Jarosław Gugała o kryptoreklamie z udziałem Tomasza Lisa: "Kiedyś wyrzucali za to z pracy"

fot. tvp2/wPolityce.pl
fot. tvp2/wPolityce.pl

Niestety wielu dziennikarzy zapracowało na ten pogardliwy stosunek do całej naszej profesji. Czy biorę to do siebie? To dotyczy również mnie, bo jestem dziennikarzem a każdy przypadek łamania zasad mojego zawodu odbija się również na tym jak ja jestem postrzegany. Ludzie, którzy plugawią nasz zawód zabijają nie tylko siebie samych. Niszczą też innych i szkodzą dziennikarzom, którzy uczciwie wykonują swoja pracę - mówi w rozmowie z Dziennikiem Jarosław Gugała, dziennikarz, były szef Wydarzeń w telewizji Polsat.

W wywiadzie jest mowa o Tomaszu Lisie, który bez żenady pozwolił sobie na reklamowanie napoju izotonicznego na parówkowym portalu, którego jest współwłaścicielem.

To było coś gorszego niż reklama, bo reklama zgodnie z przepisami jest oddzielona od dziennikarskiego przekazu. A to była po prostu kryptoreklama, która polega na zmieszaniu przekazu dziennikarskiego i reklamy. Wszystkie kodeksy etyczne mówią na ten temat to samo. "Dziennikarz nie może brać udziału w żadnych reklamach ani uprawiać kryptoreklamy". Zwłaszcza dziennikarz, który przekazuje informacje czy komentuje wydarzenia i zjawiska społeczne i polityczne. (…) Niestety zasada ta jest łamana a wobec winnych nie są wyciągane konsekwencje. Kiedyś, jak mówiłem, wyrzucali za to z pracy. Dziś Rada Etyki TVP i większość dziennikarzy mających pretensję do bycia autorytetami milczą choć powinni bić w dzwony na trwogę

- mówi Gugała. Jeśli chodzi o swoje „winy” Gugale wciąż przypomina się skandaliczny wywiad z rzecznikiem PiS, Adamem Hofmanem.

Zrugałem Hofmana za to, że dla doraźnych celów politycznych był gotów niszczyć relacje polsko-niemieckie. Uważam, że byłem w tej rozmowie superobiektywny. Nie mogłem milczeć i słuchać, jak facet mówi bzdury i szkodzi mojemu krajowi. Ująłem się za sprawą, bo jestem dziennikarzem, reprezentantem opinii publicznej. Moja rola nie polega na tym, że zapraszam polityka po to, by się wypróżnił. Jak widzę, że mówi bzdury, to muszę mu zwrócić uwagę. Jeśli facet zarzuca mi, że jestem gorszy niż Tatiana Anodina, bo nie podzielam spiskowej teorii na temat katastrofy smoleńskiej, to ja muszę reagować

- broni się Gugała, przyznaje jednak.

Muszę tu jednak przyznać się, że złamałem zasadę dobrego gospodarza, który nawet jeśli ktoś go obraża powinien nastawić drugi policzek, a nie wdawać się w awanturę. Ja przeprowadziłem w życiu tysiące wywiadów z politykami. Niegrzeczny byłem tylko kilka razy…

- mówi dziennikarz. Gugała mówi także o tym, że współcześni dziennikarze są często bezpośrednio związani z politykami.

(...) Oczywiście każdy dziennikarz ma swoje poglądy. Ale u nas niestety doszło do tak silnych podziałów, że bez względu na to, co kto proponuje, określeni dziennikarze i tak przyznają rację swoim ulubionym partiom. Dopóki wierność polityczna będzie premiowana stanowiskami - w strukturach państwowych czy mediach publicznych - to będzie cała masa dziennikarskiej hołoty, która pójdzie tą drogą

 

- dosadnie o "kolegach" z branży mówi Gugała.

źródło: dziennik.pl/Wuj

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych