Obserwujemy kolejną próbę wrzucenia wszystkich do jednego worka - worka zadymiarzy, bandytów, którzy podnieśli rękę na władzę

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Leszek Szymański
fot. PAP/Leszek Szymański

Tegoroczny Marsz Niepodległości zawitał na czołówki najważniejszych światowych agencji prasowych. Piszą o nim media z wielu stron naszego globu. W oczach naszych polityków już widać przerażenie tą sytuacją i ogólną gotowość do uprawiania ulubionego sportu ,,elit’’ Okrągłego Stołu – czyli kajania się i przepraszania. Zanim jednak o nich, słów kilka o samym Marszu i najgoręcej omawianych aspektach.

Frekwencja

Z roku na rok liczba uczestników Marszu Niepodległości systematycznie wzrasta. Wielu socjologów i politologów, a także dziennikarzy czy polityków tłumaczyło ten fakt na różne sposoby. Do popularnych tez należał efekt ,,nowości’’; wskazywano na wysoką działaczy i sympatyków PiSu w Marszach; bądź też na medialną karuzelę, która nabierając rozpędu corocznie w okolicy października, automatycznie zwiększała frekwencję.

W tym roku jednak, pomimo niespełnienia powyższych warunków, frekwencja na Marszu Niepodległości nie spadła, a nawet okazała się... wyższa. Jak to więc możliwe?

Zatem, po kolei: Ciężko czwartą już z kolei edycję MN posądzić o efekt ,,nowości’’ w społeczeństwie. Od 2011 roku Marsz jest imprezą masową i dobrze znaną, zwłaszcza w młodym pokoleniu, która praktycznie zawsze polega na dumnym maszerowaniu w kierunku pomnika Architekta Niepodległej Polski – Romana Dmowskiego.

Ponadto, w tym roku PiS jawnie odciął się od Marszu, atakując bezpośrednio ustami Jarosława Kaczyńskiego tę inicjatywę, nazywając ją ,,szkodliwą”. Zorganizował również własne, odrębne obchody w Krakowie, połączone z miesięcznicą smoleńską. Trudno więc będzie teraz komukolwiek stwierdzić, iż Marsz w Warszawie zawdzięcza swą siłę zwolennikom Kaczyńskiego. Organizatorzy pokazali, iż nie jest to prawdą.

W tym roku dało się również zauważyć, iż media postanowiły zmienić taktykę przed samym Marszem Niepodległości. O samym Marszu mówiono niewiele, czasem pojawiały się materiały zapowiadające wielość demonstracji. Tematyka warszawskiego marszu stała się dominującą informacją w mediach dopiero na dzień przed, czyli 10 XI. Kolejny czynnik ponoć napędzający frekwencję, po prostu odpada.

Skąd więc kolejny rekord liczby uczestników na Marszu organizowanym m.in. przez Młodzież Wszechpolską? Odpowiedź na to pytanie, wymaga oddzielnej rozprawy. Pewne jest jedno: Ani PiS, ani media, ani efekt ,,świeżości’’, nie są głównym powodem, dla którego tak wielu ludzi decyduje się maszerować z Narodowcami 11 XI.

Tęcza

Tęcza na Placu Zbawiciela urosła już do rangi symbolu nie tylko w środowisku Warszawiaków. W poniedziałek jej wymiar nabrał zasięgu międzynarodowego.

Symbol propagandy homoseksualnej oraz nowej, lewackiej rewolucji, był niszczony w stolicy Polski już kilkukrotnie. Spłonął ponownie i media podały informację, że to zasługa uczestników Marszu. Znamienny jest fakt, że sama tęcza nie znajdowała się na trasie przemarszu, a więc osoby, które postanowiły ją podpalić – ciężko nazwać uczestnikami Marszu Niepodległości. Sam fakt zniszczenia za bardzo jednak mnie nie dziwi – jawne promowanie dewiacji homoseksualnej w Polsce nie jest tolerowane przez większość społeczeństwa i podejrzewam, że jeśli władze Warszawy pójdą w zaparte i na złość Warszawiakom tęczę odbudują, to za jakiś czas spłonie ona ponownie. Wiązanie jednak bezpośrednio faktu zniszczenia tęczy z MN – jest po prostu medialną manipulacją, co wykazałem powyżej.

Ambasada Rosji

Głównym zagadnieniem, które nabrało nawet rangi międzynarodowej, jest fakt spłonięcia…pustej budki wartowniczej, która znajdowała się poza (!) terytorium ambasady Federacji Rosyjskiej.

Niepodważalne jest, że w cywilizowanym kraju jakim jest Polska, nie może być miejsca na atakowanie obcych placówek dyplomatycznych. Pamiętać jednak należy, iż w Marszu uczestniczyło kilkadziesiąt tysięcy młodych ludzi, którzy na co dzień obserwują podejście Moskwy do Polski w sensie gospodarczym, czy geopolitycznym. Faktem jest, iż władze rosyjskie nie traktują RP w sposób podmiotowy, próbują uzależnić nas gospodarczo, np. w sferze energetyki. Potrafią ponad naszymi głowami grać wyraźnie na naszą niekorzyść, jak w przypadku gazociągu północnego, czy wprost śmiać się Polakom w twarz, np. w kwestii wraku Tupolewa – który niezależnie od opinii i poglądów na katastrofę smoleńską, już dawno bezdyskusyjnie powinien znajdować się w Polsce. Pomijam takie aspekty, jak polityka historyczna i bezczelne wypieranie się odpowiedzialności za wymordowanie polskiej elity w Katyniu czy późniejszą eksploatację Polski w ramach RWPG oraz Układu Warszawskiego.

Nie wymagajmy po prostu od młodych, patriotycznie nastawionych ludzi, by w takiej sytuacji szanowali prawo międzynarodowe i bez emocji mijali placówki dyplomatyczne, jawnie nam nieprzyjaznych państw. Jestem pewien, iż gdyby polskie elity potrafiły rozmawiać z Rosją w sposób zdecydowany oraz niezależny, w społeczeństwie nie powstałaby odruchy, by pokazywać Rosjanom dumę Polaków, w tak prymitywny sposób.

Kończąc wątek, warto raz jeszcze podkreślić, iż nietykalność terenu ambasady nie została naruszona. Organizatorzy Marszu natomiast nawoływali do zachowania spokoju i dalszego, dumnego maszerowania. Inną kwestią jest nadwrażliwość Rosji oraz jej postmocarstwowe ego, które nie pozwala jej władzom, spojrzeć na tę sytuację trzeźwym, spokojnym okiem.

Media

Po raz kolejny natomiast, co stało się już niestety tradycją, obserwujemy zdecydowaną jednostronność przekazu ze strony polskiej ekstraklasy medialnej (niestety poziom owej ekstraklasy jest analogiczny do piłkarskiej). Pomimo powyżej opisanych przeze mnie faktów, dotarcia kilkudziesięciu tysięcy ludzi pod pomnik Dmowskiego, świetnych przemówień organizatorów na Agrykoli, przekaz jest tylko jeden: Jedna wielka awantura. Nie jest ważne, że 99% uczestników przyjechała za własne pieniądze do stolicy by manifestować swoją potrzebę dumnej i silnej Polski. Podobnie jak w komunistycznych relacjach z akcji Solidarności, nie widzimy nigdzie obrazków godnie maszerującego, biało-czerwonego tłumu. Nie zauważymy w TV grup rekonstrukcyjnych, świetnie działającej wbrew propagandzie Straży Marszu Niepodległości, złożonej z wolontariuszy pracujących społecznie. Obserwujemy natomiast kolejną próbę wrzucenia wszystkich do jednego worka; worka zadymiarzy, bandytów, którzy podnieśli rękę na władzę. Nikt nie pyta natomiast, o przyczynę. A może warto?

Młode pokolenie

Nie zamierzam usprawiedliwiać jakichkolwiek aktów wandalizmu. Nikt jednak nie zadaje pytania, dlaczego młodzi ludzie przyjeżdżają masowo do Warszawy, pomimo corocznych walk? Czy może te walki to jedynie margines pięknej inicjatywy? Poza ty, same zaś młode pokolenie, jak widać odczuwa coraz silniej potrzebę walki. Walki o swoją godność, o byt, o lepszą przyszłość we WŁASNYM kraju. Jesteśmy bowiem pokoleniem bez perspektyw, które obserwuje, jak marny materiał ludzki dorobił się wielkich majątków, często w sposób nieuczciwy, jeszcze dzięki kontaktom z aparatem komunistycznym. Obserwujemy masową emigrację naszych rodzin i przyjaciół na Zachód, gdzie muszą ciężko pracować, aby móc założyć Rodzinę. Dzisiejsza Polska oferuje nam jedynie grilla i piwo na Majówkę, kredyt na 35 lat (przy odpowiedniej pensji) niezbędny do zakupu niewielkiego mieszkania oraz umowę śmieciową z marnymi zarobkami. A my pragniemy być nowym, młodym pokoleniem, godnie żyjącym we własnej Ojczyźnie, ze zdrowymi elitami i perspektywami na stabilną przyszłość. By to osiągnąć, musimy walczyć i walczyć będziemy.

Przez zwycięstwo w sobie, do zwycięstwa w Narodzie! Czołem Wielkiej Polsce!

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych