Jak podaje PAP, centrala Prawa i Sprawiedliwości chce przejąć kontrolę nad całym przekazem medialnym partii. Posłowie będą musieli uzyska zgodę niemal na każdą wypowiedź publiczną. Intencja jest jasna - chodzi o ujednolicenie przekazu, zwiększenie możliwości sterowania komunikacją oraz zminimalizowanie ryzyka związanego z występami mało wyrobionych posłów czy działaczy w mediach.
Taki ruch niesie ze sobą także inne skutki. Przede wszystkim ogromnie zwiększy zależność poszczególnych polityków od władz partii; dużo trudniej będzie im budować samodzielną pozycję opartą na popularności. Można więc spodziewać się dużego oporu (przeciek do PAP jest jego zapowiedzią, albo pierwszym aktem). Nie ma też pewności, że taki scentralizowany system będzie działał sprawnie - może się okazać, że biuro prasowe partii szybko się zakorkuje i pogubi w setkach zaproszeń. No i jeszcze jedno - w przekazie PiS-u będzie dużo mniej autentyzmu, który ma swoje wady, ale ma i zalety.
Co do partii mam więc wątpliwości. Sądzę jednak, że po pomysł - choćby czasowego - absolutyzmu medialnego powinien sięgnąć polski Kościół. Skala nagonki, wręcz histerii, rozpętanej na podstawie jednostkowych - bądź wręcz wydumanych - zarzutów pedofilskich jest bezprecedensowa. Chodzi o powtórzenie drogi wielu państw zachodnich, a więc o skokowe zredukowanie siły Kościoła, o zbudowanie muru pomiędzy społeczeństwem a księżmi. O wykreowanie fałszywego wrażenia, że normy ludzi Kościoła - także seksualne - są inne niż większości społeczeństwa. W mediach nie działają już żadne hamulce.
Każdy najdrobniejszy błąd, każda słowna nieprecyzyjność, są i będą wykorzystywane przeciwko Kościołowi z całą mocą. Nie wspominając już o oczywistych wpadkach nawet nieznanych dotąd szerzej księży. Ostatnio na tapecie znalazła się wypowiedź księdza Ireneusza Bochyńskiego, rektora kościoła akademickiego w Piotrkowie Trybunalskim, który zaczął nagle dywagować nt. dzieci "wchodzących" do łóżek dorosłych z własnej woli. Cóż z tego, że udzielił fatalnego wywiadu małemu, lokalnemu portalowi? W świecie dzisiejszych mediów nawet taka niszowa wypowiedź staje się natychmiast sprawą ogólnopolską. I niewiele pomóc może nawet bardzo szybka, bo liczona w godzinach, reakcja kurii; gdy sprawa zacznie żyć własnym życiem, nie da się jej zgasić żadnym oświadczeniem.
Ksiądz Bochyński za swoją wypowiedź przeprosił. Znęcanie się nad nim niczemu już nie służy poza polepszeniem samopoczucia zawodowych naprawiaczy Kościoła (pomijając już, że sprawa ta każdego katolika powinna boleć, a nie dziwnie cieszyć). Trudno też wskazać w tym konkretnym przypadku zaniedbania hierarchii; reakcja była szybka. Co więcej, chyba nie mogła być twardsza, ponieważ oznaczałoby to dolewanie oliwy do ognia.
Przypadek ks. Bochyńskiego wart jest jednak zapamiętania. Pokazuje bowiem, że nie cały Kościół hierarchiczny zdaje sobie sprawy z powagę sytuacji. Skoro księdzu rektorowi z Piotrkowa Trybunalskiego nie zapaliła się lampka ostrzegawcza, gdy płynął dalej i dalej, to znaczy, że w Kościele nie ma świadomości, gdzie jesteśmy.
Kościół w Polsce musi pilnie sięgnąć po środki nadzwyczajne. Musi zwiększyć dyscyplinę medialną, powinien też szybko sprofesjonalizować zarządzanie kryzysowe, i zbudować mechanizmy reagowania na kłopotliwe sytuacje.
Stawka jest ogromna. I tu, i tam.
------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------
Polecamy wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/170446-kosciol-w-polsce-musi-pilnie-siegnac-po-srodki-nadzwyczajne-powinien-zwiekszyc-dyscypline-medialna-i-sprofesjonalizowac-zarzadzanie-kryzysowe