wPolityce.pl: 10 listopada w rozmowie w Radiu Zet został pan zaatakowany przez prof. Ireneusza Krzemińskiego, który nie był zainteresowany odnoszeniem się nawet do pańskich tez. Jego postawa rozbiła właściwie cały program. Co działo się w czasie tej audycji?
Prof. Jan Żaryn, redaktor naczelny "wSieci Historii": Część środowisk, które utożsamiają się z obecną ekipą rządową, a w szczególności z Platformą Obywatelską, nie jest zainteresowana rozmową, czyli wymianą stanowisk i poglądów. Ta część nie jest zainteresowana tym, co ludzie mają do powiedzenia. Takie stanowisko prezentuje nie nasza strona sporu, taka postawa jest widoczna wśród ludzi popierających władzę. W programie, o którym rozmawiamy, tę stronę reprezentował prof. Ireneusz Krzemiński, jednak listę osób podobnie myślących i działających można wydłużać. To jest przykre, bowiem świadczy, że istnieje w Polsce niepisana granica, mur, którzy nas oddziela. Z całą mocą twierdzę, że nie ja, nie prawa strona ten mur wzmacnia. My szukamy prawdy, nie musimy się więc lękać rozmowy. Możemy się mylić, możemy nie do końca jasno się wyrażać, możemy błądzić - to jest wpisane w ludzką naturę i kondycję. Jednak jeśli nie ma wspólnego celu, którym musi być dążenie do rozpoznania prawdy, dialogu nie ma. Druga strona nie jest zainteresowana prezentowaniem postawy dialogu, polegającej na tym, że dąży się do poznania prawdy.
Jakie to ma skutki? Dlaczego wykluczać ma to rozmowę?
To prawda jest najważniejsza, a nie to, żeby zaatakować, czy zniszczyć przeciwnika, by nie dopuścić do wyrażenia opinii, do tego, by ona funkcjonowała jakkolwiek w przestrzeni publicznej. Jeśli jednak nie dążymy do prawdy to kończy się możliwość znalezienia fundamentu. Wtedy nie ma sensu rozmawiać.
Co w tym przypadku okazało się tak niebezpieczne? Czego nie pozwolono panu powiedzieć?
Niebezpieczne w tym wypadku okazało się wszelkie przypominanie o tym, że polskie władze są odpowiedzialne za stan naszej niewiedzy na temat przyczyn i przebiegu katastrofy smoleńskiej, że istnieje bardzo wiele faktów świadczących, że władze państwa polskiego zachowały się niewłaściwie, że nie spełniły swojego podstawowego zadania. Ludzie dzierżący władzę nie szli w kierunku uzyskania pełnej informacji, pełnej wiedzy o tym tragicznym wydarzeniu. Co więcej, działania czynników oficjalnych większą energię włożyły w okłamywanie narodu polskiego. Wszelkie próby podejmowania takiej analizy spotykają się z daleko idącą obstrukcją, choć okres po 10 kwietnia 2010 roku i wydarzenia, jakie miały miejsce, pokazują, że ta teza jest bardzo właściwa. Zapewne dlatego nie można jej spokojnie artykułować. Przynajmniej tam, gdzie media mainstreamowe zarządzają publiczną świadomością.
Wiele osób dziwi się, że pan w ogóle chodzi w takie miejsca jak Radio Zet, czy TVN24. Pojawia się pytanie, które po prawej stronie często słychać - jaką strategię przyjmować wobec mediów niechętnych naszej stronie. Pan przyjmuje takie zaproszenia. Dlaczego?
W mojej ocenie należy chodzić do takich audycji. To jednak nie jest komfortowa sytuacja. Trzeba sobie zdać sprawę, że jesteśmy w fazie walki, a ona często jest nieprzyjemna. Pseudorozmowy to nie jest przyjemne wydarzenie. Jednak mimo tego trzeba w tego typu spektaklach uczestniczyć, zachowując w miarę możliwości postawę suwerenną. Tylko dzięki temu odbiorca mediów ma szanse zdać sobie sprawę, że nie ma znaku równości między osobami, które mogą się mylić, ale szukają prawdy, a ludźmi, którzy nie są zainteresowani takimi poszukiwaniami. I nie da się ukryć, że to ci drudzy obrażają słuchaczy. W tej sprawie nie chodzi o obrażanie mnie, jako gościa audycji, ale o obrażanie słuchaczy. Oni są godni, by ich włączyć w poszukiwanie odpowiedzi na zadawane pytania. Nie jestem specjalnym miłośnikiem dziennikarstwa Moniki Olejnik, ale w tej audycji jej zachowanie było odpowiednie. Ona zadawała precyzyjne pytania, sensowne i odpowiednie. Jednak okazało się, że Radio Zet nie jest przestrzenią, w której wszystkie strony mają prawo do wygłoszenia swojej odpowiedzi na te pytania.
Świętujemy dziś odzyskanie przez Polskę niepodległości. W specyficzny sposób datę tę uczciła "Gazeta Wyborcza". W rozmowie z "GW" Jan Sowa przekonuje, że dzięki zaborom Polska miała szansę na modernizację i skok cywilizacyjny i mogła wyzbyć się tradycji polsko-sarmackiej. Jak pan jako historyk odbiera te słowa?
Te słowa to pomylenie porządków. Rzeczywiście wiek XIX to wiek modernizacji i skoku cywilizacyjnego. Jednak beneficjentami tego skoku były państwa narodowe, demokratyzujące się i silne. W tym wyścigu polskie ziemie brały udział, ale w formie niedoskonałej, bowiem nie było polskiego państwa. Na szczęście pokolenie "niepokornych" zrozumiało, że dla Polaków nie ma wyjścia, że muszą oni walczyć o swoje państwo, bowiem zmodernizowany świat zmiecie narody, które nie są w stanie wypracować nowoczesnej świadomości narodowej. Zmiany modernizacyjne powodowały, że państwa miały coraz więcej narzędzi, które mogły likwidować obrzeża narodowe. Te narzędzia sprowadzały ludzi zamieszkujących ziemie kontrolowane przez dany kraj do roli swoich obywateli. W tej sytuacji miejsca dla narodów, które były słabe i miały słabą tożsamość narodową, nie było. Państwa przechodziły modernizację, ale skutkiem tego był wzrost zagrożenia, że projekt germanizacji i rusyfikacji się powiedzie. Gdybyśmy nie przeciwstawili się negatywnym skutkom modernizacji naród polski mógł zostać starty z powierzchni ziemi. Gdyby nie ciągłość narodowego myślenia, która doprowadziła do tego, że każde pokolenie próbowało wywalczyć niepodległe państwo, być może tak by się stało. Bez państwa narodowego narody stawały się marginesem. Wątpię, by brak państwa polskiego można było zakwalifikować jako coś co można hołubić i oceniać pozytywnie.
Jak pan świętuje odzyskanie niepodległości?
Z jednej strony staram się udzielać medialnie. Uczestniczę w medialnym spotkaniu z odbiorcami - telewizji, radia czy stron internetowych. Z drugiej strony od wczoraj uczestniczę w różnych wydarzeniach dotyczących przeżywania polskiej niepodległości. Dziś Stowarzyszenie Polska Jest Najważniejsza (nie mylić z partią), któremu przewodniczę, oraz Towarzystwo Muzyczne im. Jana Paderewskiego złożyło kwiaty przy pomniku Ignacego Paderewskiego. Biorę również udział w Marszu Niepodległości, idąc do pomnika Romana Dmowskiego.
Co z innymi ojcami polskiej niepodległości?
Nie chcę bynajmniej pomniejszać zasług Józefa Piłsudskiego, Wincentego Witosa czy Ignacego Daszyńskiego, a także wielu innych. Jestem bardzo zainteresowany, by wszystkie te postaci towarzyszyły w tym dniu pamięci Polaków. Jednak uważam, że właśnie opcja narodowa została przez dekady - najpierw przez Niemców, a potem komunistów - starannie wytarta, że obecnie trzeba nadrobić czas niesprawiedliwości wobec ludzi obozu narodowego. Im się ten marsz w sposób szczególny należy.
Rozmawiał oL
---------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------
Zachęcamy do kupna szóstego numeru miesięcznika "W Sieci Historii" z nowym dodatkiem!
nr. 6/2013 z filmem "Trwajcie! Janusz Kurtyka, IPN 2005-2010"
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/170687-prof-zaryn-o-ataku-krzeminskiego-taka-postawa-wyklucza-dialog-druga-strona-nie-jest-zainteresowana-dazeniem-do-prawdy-nasz-wywiad
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.