do tego oddania władzy PiS-owi – oczywiście, że nie wolno o tym nawet pomyśleć. Polacy staną się (jeszcze) bardziej zadowoleni, (jeszcze) lepiej sytuowani i (jeszcze) zdrowsi tylko wtedy, gdy ponownie wygra Platforma. Tylko jakoś te jej „społeczne reformy” są niewidoczne. A jeśli już się objawiają, to albo mamy rekordowe przeciw nim protesty (których owoce w postaci ponad miliona głosów za referendum emerytalnym czy edukacyjnym są wyrzucane na śmietnik) albo przybierają raczej kształty inżynierii społecznej spod znaku gender.

A już tak zupełnie serio – to naprawdę zawstydzające, że ktoś taki jak Ewa Kopacz pełni funkcję Marszałka Sejmu. Jeśli nawet w III RP zdarzali się na tym stanowisku ludzie go niegodni (choćby ze względu na swoją przeszłość z czerwoną legitymacją w kieszeni i wasalstwo wobec obcego imperium), to mieli oni jednak odrobinę klasy, w ich głowach czaiły się – albo niekiedy wręcz bezwstydnie hasały – jakieś głębsze myśli, byli w stanie podjąć merytoryczną debatę dotyczącą państwa. Dokładnie od dwóch lat i tygodnia (to już tak długo trwa!) jest nieco inaczej…

 

 

-----------------------------------------------------------------------

-----------------------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl!

Płyta "W Radiu Wnet" autorstwa Ryszarda Makowskiego.

Płyta

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych