W miarę postępów w procesie demokratyzacji i "europeizacji" Turcji, coraz mniej Turków popiera koncepcję integracji swojego kraju z Unią Europejską. Podobne postawy występują także w krajach UE, z których takie państwa jak Niemcy, Austria , Francja , Holandia i Cypr sprzeciwiają się pełnemu członkowstwu Turcji w UE.
Pewnym paradoksem jest więc fakt, że im bardziej Europa nie chce Turcji, tym bardziej Turcja się demokratyzuje i europeizuje. Obecnie to przede wszystkim wpływowe kręgi tureckiego biznesu są najbardziej zainteresowane przystąpieniem Turcji do UE. Takiego zainteresowania nie wykazują już ani obywatele ani też mass media tego kraju, w których bardzo mało pisze się o postępach w rozmowach akcesyjnych z UE, za to o wiele więcej o sukcesach gospodarczych Turcji, która rzekomo z powodzeniem sobie radzi bez Unii. Nie jest to oczywiście prawdą, gdyż samo podjęcie 3 października 2005 roku przez władze Unii oficjalnych negocjacji akcesyjnych z Turcją spowodowało spory napływ do tego kraju bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Podobnie zresztą jak dostosowanie tureckiego prawa i praktyk biznesowych do zachodnich standardów przyczyniło się w latach następnych do zwiększenia zagranicznych inwestycji, które w znacznym stopniu „pomogły” w utrzymaniu w tym kraju relatywnie wysokiego tempa wzrostu PKB średnio w wysokości 6 proc. rocznie.
Należy przypomnieć, że Turcja już w 1987 roku zwróciła się z formalnym wnioskiem o przyjęcie jej do Wspólnoty Europejskiej. Wniosek ten nie został wówczas rozpatrzony pozytywnie. Jednak od 1 stycznia 1996 roku między Turcją a UE obowiązują przepisy o unii celnej, a w 2001 roku zostały zniesione wszelkie cła i inne ograniczenia pozataryfowe ,z wyjątkiem ceł antydumpingowych i wyrównawczych w handlu towarami przemysłowymi i przetworzonymi artykułami rolnymi. Wcześniej, bo od grudnia 1999 roku, Turcja uzyskała status kraju kandydującego do członkostwa w UE. Biorąc pod uwagę dotychczasowe postępy na drodze Turcji do UE można założyć, że kraj ten ma szanse być wiecznym kandydatem, o ile wcześniej sam nie zrezygnuje z ubiegania się o członkostwo w Unii. Warto przypomnieć, że w tym samym czasie, tj. w 2005 roku Chorwacja podjęła negocjacje akcesyjne z UE i została przyjęta do tego ugrupowania integracyjnego 1 lipca 2013 roku.
Natomiast wiele przemawia za tym, że Turcja nigdy nie zostanie krajem członkowskim Unii Europejskiej. Wynika to nie tylko z faktu, że negocjacje w tej sprawie toczą się w żółwim tempie. Główną przyczyną jest także opór takich krajów unijnych jak Niemiec, Francji, Austrii i Holandii wobec przyjęcia Turcji do UE. W czasie ponad ośmioletnich negocjacji Turkom udało się otworzyć tylko 13 z 35 rozdziałów negocjacyjnych, a uzgodnić czyli zamknąć zaledwie jeden i to zupełnie drugorzędny (o współpracy naukowej). Jeśli więc w takim tempie ( 8 lat na wspólne uzgodnienie jednego rozdziału) toczyć się dalej będą te negocjacje, to potrwają one jeszcze 272 lata! To dobra wiadomość dla przeciwników członkostwa Turcji w UE, a także dla przeciwników samej Unii, która w swoim ,zbiurokratyzowanym, nieefektywnym systemie zarządzania może nie przetrwać w obecnym kształcie kilku, kolejnych kryzysów. Z pewnością też w najbliższych latach nie udźwignęłaby ciężaru członkostwa Turcji związanego chociażby z koniecznością wydania z kasy unijnej setek miliardów euro na wyrównanie poziomu życia 74 milionów Turków.
W opublikowanym 15 października br. dorocznym raporcie Komisji Europejskiej na temat postępów Turcji na drodze do UE zwrócono wprawdzie uwagę na niektóre pozytywne osiągnięcia rządu Turcji, takie jak przyjęcie pakietu reform sądownictwa i poszerzenia niektórych praw i wolności obywatelskich oraz rozpoczęcie rozmów w sprawie zawarcia pokoju z Kurdami i włączenia ich do struktur państwa tureckiego. Z drugiej jednak strony w raporcie tym ostro potępiono brutalną rozprawę tureckiej policji w maju i czerwcu br. z protestującymi mieszkańcami Stambułu i innych miast tureckich przeciwko planom rozbudowy infrastruktury podjętym autorytarnie przez rząd premiera Ercepa Erdogana, pomimo wcześniejszych ustaleń o utrzymaniu na terenie spornego parku istniejącego status quo. Komisji Europejskiej nie podoba się zresztą polityka obecnego premiera Turcji, który ze swoją Partią Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) wygrał wybory w 2002 roku i od tego czasu rządzi w stylu coraz mniej demokratycznym, a bardziej autokratycznym. Premier Erdogan był i jest nadal zwolennikiem tzw. demokracji większościowej, a nie demokracji liberalnej i będzie nim tak długo, jak jego partia będzie wygrywać kolejne wybory.
Faktem jednak jest, że w czasie swoich 11 letnich rządów skutecznie doprowadził do demontażu tureckiego państwa policyjnego, przyznał Kurdom prawa kulturalne i zniósł kilka przepisów ograniczających wolność wypowiedzi. Stara się też „sprytnie” lawirować między wymogami stawianymi przez UE i poglądami swojej konserwatywno-religijnej partii oraz zwolennikami całkowitej laicyzacji państwa. Sam Ercep Erdogan uważa siebie za konserwatywnego demokratę i odpiera zarzuty swoich przeciwników politycznych, którzy oskarżają go o wprowadzanie , po cichu, konserwatywnych rządów islamskich. Oczywiście polityka islamizacji Turcji jest nie do przyjęcia dla UE a przynajmniej dla ogromnej większości krajów członkowskich tego ugrupowania. Zdają sobie w tego sprawę władze w Ankarze, które z zadowoleniem powitały decyzję Ministrów ds. europejskich państw UE dotyczącą otwarcia na początku listopada br, kolejnego rozdziału z negocjacjach z Turcją w sprawie przystąpienia tego kraju do Unii. Od ponad trzech lat negocjacje te znajdowały się, w tzw, martwym punkcie. Obecne ich wznowienie wcale jednak nie oznacza ,że po pierwsze ulegną one znacznemu przyśpieszeniu i po drugie, że przyniosą znaczące postępy. Rozmowy w sprawie ośmiu kluczowych rozdziałów w tych negocjacjach są bowiem nadal zablokowane z powodu braku normalizacji stosunków politycznych Turcji z Repuibliką Cypryjską (tj.grecką częścią tej wyspy, która jest krajem członkowskim UE i może skutecznie zablokować dalsze negocjacje). Władze w Ankarze nie utrzymują od inwazji w 1974 r, i zajęcia zamieszkałej przez ludność turecką północnej części tej wyspy, stosunków dyplomatycznych z rządem Republiki Cypryjskiej . Z kolei do tej pory żadne państwo na świecie ,oprócz Turcji, nie uznało proklamowanej przez Turków Republiki Cypru Północnego. Nie powiódł się też plan sekretarza generalnego ONZ Kofi Anana zjednoczenia wyspy, który poparli cypryjscy Turcy. Wcześniej jednak Republika Cypryjska podpisała traktat akcesyjny z UE i od tamtej pory cypryjscy Grecy nie zgadzają się na żadne kompromisowe rozwiązania w sprawie zjednoczenia Cypru żądając do cypryjskich Turków daleko idących ustępstw.
Oczywiście kwestia Cypru nie jest tylko jedyną przeszkodą na drodze Turcji do Unii Europejskiej. Większą przeszkodą jest sprzeciw takich wpływowych państw jak Niemiec i Francji, które mają u siebie spore problemy z muzułmańską mniejszością. Władze Niemiec doskonale pamiętają „ rady”, jakich udzielił 2,7 milionowej mniejszości tureckiej mieszkającej nad Renem premier Erdogan w czasie swojej wizyty na początku 2011 roku. Namawiał on swoich rodaków żyjących od wielu lat w Niemczech, aby najpierw uczyli się języka tureckiego a dopiero potem niemieckiego i żeby nie asymilowali się z miejscowym społeczeństwem i zachowali swoją kulturę. Słowa te podważają politykę Niemiec ukierunkowaną na pełną integrację imigrantów, którzy powinni przyjąć niemieckie obyczaje i opanować biegle język niemiecki. Do tej jednak pory około jedna piąta Turków mieszkających w Niemczech nie zna niemieckiego, a polityka ich integracji ze społeczeństwem niemieckim okazuje się niezbyt skuteczna. Doszło nawet do tego, że władze tego kraju rozważają obcięcie zasiłków socjalnych dla tych imigrantów (nie tylko z Turcji), którzy nie chodzą na opłacane przez państwo kursy językowe i nie wykazują chęci integracji z miejscową ludnością.
Obawy przed napływem większej liczby muzułmańskich imigrantów do UE są nadal większe niż ewentualne korzyści, jakie mogłyby wyniknąć z napływu ludzi młodych ( ok. 60 proc. populacji Turcji to ludzie młodzi do 30 roku życia) do szybko starzejącej się Europy. Obawy przed nadmiernym napływem na europejski rynek pracy tureckich imigrantów , jak również zastrzeżenia co do tego, że Turcja cywilizacyjnie znacznie odstaje od Europy powodują, że szereg krajów unijnych wyraża w sposób mniej lub bardziej otwarty swój sprzeciw wobec przyjmowania tego kraju do UE. Gdyby Turcja stała się, tak jak dążą do tego obecne władze tego kraju, mocarstwem regionalnym, które mogłoby wpływać i „kontrolować” sytuację w całym świecie muzułmańskim tak, jak to było za czasów Imperium Otomańskiego, to oczywiście stałaby się wtedy dla Unii bardziej atrakcyjnym kandydatem i pewnie już dawno zostałaby do niej przyjęta.
Nic jednak na to nie wskazuje, że tak się stanie w najbliższej, a nawet nieco dalszej przyszłości. Wprawdzie premier Erdogan i jego ekipa nadal deklarują , że Turcja nie zaprzestanie swoich starań o pełne członkostwo w UE, o ile władze Unii nie będą „wymyślać kolejnych, nowych warunków i kryteriów”, ale z każdym rokiem słabnie poparcie Turków dla wejścia ich kraju do Unii Europejskiej. Poparcie to zmniejsza się nie tylko ze względu na to, że spora część Turków czuje się „odrzucona” przez Unię, która , a przynajmniej Niemcy, Francja i inne kraje członkowskie, wolałyby, aby Turcja pozostała poza Unią w ramach tzw. partnerstwa uprzywilejowanego. Spadek tego poparcia wynika także z rosnącego poczucia dumy narodowej i sukcesów gospodarczych Turcji, która jest 17 gospodarką świata i należy do G20 . Coraz większe też kontrowersje wywołuje sprawa ewentualnych korzyści i strat związanych z członkostwem Turcji w UE. Czynniki ekonomiczne nie zawsze jednak brały górę przy przyjmowaniu do Unii Europejskiej nowych krajów członkowskich. Często o przyjęciu danego kraju decydowały także różne względy polityczne. Obecne wznowienie przez Komisję Europejską negocjacji z Turcją w sprawie przystąpienia tego kraju do Unii wzmocni w pewnym stopniu motywację rządu E.Erdogana do kontynuowania reform politycznych zgodnych z wymogami unijnymi. Kwestią otwartą pozostaje sprawa czy dalsze negocjacje i permanentny br w nich brak znaczących postępów zwiększy poparcie Turków dla członkostwa ich kraju w UE? Poparcie to było najwyższe jeszcze przed rozpoczęciem takich rozmów czyli w 2004 roku, kiedy aż 73 proc. społeczeństwa tego kraju opowiadało się za integracją z Unią Europejską, a obecnie odsetek ten wynosi już tylko 44 procent. Natomiast w krajach UE zaledwie 20 proc. biorących udział w badaniu ankietowym respondentów poparło jesienią 2013 roku starania Turcji o uzyskanie pełnego członkostwa w Unii Europejskiej. Pewne zdziwienie może budzić fakt, że starania Turcji popierają najbardziej takie kraje, jak m.innymi Grecja, Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które mogłyby odnieść z członkostwa tego kraju w UE mniejsze korzyści, a większe straty, chociażby w wyniku zmniejszenia napływu do nich funduszy unijnych, z których znaczną część trzeba by przeznaczyć dla nowego kraju członkowskiego czyli Turcji. Nowe kraje członkowskie z Europy Środkowo-wschodniej nie mają jednak takiej siły przebicia i takich wpływów we władzach Unii jak Niemcy czy Francja. A te ostatnie kraje nie chcą Turcji w Unii . Dopóki więc polityka tych i innych wpływowych krajów członkowskich UE nie ulegnie zmianie, dopóty Turcja pozostawać będzie poza Unią czyli jeszcze bardzo, bardzo długo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/170567-zdemokratyzowana-turcja-poza-unia-europejska-skad-problemy-turkow-z-wejsciem-do-ue-juz-w-1987-roku-zwrocila-sie-z-formalnym-wnioskiem-o-przyjecie-jej-do-wspolnoty-europejskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.