Żurawski vel Grajewski: Żądania Rosji są zbyt wygórowane. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/ Tomasz Gzell
PAP/ Tomasz Gzell

wPolityce.pl: Czy reakcja Rosji na incydenty przy ambasadzie podczas Marszu Niepodległości jest adekwatna do skali wydarzeń?

Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego: - Nie jest adekwatna, ale na pewno charakterystyczna. Oczywiście niedobrze, że do tego incydentu doszło. Naruszono teren ambasady rosyjskiej. Wprawdzie, jak wiemy, żadnych zniszczeń ani żadnych obrażeń pracowników ambasady nie było. Ale złamane zostało prawo międzynarodowe. I ta reakcja, biorąc pod uwagę charakter państwa rosyjskiego, nie jest niczym zaskakującym. Natomiast nie uważam, by Polska powinna się jakoś szczególnie tym przejmować. Oczywiście złożenie wyrazów ubolewania z powodu incydentu, do którego doszło, jest reakcją adekwatną. Natomiast zważywszy na fakt, że ten atak na teren ambasady nie był aktem państwa polskiego, zarzuty sprowadzają się do tego, że polskie władze nie zapewniły dostatecznej ochrony porządku publicznego, aby tego typu działaniom zapobiec. Do tego sprowadza się odpowiedzialność państwa polskiego. Presję Rosji trzeba uznać za coś oczywistego, ale nie ma co dramatyzować. Mówiąc kolokwialnie – wojny z tego nie będzie. Polska nie nie powinna przyjmować nadmiernie poddańczej postawy. Wyrazy ubolewania są właściwą reakcją. Przeprosiny byłyby adekwatne, gdyby doszło do incydentów z udziałem służb państwa polskiego, które by przekroczyły swoje uprawnienia. Ale takiej sytuacji nie było, stąd myślę, że żądania Rosji są zbyt wygórowane.

 

CZYTAJ TAKŻE: "Polska jest jednym z najbardziej antyrosyjskich państw!" Rosjanie grożą palcem i żądają przeprosin oraz zadośćuczynienia

 

Kiedy poseł Jerzy Polaczek zapytał, ile razy ambasador Rosji był wzywany przez polski rząd po katastrofie smoleńskiej, okazało się, że do stycznia 2011 roku – ani razu. Może Polska powinna wziąć przykład z Moskwy i bardziej stanowczo reagować, gdy ze strony rosyjskiej spotykają nas jawne afronty...

Z całą pewnością Polska powinna trzymać się zasady równorzędności prawnej państw i reagować zawsze na tym samym poziomie. Zwłaszcza, że w kwestii o której mówimy, chodzi przede wszystkim o zaniedbania służb państwowych Rosji. Co najmniej o zaniedbania. Na pewno nie incydenty chuligańskie. Zresztą Rosja ma na swoim koncie całą serię bardziej podejrzanych wydarzeń, poczynając od pobicia polskich dyplomatów w 2005 roku, pracownika ambasady Polskiej i dziennikarza – pana Pawła Reszki, po ataki na ambasadora Szwecji i Estonii w 2007 roku. To jest pewien przykład działań tamtej strony, na które powinno się reagować wówczas w równie drastyczny sposób. Ta zasada równoprawności powinna być w każdej sytuacji utrzymana. Prowadzona od przełomu 2007/2008 roku polityka ocieplania stosunków z Rosją – niewiele tutaj zmieniła. I myślę, że obecnemu rządowi niezręcznie byłoby się przyznać do zupełnego fiaska tej polityki i zmienić drastycznie swoje zachowanie wobec Rosji. Z drugiej strony po tym incydencie moment na zmianę nie jest najwłaściwszy. Dobrze byłoby to zrobić, gdy Polska będzie miała stuprocentową rację po swojej stronie. W tej sytuacji z bliżej nieznanych powodów, które powinny być przedmiotem wyjaśnienia przez polskie służby państwowe, te służby – policja - mimo oczywistości, że należało oczekiwać incydentów w Warszawie z okazji 11 listopada, nie stanęły na wysokości zadania. Bo to przecież nie pierwszy marsz.

Po drugie połączenie marszu i szczytu klimatycznego. Policja powinna mieć jasne instrukcje tłumienia zamieszek. Przecież to nie były duże zajścia. To nie jest tak, że tłumy demonstrantów łamiących porządek publiczny były tak wielkie, że przekroczyły możliwości policji. Zatem jest z tym problem – dlaczego do tych incydentów w ogóle doszło.

 

Minister Sienkiewicz mówił, że policja spodziewała się ataku na główną bramę ambasady, tymczasem do incydentu doszło na jej tyłach.

Ale dlaczego spodziewała się go tylko od frontu? Zresztą nie chodzi tylko o ambasadę. To była przecież grupa - tak na oko zaledwie kilkudziesięciu demonstrantów, nie jakiś tłum nie do opanowania. Jeśli ta grupa pali samochody na ulicach Warszawy, atakuje inne obiekty, w końcu wrzuca parę petard na teren ambasady – to policja powinna tak rozstawić siły prewencyjne, by uniemożliwić tego typu działania.

 

Zarówno w wypowiedziach ministra Sienkiewicza, jak i w reakcjach rosyjskich polityków pojawia się motyw pośredniej odpowiedzialności Jarosława Kaczyńskiego za te ataki...

Takie wypowiedzi tylko uprawdopodabniają tezę o zamierzonej prowokacji, nieudanej z racji przemyślanej polityki PiS, który wyprowadził własne obchody do Krakowa. Proszę sobie wyobrazić, co by się działo, gdyby tego nie zrobił. Mielibyśmy dziś media pełne haseł, jak to PiS zaatakował ambasadę rosyjską. To  wszystko jest dziwnie niespójne. Przecież tradycja endecka, do której odwołują się organizatorzy marszu, delikatnie mówiąc, nie jest antyrosyjska. Ale też i niewielka liczebność tej grupy zakłócającej marsz sprawia, że nie możemy wykluczyć prowokacji, zwłaszcza w kontekście zamiarów ustawodawczych zaostrzenia prawa o zgromadzeniach. Tego typu incydenty mogłyby potwierdzać konieczność dokonywania zmian w tym zakresie. Teraz więc próby przypisywania odpowiedzialności PiS -owi za te incydenty są, moim zdaniem, wyjątkowo mało wiarygodne.

 

Rozmawiała Anna Sarzyńska

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych