Kaczmarek: "Policja się skompromitowała, dziennikarze TVN24 promują lewacki bandytyzm. Sienkiewicz i Działoszyński powinni przejść już do historii". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot.  PAP/Paweł Supernak
Fot. PAP/Paweł Supernak

wPolityce.pl: Jak pan jako były policjant ocenia pracę policji w Warszawie w czasie ochraniania Marszu Niepodległości? W mediach rozpoczęła się debata o tym, co działo się w czasie Święta Niepodległości

Tomasz Kaczmarek, poseł PiS, były policjant i funkcjonariusz CBA: W działaniach policji zauważyłem trzy podstawowe błędy, które zostały popełnione tam, gdzie doszło do niebezpiecznych zdarzeń. Policja nie wywiązała się ze swoich ustawowych obowiązków. Na łamach mediów mętnego nurtu rzecznik Mariusz Sokołowski skompromitował się, komentując bojkę, do jakiej doszło przy ul. Skorupki, gdzie mieści się skłot. Sokołowski mówił, że policja nie interweniowała, ponieważ organizatorzy prosili, by policjanci byli z tyłu, zapewniając, że sami poradzą sobie z zagrożeniem. Tyle tylko, że policja ma swoje ustawowe obowiązki i musi zapewnić bezpieczeństwo Polakom, a skłot mieścił się poza trasą marszu. Co więcej, w dniu marszu jeden z lewackich bojówkarzy, zamaskowany wypowiadał się w TVN24, tłumacząc, że tego dnia w budynku dwukrotnie była policja i wskazywała na zagrożenie, do którego może tam dojść.

Czyli policja miała świadomość, że ten punkt może stać się punktem zapalnym

Dziwię się, że policja nie objęła tego miejsca szczególnym nadzorem oraz, że nie spacyfikowała na początku burd, jakie miały tam miejsce. Wątpliwości budzi również fakt, że osoby z tego budynku były przygotowane na starcie. Na materiałach filmowych widać, że mieszkańcy rzucają butelkami z benzyną i kamieniami. Jeśli natomiast policja tam była dwukrotnie, dlaczego nie przeprowadzono kontroli i nie zabezpieczono rzeczy niebezpiecznych? Wiele wyjaśnić powinni również dziennikarze TVN24.

Dlaczego? Co powinni wyjaśnić?

W mojej ocenie oni promują lewacki bandytyzm. Jaki dziennikarz przeprowadza wywiad z osobą w kominiarce, która brała udział w rozróbach? Choć ustawa o zgromadzeniach i manifestacjach nie mówi jasno, że nie można zakrywać twarzy, to jest działanie budzące wiele wątpliwości. Dziennikarze TVN24 bulwersują się, że uczestnicy Marszu mieli na głowach kominiarki i zakryte twarze, a sami co robią? Stawiają przed kamerami osobę w kominiarce i kapturze, czyniąc z niej autorytet. Powstaje pytanie czy ten lewak, który brał udział w zadymie, został zatrzymany przez policję? Czy dziennikarz zawiadomił policję, że osoba, z którą rozmawiał, to bandyta z ul. Skorupki? Tam przecież doszło do narażenia życia i zdrowia mieszkańców Warszawy. Czy dziennikarz TVN24 został w tej sprawie przesłuchany przez policję? Tym powinna zająć się prokuratura.

Do incydentu doszło i w okolicach ambasady rosyjskiej. Tam również popełniono błędy? Dziwić może, że policja była obecna jedynie z przodu budynku

Po tym, co wydarzyło się przy ambasadzie, minister Sienkiewicz i komendant Działoszyński powinni przejść już do historii. Te osoby się skompromitowały. Dziś w porannych wystąpieniach szef MSW mówi, że policja była na przedzie ambasady i pilnowała. Tyle tylko, że do ataku doszło z tyłu. Mamy do czynienia z policją czy z chłopcami Sienkiewicza, którzy w krótkich spodenkach chodzą po rasistów? Idą i idą i dojść nie mogą. W okolicach ambasady doszło również do innej groźnej sytuacji. Gdy marsz przechodził obok niej zapadła decyzja o jego delegalizacji. Wtedy policja zaczęła napierać z tyłu, idąc ulicą Belwederską. Tłum nie miał się jednak gdzie rozejść, po obu stronach ulicy był blokowany. Policjanci napierający od tyłu doprowadzili do tego, że ludzie zaczęli na siebie wchodzić. W ostatniej chwili ktoś mądry zauważył, że może dojść do tragedii, że ludzie mogą się zacząć tratować. Siły policyjne zostały więc wycofane. To, co się działo, to kompromitacja policji i MSW. Po raz kolejny doszło do awarii łączności systemów policyjnych. Policja nie mogła się w sposób skuteczny komunikować.

W czasie Marszu doszło również do spalenia tęczy. I znów pada pytanie, czy nie można było przewidzieć, że ktoś może ją chcieć uszkodzić

Media mętnego nurtu w przeddzień Święta Niepodległości rozmawiały z warszawiakami przy placu Zbawiciela. Jeden z młodych rozmówców mówił wtedy, że tęcza jest, ale jutro spłonie. Okazuje się, że wyobraźnia i inteligencja warszawiaków pozwoliła im przewidzieć, że 11 listopada przy tej tęczy może dojść do jakichś zamieszek. Na czele policji natomiast stoją sami idioci? Oni nie są w stanie uruchomić wyobraźni i zabezpieczyć potencjalnych punktów zapalnych w okolicach trasy Marszu? Widać brak kompetencji, brak przygotowania merytorycznego w działaniach policji. To nie są błędy funkcjonariuszy średniego szczebla, to są błędy tych, którzy stoją na czele policji. Oni powinni ponieść konsekwencje. Policja 11 listopada poległa.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych