Ileż to byśmy zaoszczędzili gdyby kosztowna rozgrywka między Tuskiem i Schetyną rozstrzygnięta została przez bezpośredni pojedynek. Tak jak to drzewiej bywało. Bądźmy przy tym łagodni: niech będzie do krwi pierwszej, nie ostatniej.
Trzeba by odkurzyć Kodeks Boziewicza. Dać obu panom darmowe bilety np. na Madagaskar niech tam leją się na broń krótszą lub dłuższą, a najlepiej na wiatrówki. Tusk ma wprawdzie większe szanse, bo Schetyna grubszy i łatwiej go trafić ale vice to znacznie spokojniejszy gość i długo trenował opanowanie. Tak czy owak - zobaczymy. Gdyby dziennikarze podjęli moją propozycję na pewno dało by się ją zrealizować. A więc apeluję: koleżeństwo redaktorstwo poprzyjcie mój projekt. Może on na pozór wydaje się być dość dziwny, ale przecież dzisiaj wszystko jest możliwe. Kto by przypuszczał np …
Zamiast marzyć wróćmy do konkretnych argumentów. Przy rozwiązaniu jak wyżej – po pierwsze – oszczędności byłyby kolosalne. Po co zwoływać nowe zebrania, zwozić ludzi do miast wojewódzkich lub stołecznego grodu, przekupywać a potem ośmieszać. Na dodatek zaczną się jeszcze te wszystkie bratobójcze podziały: w województwach, powiatach i gminach.
Koledzy dziennikarze włączcie się do tego zbożnego dzieła, będzie jeden na jednego. Krótko, zdecydowanie i wszystko się rozstrzygnie. Przecież obaj nasi premierzy (no, jeden vice) to odważni, wspaniali faceci. Nie jakieś tam strachliwe gnojki, które chowają się za czyimiś plecami, lub włażą pod damską pierś. Do boju!
Pistolety mogłaby przygotować firma Walter (lub jej spadkobiercy), firma o wymienionej nazwie mogłaby zrobić transmisję. na miejscu pożądana byłaby obecność osoby z tytułem wojskowym - pani Marszałek Kopacz. Także dlatego, że jednak krew polać się może, a Ona wspaniale zna się na medycynie i lubi dalekie podróże. Pojedynkowicze polecieli by „dreamlinerem”, jeśli jakiś jest jeszcze na chodzie. Pilotować mógłby któryś z bezrobotnych z rozwiązanego rządowego pułku. Zresztą cała sprawa nie musi się odbyć aż na Madagaskarze. Może być gdzieś bliżej np. w kabackim albo nawet bielańskim lasku. Wówczas ustawkę zrobią społecznie kibice – najlepiej Wisły, Ruchu lub Legii. Wprawdzie ci wymienieni przeze mnie na końcu klubowej wyliczanki mogliby być nieco stronniczy. Aby nie przyczepił się do tego wyboru pan Sienkiewicz, można by znakomitemu prawnikowi panu Kaliszowi powierzyć sprawę. On tak wszystko wykręci, że sprawa odbędzie się legalnie. Co prawda trochę się boję, że były minister MSW, i zarazem były poseł SLD najchętniej pozbył by się naraz obu pojedynkowiczów - ale może jednak tak nie będzie. Bo to zadanie, nawet jak dla niego, okazałoby się w obecnym okresie walki wszystkich ze wszystkimi – zbyt trudne.
Tak czy owak odkurzmy Kodeks Boziewicza. Wszystko na to wskazuje, że już wkrótce będzie nam potrzebny.
Cel! Pal!
Tekst ukazał się na stronach SDP.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/170174-boziewicz-pobudka-a-wiec-apeluje-kolezenstwo-redaktorstwo-poprzyjcie-moj-projekt-moze-on-na-pozor-wydaje-sie-byc-dosc-dziwny-ale-przeciez-dzisiaj-wszystko-jest-mozliwe
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.