Piotr Bączek w "Niedzieli": "SKW podąża drogą WSI. Zgodnie z tradycjami swoich poprzedników rozpracowują różne środowiska opozycyjne"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Janusz Nosek, Fot. skw.gov.pl
Janusz Nosek, Fot. skw.gov.pl

Sposób na „dorżnięcie watahy” … tak, jak w latach 90. władza polityczna ma pewne preferencje, a służby w mig je odczytują, a to kolejny nawyk przejęty po zniewolonych służbach PRL-u. Potem gorliwie wypełniają zalecenia i działają  po dawnemu, tłumacząc, że to dla bezpieczeństwa państwa.

Fragment wywiadu z tygodnika „Niedziela” z Piotrem Bączkiem, członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI:

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: Niewiele spraw w historii III RP wzbudziło tyle emocji, co likwidacja Wojskowych Służb Informacyjnych przeprowadzona w latach 2006-07 przez rządzącą wówczas ekipę PiS. Od tamtego czasu co trochę bywa ona przypominana niczym zła bajka o żelaznym wilku.

PIOTR BĄCZEK: I zawsze pojawia się w jakichś szczególnych okolicznościach. Teraz dziwnie zbiega się z nowymi ustaleniami niezależnych naukowców podczas II Konferencji Smoleńskiej w sprawie katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. Dlatego partia Janusza Palikota nagle odgrzewa stary i mocno już nieświeży kotlet pt. „rozliczyć Macierewicza za weryfikację WSI”. Hasło rzekomo złej likwidacji WSI wspiera oskarżenia o nieodpowiedzialności przewodniczącego zespołu parlamentarnego wyjaśniającego przyczyny tragedii smoleńskiej, który kiedyś – jakoby równie nieodpowiedzialnie – zlikwidował „wspaniałe” służby wojskowe. Ponownie próbuje się rozliczyć go z likwidacji WSI, gdy skutecznie demaskuje kłamstwa rządowej propagandy o przyczynach katastrofy smoleńskiej.

 

Dlaczego 6 lat temu zdecydowano się zlikwidować powstałe już w wolnej Polsce WSI?

Dlatego, że reorganizacja wojskowych służb wywiadowczych po 1989 roku polegała głównie na zmianie szyldu – dawną Wojskową Służbę Wewnętrzną i Zarząd II Sztabu Generalnego (czyli wywiad wojskowy) połączono w jedną strukturę – w WSI. A praktycznie cała organizacja, kadra i metody działania pozostały takie, jak w czasach PRL-u. (…)

 

Jak uzasadniano [w WSI – red.] inwigilację wolnych mediów?

Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w dokumencie  ujawnionym dopiero w raporcie Komisji Weryfikacyjnej WSI. Oficer WSI tak pisał w swojej notatce  z 1992 roku:

„Artykuły o WSI zamieszczane w czasopismach mają wspólne cele, a mianowicie: ukazanie WSI jako organizacji skompromitowanej nomenklaturowej, zdradzieckiej, nie służącej interesom Polski; lansowanie opinii, że WSI są strukturą niekompletną, zdegerowaną i niezdolną do działań wywiadowczych i kontrwywiadowczych; wykazanie, że WSI są agendą służb specjalnych byłego Związku Radzieckiego; stawianie zarzutu, że są na usługach prezydenta (czyli Lecha Wałęsy – przyp. PB.); inspirowanie do generalnych zmian personalnych i organizacyjnych WSI; próba i usiłowanie waśni i wzajemnych oskarżeń między służbą wywiadu i kontrwywiadu".

Ten oficer wymienił też autorów tych artykułów, oraz przedstawił plan działań operacyjnych. (…)

 

Kiedy po raz pierwszy pojawił się polityczny niepokój w sprawie nadobecności WSI w różnych dziedzinach życia społecznego i gospodarczego Polski?

W wąskim, niestety, gronie ten niepokój był zawsze. Tylko dzięki trzem osobom WSI zostały w końcu zlikwidowane. Dzięki prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który nadzorował prace nad ustawami o likwidacji WSI i powołaniu nowych służb. Dzięki premierowi  Jarosławowi Kaczyńskiemu, który zdecydował o takim a nie innym kształcie weryfikacji. I wreszcie, dzięki Antoniemu Macierewiczowi, który był przewodniczącym Komisji Weryfikacyjnej i wiceministrem Obrony Narodowej nadzorującym proce likwidacji WSI, a potem pierwszym szefem Służby Kontrwywiadu Wojskowego.

 

Do dziś podnoszony jest zarzut, że właśnie te trzy osoby doprowadziły do masakry wojskowych służb wywiadowczych, a tym samym naraziły bezpieczeństwo państwa…

Prawdą jest tylko to, że gdyby nie ci właśnie ludzie, nigdy nie doszłoby do tak głębokich zmian, a postpeerelowskie więzy WSI prawdopodobnie nie tylko przetrwałyby do dziś, ale zapewne jeszcze by się rozrosły i umocniły. (…) nadzieję na to, że uda się ją [tzn. weryfikację – red.] przeprowadzić do końca, straciliśmy już podczas kampanii wyborczej 2007, gdy na konwencji PO Radosław Sikorski zadeklarował , że „jeszcze dorżniemy watahy”. I nie chodziło mu wcale o swoich nie tak jeszcze dawnych prześladowców, a wręcz przeciwnie. Dość dziwna reakcja... (…)

 

A teraz mówi Pan, że SKW podąża drogą WSI, a nawet jeszcze tych wcześniejszych służb? Dlaczego?

Tak. Najwyraźniej to było widoczne w związku z umową między SKW i SFB, o której z dumą powiadomił nas... sam prezydent Putin. Podobno szef SKW bez porozumienia z premierem – jak donosiły media – zaraz po katastrofie smoleńskiej zawarł umowę z rosyjskimi służbami. Ale premier merytorycznie nie wytłumaczył za co został odwołany szef SKW, może za to, że zrobił to ponad głowami rządu i upokorzył go, a może za sprawę gen. Skrzypczaka (wiceministra Obrony Narodowej nadzorującego największe kontrakty zbrojeniowe)?

Faktem jest, że SKW podąża drogą WSI, przede wszystkim dlatego, że – zgodnie z tradycjami swych poprzedniczek – rozpracowuje różne pozawojskowe środowiska opozycyjne.

 

Kto dziś zamawia tego rodzaju usługi w SKW?

Myślę, że tak, jak w latach 90. władza polityczna ma pewne preferencje, a służby w mig je odczytują, a to kolejny nawyk przejęty po zniewolonych służbach PRL-u. Potem gorliwie wypełniają zalecenia i działają po dawnemu, tłumacząc, że to dla bezpieczeństwa państwa.

Całość w najnowszym numerze „Niedzieli”.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych