– Komu się nie podoba to, co z jeńcem uczynię – rzekł Tusk – ten wie, gdzie mnie szukać. I trzasnął dłonią w teczkę. Zbliżył się do Schetyny. – Chodź, robaczku, ze mną, chodź, przesławny były przewodniczący struktur dolnośląskich… Słabyś trochę, potrzeba ci pielęgnacyjki… Ja cię popielęgnuję!
– Rakarz! – odrzekł Schetyna.
– Dobrze, dobrze, harda duszyczko… Tymczasem chodź.
Przyboczni Tuska zostali w izbie, Tusk zaś wsiadł do swojego BMW przed kwaterą. Mając ze sobą Nowaka, Grasia i Ostachowicza, Grasiowi kazał wziąć Schetynę na arkan i wszyscy razem udali się ku Lgocie. Zatrzymali się na koniec w pustej, na wpół rozwalonej stodółce, w szczerym polu. Tusk kazał wprowadzić do niej Schetynę, sam zaś zwrócił się do Grasia.
– Ruszaj mi do obozu – rzekł – po sznury i płonącą maźnicę ze smołą.
Graś ruszył rządowym samochodem i po kwadransie powrócił z żądanymi przedmiotami.
– Rozebrać tego gaszka do naga – rzekł Tusk – związać mu linką z tyłu ręce i nogi, a potem podciągnąć go na belkę!
– Rakarz!
– powtórzył Schetyna.
– Bronek cię wykończy. A jak nie Bronek, to Kaczor. – Dobrze, dobrze, pogadamy jeszcze, mamy czas… Jak kiedyś przy koniaczku i cygarach, pamiętasz?
– z mściwym wyrazem twarzy wycedził Tusk. Tymczasem Ostachowicz wlazł na belkę, a Graś z Nowakiem zwłóczyli szaty ze Schetyny. Gdy to uczyniono, oprawcy położyli go twarzą do ziemi, związali mu ręce i nogi długą liną, następnie, okręciwszy go jeszcze nią w pół ciała, rzucili drugi jej koniec Ostachowiczowi, siedzącemu na belce.
– Teraz podnieść go w górę, a ty, Igor, zakręć linę i zawiąż!
– rzekł premier. W minutę rozkaz był spełniony.
– Puścić!
– rozległ się głos szefa rządu. Lina skrzypnęła, pan Grzegorz zawisnął poziomo kilka łokci nad klepiskiem. Wówczas Tusk umoczył kwacz z płonącej maźnicy, podszedł ku niemu i rzekł:
– A co, Grzesiu?… Mówiłem, że ja wszystko wiem, co wy tam z Grupińskim i Bronkiem kombinujecie? Mówiłem, żebyś mi nie podskakiwał, bo za cienki w uszach jesteś? Myślałeś, że się nabiorę, jak się niby za mną ujmowałeś, gdym wojnę z Gowinem toczył? Że tak łatwo Tuska oszukać? Nie dla ciebie kompanijka Tuska, bo Tusk lepszy, panie Schetyna, był i będzie! Ejże, sławny Grzesiu „Zniszczę cię!” Schetyna, a Tusk ma go w ręku i mu boczków przypiecze…
– Rakarz!
– powtórzył po raz trzeci pan Grzegorz.
– Ot, tak… boczków przypiecze! Jak grillować, to grillować, a obiecywałem, że Rzeczpospolita, jakem Tusk, grillowaniem stać będzie. Toż i grilla sobie przedniego urządzimy. Czas mamy
– dokończył Tusk i dotknął płonącym kwaczem Schetynowego boku, po czym rzekł:
– Nie za wiele od razu, z lekka, mamy czas, do wyborów jeszcze dwa lata…
------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------
Uwaga!
Szósty numer miesięcznika "W Sieci Historii" z nowym dodatkiem, już do nabycia w naszym sklepie wSklepiku.pl!
nr.6/2013 z filmem „Trwajcie! Janusz Kurtyka, IPN 2005-2010”.
Polecamy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/169859-grillowanie-grzegorza-schetyny-wyimki-z-klasyki-wedlug-henryka-sienkiewicza-potop-tom-ii-rozdzial-xviii