„Opluwanie, zniesławianie, obrażanie i kłamanie to metody niektórych mediów w Polsce” – powiedział prof. Cieszewski. Jakże prawdziwe są te słowa. To samo widzimy co dnia

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Facebook
Facebook

Kto wie, czy reakcja prof. Cieszewskiego z USA na ataki ze strony nierzetelnych mediów nie będzie dla Polski na razie ważniejszym przełomem niż jego rewelacyjna informacja o brzozie podsmoleńskiej, której wg niego już 5 kwietnia 2010 nie było, więc nie mogła złamać skrzydła rządowego Tupolewa.

Media, które histerycznie reagują na każdą informację o poszerzaniu wiedzy na temat okoliczności katastrofy smoleńskiej, zamiast poszukać dowodów na inne tezy, wolą obsmarowywać i obśmiewać uczonych, zaangażowanych nie po ich myśli (ich, mediów) w badania.

Ze smutną satysfakcją czytałam jego komentarze o mediach w Polsce. Po kilku spotkaniach trzeciego stopnia z prasą i telewizją, profesor stwierdził ze zdumieniem, że są one nieetyczne, kłamliwe i niekulturalne. „Opluwanie, zniesławianie, obrażanie i kłamanie to metody niektórych mediów w Polsce” – powiedział Cieszewski. – „Z punktu widzenia reszty świata, którą znam, nie włączając Rosji i Azji, to poziom [mediów] jest szokujący, poza wyobrażeniem, surrealistyczny, groteskowy”. Został nazwany przez prasę „ekspertem PiS” oraz oskarżony o sfałszowanie autorstwa referatu wygłoszonego na II Konferencji Smoleńskiej.

Jakże prawdziwe są te słowa. To samo widzimy co dnia. Jako szefowa Obywatelskiej Komisji Etyki Mediów przy Kongresie Mediów Niezależnych nie mam już właściwie ochoty wypowiadać publicznych uwag na ten temat – widać, że nikt i nic tu nie pomoże. Kto może np. okiełznać Lisa podczas jego kampanii medialnych? Stronniczość, łagodnie mówiąc swobodny stosunek do prawdy, czy brak elementarnej kultury zachowania wobec rozmówców i wobec odbiorców widać u licznych dziennikarzy na każdym kroku, zarówno w mediach prywatnych, jak i niestety publicznych. Te ostatnie zresztą zobowiązane ustawowo do rzetelności, obiektywizmu, bezstronności i troski o dobro odbiorców. Uczą tego wszystkie dziennikarskie kursy warsztatowe, wyższe uczelnie itd. Postkomunistyczny, charakterystyczny dla wychowanków „służb” peerelowskich ordynarny zwyczaj przerywania rozmówcom, pouczanie ich, przedstawianie ich tak, żeby skompromitować lub przynajmniej podciągnąć pod jakiś strychulec, króluje w mainstreamowym przekazie.

Śmiać się chce każdemu, kto posłucha lub obejrzy programy mediów publicznych i porówna je z art. 21 ustawy o radiofonii i telewizji (liczne punkty):

Publiczna radiofonia i telewizja realizuje misję publiczną, oferując, na zasadach określonych w ustawie, całemu społeczeństwu i poszczególnym jego częściom, zróżnicowane programy i inne usługi w zakresie informacji, publicystyki, kultury, rozrywki, edukacji i sportu, cechujące się pluralizmem, bezstronnością, wyważeniem i niezależnością oraz innowacyjnością, wysoką jakością i integralnością przekazu.

Zróżnicowane to one może i są, ale żeby cechowało je cokolwiek innego niż to, co tak znakomicie opisał ostatnio Zdzisław Krasnodębski (GPC z 229.10.10213) w teście pt. „Dzień kundelka” – to nie powiem.

I dalej, par. 2 tejże ustawy:

„2. Programy i inne usługi publicznej radiofonii i telewizji powinny:

1)  kierować się odpowiedzialnością [ha, ha!] za słowo i dbać o dobre imię publicznej radiofonii i telewizji;

2)  rzetelnie ukazywać [he he he!] całą różnorodność wydarzeń i zjawisk w kraju i za granicą;

3)  sprzyjać swobodnemu kształtowaniu się poglądów obywateli oraz formowaniu się opinii publicznej [uuuuuuuu!];

4)  umożliwiać obywatelom i ich organizacjom uczestniczenie w życiu publicznym poprzez prezentowanie zróżnicowanych poglądów i stanowisk oraz wykonywanie prawa do kontroli i krytyki społecznej [hihihi!];

5)  służyć rozwojowi kultury, nauki i oświaty, ze szczególnym uwzględnieniem polskiego dorobku intelektualnego i artystycznego;

6)  respektować chrześcijański system wartości [cooooo??????], za podstawę przyjmując uniwersalne zasady etyki;

7)  służyć umacnianiu rodziny [wielopłciowej?];”

I tak dalej.

Liczne protesty i skargi na programy do KRRiTV oraz Rad Programowych mediów publicznych najlepiej dowodzą, jak bardzo zaniedbywane są te szlachetne przepisy.

Ale postulat bezstronności czy szacunku dla interesu publicznego dotyczy nie tylko mediów publicznych i nie tylko elektronicznych. Prasie, także prywatnej, też nie wolno kłamać, konfabulować, manipulować, a stronniczość powinna je kompromitować. Niestety, najwyraźniej nie kompromituje.

Prof. Cieszewski jest przyzwyczajony do amerykańskiego standardu w mediach, choć mówi się, że 90 proc. pracujących tam dziennikarzy wyznaje światopogląd lewicowy. Bo światopogląd światopoglądem, ale kulturalne zwracanie się do rozmówcy, nawet jeżeli robi się wywiad z bandytą wielokrotnie skazanym na śmierć, a nie po prostu z pisowcem, peowcem, narodowcem, wyznawcą sekty smoleńskiej, antysmoleńskiej, zwolennikiem szklanej kuli, płaskiej Ziemi, ludzików z kosmosu czy kimkolwiek innym – otóż kulturalne, cywilizowane zwracanie się do rozmówców to ABC zawodu dziennikarza. Podobnie jak umiejętność polemizowania, zadawania niewygodnych pytań, jednak bez dezawuowania osoby, jeżeli nie ma wobec niej konkretnych zarzutów.

Po wywiadzie w Polsacie Cieszewski powiedział:

Podczas tej rozmowy zostałem oświecony do punktu szoku, że wszystkie historie, które wcześniej słyszałem, a które uważałem za histeryczne i przesadzone, są prawdziwe - mówił prof. Cieszewski. - Polskie media i to, co widziałem w internecie, są nieetyczne, kłamliwe i niekulturalne. Nie będę udzielał żadnych wywiadów i odpowiedzi na pytania. Robię to nie dlatego, że nie chcę, aby mi ubliżano, ale dlatego, że nie chcę współpracować z degradowaniem ludzi. Uważam, że jest to nie fair, żeby pomagać komuś robić z siebie kogoś gorszego, niż już jest - powiedział prof. Cieszewski.

Wypowiedź prof. Cieszewskiego cytuje "Gazeta Wyborcza".

Mocne, ale jakże trafne słowa. Kogo w mainstreamowych mediach obchodzi, żeby ludzie rośli?Przy okazji. W cytowanym wyżej artykule reporter zamieścił następujący passus:

Prof. Cieszewski na początku zaznaczył, że lepiej by się czuł, prezentując swój referat w języku angielskim, w którym prowadził badania.

Otóż tak się składa, że słuchałam na żywo tego fragmentu wystąpienia prof. Cieszewskiego, można także obejrzeć je w wielu miejscach w internecie. Prelegent nie powiedział, że „lepiej by się czuł” w angielskim. On zaznaczył, że oryginalnym językiem jego wystąpienia jest język angielski i do tekstu w tym języku powinny odnosić się ewentualne komentarze. No cóż, małe kłamstewko, a też cieszy. Dalej następuje zwykła taniocha, czyli wyśmiewanie się z niewielkich potknięć językowych osoby od 40 lat zamieszkałej w USA.

Nie współpracować w degradowaniu ludzi...

To najprecyzyjniejsza diagnoza stanu rzeczy w Polsce. Zła prasa to degradacja dla całej sfery publicznej. To degradacja nas wszystkich. Warto o tym pamiętać.

Artykuł Teresy Bochwic ukazał się na stronie Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

 

 

-------------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl!

"Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich"

Zachowujmy się jak ludzie wolni: Janusz Kurtyka we wspomnieniach bliskich

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych