Dr Żurawski vel Grajewski o wyborach w Gruzji: "Represjonowanie opozycji powinniśmy zatem odczytywać jako politykę de facto prorosyjską"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Giorgi Margvelashvili - prezydent elekt (po prawej) wraz z premierem Bidziną Ivanishvilim. fot. PAP/EPA
Giorgi Margvelashvili - prezydent elekt (po prawej) wraz z premierem Bidziną Ivanishvilim. fot. PAP/EPA

wPolityce.pl: Co dalej będzie z Gruzją? Prezydent – elekt, Giorgi Margwelaszwili już zapowiedział, że jednym z jego celów jest polepszenie stosunków z Rosją. Czy będzie tak, że Gruzja poświęci stosunki z Zachodem na rzecz Rosji?

Dr Przemysław Żurawski vel Grajewski: To nie jest nowa deklaracja ze strony obozu politycznego, który reprezentuje prezydent – elekt Giorgi Margwelaszwili. Dotychczasowy premier Bidzina Iwaniszwili promował kandydaturę nowego prezydenta i wspierało go Gruzińskie Marzenie – partia, która pod tym hasłem wygrała ostatnie wybory parlamentarne. To nie jest zmiana jakościowa w polityce gruzińskiej. Faktyczne pytanie dotyczy nie retoryki, bo ta pozostaje niezmienna w obozie Iwaniszwilego, tylko czynów. Istotą nie jest, co kto mówi, ale co kto robi. Musimy zaczekać na to co się wydarzy. Na razie trudno jest w tym zakresie oceniać prezydenta-elekta. Natomiast premier, wygłaszał deklaracje prozachodnie, ale jednak doprowadził do ochłodzenia stosunków z Azerbejdżanem, które są podstawą gruzińskiej niezależności energetycznej – a to rozstrzyga o możliwości utrzymania niezawisłości Gruzji wobec Rosji.

Istotnym sprawdzianem rzeczywistej woli utrzymania prozachodniego kursu polityki gruzińskiej będzie także stosunek do opozycji, do polityków ze Zjednoczonego Ruchu Narodowego - obozu ustępującego prezydenta Micheila Saakaszwilego. A w tej sprawie nie jest dobrze – liczni politycy są już aresztowani (Wano Merabiszwili – b. premier i minister spraw wewnętrznych, Baczo Achalaja – b. szef MSW, minister obrony i szef więziennictwa itd.). Komisja Europejska, ustami Jose Barroso, otwarcie ostrzegła, że gdyby w podobnej sytuacji znalazł się prezydent Saakaszwili, który w momencie ustąpienia z urzędu traci immunitet, to fakt taki podważyłby stosunki Gruzji z Unią Europejską. Sytuacja na razie jest niejasna.

Deklaracje zbliżenia z Rosją są deklaracjami intencji, ale nie będą deklaracjami możliwości, gdyby równolegle chcieć zbliżać się do NATO i UE – a to też obiecuje prezydent elekt. Szczyt Partnerstwa Wschodniego 28-29 listopada będzie takim momentem, w którym to się wyklaruje – jeśli Gruzja podpisze stowarzyszenie, to Rosja zareaguje negatywnie i wtedy zweryfikuje się retoryka. Okazałoby się wtedy, co moim zdaniem jest prawdą, że żadna ekipa gruzińska, która chce prowadzić kurs na Zachód, nie jest w stanie równolegle utrzymywać dobrych stosunków z Rosją. Jeśli deklaracje obecnego obozu rządzącego, o kontynuacji zbliżania Gruzji do UE, są prawdziwe, to będzie to oznaczało pogarszanie stosunków z Rosją. A jeśli prawdziwe są deklaracje polepszania stosunków z Rosją, to będzie to oznaczało dystansowanie się od Unii. To rozstrzygnie się w ciągu najbliższych kilku tygodni na obu tych polach: stowarzyszenia z Unią i osądzania członków poprzedniej ekipy. W tej chwili ten drugi wymiar świadczy negatywnie o intencjach Gruzji – mamy do czynienia z dość szeroką skalą procesów i aresztowań poprzedniej ekipy.

Mówi pan o tych aresztowaniach, w ostatnich dniach został skazany były Minister Obrony. Czy można się spodziewać, że Saakaszwili stanie się „drugą Julią Tymoszenko”?

Jest takie zagrożenie, ale nie sądzę, żeby było ono zrealizowane do końca listopada. Rozsądek polityczny nakazywałby Iwaniszwilemu zaczekać do czasu po szczycie w Wilnie. Mamy też znak zapytania w związku z samym Bidziną Iwaniszwilim, który deklarował, że po wyborach prezydenckich wycofa się z polityki. Czy to są tylko obietnice, czy rzeczywistość – zobaczymy w najbliższych tygodniach. Postać sama w sobie jest podejrzana – to biznesmen, który dorobił się na interesach w branży energetycznej w Rosji, gdzie interesów nie da się robić inaczej niż w porozumieniu ze służbami specjalnymi. Zwycięstwa Gruzińskiego Marzenia i teraz Margwelaszwilego w wyborach są autentyczne – to nie były wyniki manipulacji. Wskazuje to na pewien stały, psychologiczny trend w społeczeństwie gruzińskim – wygrywa tam pogląd, że postawienie na Saakaszwilego będzie wiodło do kolejnej konfrontacji zbrojnej z Rosją, w której Gruzja będzie osamotniona. To doświadczenie z 2008 roku było doświadczeniem samotności, a na to nie są Gruzini gotowi. Wyobrażają sobie, że ta retoryka porozumienia z Rosją, stosowana przez Iwaniszwilego, może przynieść rezultaty bez wyprzedawania niepodległości. Moim zdaniem to jest złudzenie, ale jeśli opinia publiczna się ku takiemu poglądowi przychyla, to jest to fakt polityczny, który rodzi pewne skutki, które będą weryfikowane przez rzeczywistość.

W 2008 r. podczas konfliktu z Rosją, państwem, które zwróciło uwagę na problem Gruzji była Polska. Od tego czasu zmieniła się jednak u nas władza, zmieniła się także w Gruzji. Czy w razie gdyby ten negatywny scenariusz dla opozycji gruzińskiej, w tym prezydenta Saakaszwilego się sprawdził, możemy się spodziewać, że Zachód zostawi Gruzję „samopas”?

Obecny rząd polski będzie zapewne „płynął w głównym nurcie polityki europejskiej” i dostosuje się do ewentualnej decyzji Niemiec. Inne niż w 2008 r. są też rządy na Ukrainie i na Litwie. Nie będzie więc nowej progruzińskiej koalicji środkowoeuropejskiej – na wzór tej, którą wówczas stworzył prezydent Lech Kaczyński. Gdyby obecne władze gruzińskie aresztowały Saakaszwilego, to oczywiście wywoła to negatywne reakcje w Europie. Natomiast gdyby doszło do kolejnej inwazji rosyjskiej w najbliższym czasie – a tego nie przewiduję, to wtedy będzie zamieszanie retoryczne, ale żadnych reakcji skutecznych by nie było. Nie wydaje mi się jednak by był to prawdopodobny scenariusz w tej chwili. O ile zgadujemy słusznie – a myślę, że niestety tak – że Iwaniszwili jest w znacznej mierze projektem rosyjskim, to Rosja nie ma powodu, żeby sięgać po inne instrumenty. Jak długo kwestia stosunku do Saakaszwilego będzie wewnętrzną kwestią gruzińską, tak długo Zachód będzie reagował ostrzej. Natomiast gdyby w tej kwestii zaczęła grać także Rosja, to wtedy będzie zależało od stosunków ogólnych – a to trudno prognozować. Stosunki Zachodu z Rosją nie są przecież determinowane przez kwestie gruzińskie, ale głównie przez stan relacji Moskwy z USA, Niemcami i Francją, przez problemy irańskie, syryjskie, rolę Chin, energetykę itd. – to jest bardzo wielowymiarowa gra. Można powiedzieć, że w konfrontacji z Rosją, Gruzja będzie osamotniona. Natomiast w razie szerszego represjonowania przez rząd gruziński obecnej opozycji myślę, że reakcje Zachodu będą dosyć mocne. Gruzja zostanie odepchnięta przez UE, co niestety oznaczałoby jej popchnięcie ku Rosji. Represjonowanie opozycji powinniśmy zatem odczytywać jako politykę de facto prorosyjską.

Wspomniał pan o tym, że Gruzini z własnej woli oddali władzę w ręce Gruzińskiego Marzenia. Czy czynnikiem nagłej zmiany kursu mogły być także mocne reformy Saakaszwilego, a nie tylko – jak pan mówił – konflikt z Rosją?

Oba te czynniki tutaj wystąpiły na rzecz Margwelaszwilego. Przede wszystkim jednak ważyła obietnica spokoju. Wybór Saakaszwilego czy jego obozu byłby decyzją o kontynuacji konfrontacji z Rosją. To doświadczenie samotności z 2008 r. i klęski wojennej przełożyło się na negatywne dla ustępującego prezydenta decyzje wyborców.

rozmawiała Magdalena Czarnecka

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych