Energetyczne rozbrojenie Polski. "Rząd podejmuje całkowicie niezrozumiałe decyzje, które każą stawiać słuszne pytanie o to, czyj interes reprezentuje"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP / L. Szymański
fot. PAP / L. Szymański

Węgiel, gaz łupkowy i gorąca woda – te trzy surowce mogłyby uczynić Polskę energetycznym Eldorado. Tymczasem jak alarmują eksperci, za kilka lat krajowi grożą czasowe wyłączenia prądu. Nieudolna i niezrozumiała polityka energetyczna rządu doprowadziła do tego, że Polacy niedługo zaczną tonąć w ciemnościach.

Jednak to, że będziemy poruszać się po omacku, nie jest największym problemem. Znacznie poważniejsze kłopoty wynikające z braku energii czekają gospodarkę. W czasach, gdy sytuacja ekonomiczna nie jest pewna, odcięcie dostaw energii dla kluczowych polskich zakładów to finansowe samobójstwo. Przedsmak tego co może czekać Polskę w najbliższych latach mieliśmy w kwietniu 2008 roku w Szczecinie. Wówczas kilkunastogodzinna  przerwa w dostawach prądu wyrządziła szczecińskim firmom 55 mln zł strat.

Polska spokojnie mogłaby uniezależnić się od zewnętrznych dostaw surowców, a nawet eksportować nadwyżki energii. Jednak rząd podejmuje całkowicie niezrozumiałe decyzje, które każą stawiać słuszne pytanie o to, czyj interes reprezentuje. Bo to, że Polski, to coraz mniej prawdopodobne. Pokazuje to szereg dziwnych decyzji jakie w ostatnich latach podejmował rząd PO-PSL: wynegocjowana przez Waldemara Pawlaka (a może narzucona przez Rosjan?) wieloletnia umowa na najdroższy gaz w Europie, brak zdecydowanej reakcji na budowę Gazociągu Północnego, niekorzystny Pakiet Klimatyczny, wciąż nieukończona budowa gazoportu w Świnoujściu, plany sprzedaży Lotosu, odejście od pomysłu gazociągu Nabucco, czy zarzucenie wydobycia gazu łupkowego mówią same za siebie.

Dzisiaj rząd za namową ekologów-lobbystów i Unii Europejskiej przymierza się do wprowadzenia zakazu używania węgla do ogrzewania domów. Godzi się też bez słowa sprzeciwu na wszelkie inne zakazy i limity narzucane przez UE. I właśnie brak twardej walki z Komisją Europejską boli najbardziej. Rząd oddaje wszystko walkowerem, choć Niemcy, Francuzi, czy Brytyjczycy w kluczowych dla siebie sprawach potrafią walnąć pięścią w stół i załatwić dla siebie korzystne rozwiązania. Skutkiem indolencji rządu, będzie – jak przewiduje BCC – 6-procentowy deficyt energii już w przyszłym roku.

W zamian premier forsował z całych sił budowę elektrowni atomowej, choć nawet jego niemiecka koleżanka Angela Merkel natychmiast po katastrofie w Fukushimie zrezygnowała z energii jądrowej na rzecz energii odnawialnej. Żeby wywołać wrażenie podejmowania konkretnych działań powołano spółkę PGE Energia Jądrowa, na czele której stanął były minister skarbu Aleksander Grad (zasłynął ze ściągnięcia do Polski katarskich inwestorów) inkasując kilkadziesiąt tysięcy złotych miesięcznie. Przez dwa lata nie widać żadnych postępów, a działalność PGE EJ pochłonęła już miliony złotych. Pierwszy blok miał powstać w 2024 r., ale wiele wskazuje na to, że w tym terminie nie powstanie, a w Polsce już dawno ogłoszą 20. stopień zasilania.

Profesor Jan Popczyk z Politechniki Śląskiej szacuje, że koszt budowy elektrowni atomowej to nawet 110-150 mld złotych. Tymczasem od lat wiadomo, że Polska ma jedne z najlepszych warunków geotermalnych w Europie. Także i z tej szansy nie skorzystano. Zamiast finansować ryzykowną pod względem ekonomicznym elektrownię atomową, ogromne środki trzeba by raczej zainwestować w łupki, energię geotermalną, węgiel oraz budowę nowych sieci przesyłowych. Nie dość, że energia dla obywateli mogłaby być bardzo tania, to jeszcze nie musielibyśmy się bać tego, że Rosja zakręci nam kurek z gazem. Pieniądze można też z powodzeniem przeznaczyć na granty dla polskich uczelni, które rozwijałyby polską myśl technologiczną w dziedzinie energetyki. Gdyby o tym pomyślano kilka lat temu, to dziś nie bylibyśmy zależni od Amerykanów w sprawie wydobycia gazu łupkowego.

A propos wydobycia gazu (a być może i ropy) z łupków to na naszych oczach zostaje być może zaprzepaszczona największa szansa Polski od wielu dziesięcioleci. Od 2010 roku, kiedy pojawiły się pierwsze dane o olbrzymich pokładach gazu łupkowego w Polsce, nie zrobiono nic, by wykorzystać tą wielką szansę. Amerykanie przez trzy lata nie doczekali się ze strony polskiego rządu żadnych prawnych regulacji dotyczących wydobycia gazu i z tego powodu wycofują się dziś z Polski. Część koncesji na próbne odwierty trafiła też w niejasnych okolicznościach w ręce Rosjan, a wiadomo że Moskwie energetyczna niezależność Polski jest bardzo nie na rękę.

Aby ratować sytuację trzeba natychmiast przyjąć pakiet ustaw (zwłaszcza w sprawie łupków), które zapobiegną energetycznej katastrofie, podjąć twarde negocjacje z Unią Europejską, przyspieszyć budowę nowych bloków energetycznych i opracować plan budowy nowoczesnej infrastruktury energetycznej, która pozwoli zabezpieczyć bezpieczeństwo Polsce. W przeciwnym razie Polska jest skazana na blackout na miarę epoki kamiennej.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych