Spór o Leonardę – spór o rozum. Walka o jakąś myślową „pierestrojkę” na francuskiej lewicy jest dla niej w gruncie rzeczy sprawą witalną

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/EPA
fot. PAP/EPA

Po kolejnym konflikcie związanym z imigrantami we Francji rozgorzała debata (też nie pierwsza) na temat tożsamości lewicy. Bo oto w połowie października pod rządami ministra spraw wewnętrznych z ramienia Partii Socjalistycznej, Manuela Vallsa, zatrzymano w czasie zajęć szkolnych (chociaż nie w szkole) 15-letnią romską uczennicę i nakazano odesłanie jej wraz całą rodziną do domu, czyli do Kosowa.

Powodem ekspulsowania był nieuregulowany status tej rodziny – Romów z Kosowa, którym odmówiono prawa pobytu we Francji i po wyczerpaniu przez nich wszystkich prawnych możliwości odwołań od tej decyzji.

Wszystkie „tȇtes bien pensantes” podniosły krzyk, że to niebywały skandal, tym bardziej, że minister jest – właśnie – socjalistą. Wśród tych głosów oburzenia były nie byle jakie, bo wypowiedział się przewodniczący Zgromadzenia Narodowego, Claude Bartolone powiadając, że w ten sposób lewica zdradza swoje wartości. Minister i jego zwolennicy podnosili argument, że prawo musi być stosowane powszechnie – inaczej nie jest prawem. Na to „tȇtes bien pensantes” odpowiedziały, że minister uprawia politykę prawicową, co w ich języku jest obelgą. Minister odpierał te zarzuty powiadając, że troska o bezpieczeństwo nie jest prawicowa, lecz jest jego ważnym obowiązkiem.

W końcu wystąpił w telewizji sam Prezydent Republiki obwieszczając, że wprawdzie prawo nie zostało złamane, ale z przyczyn humanitarnych Leonarda może wrócić do francuskiej szkoły, lecz sama, bez rodziców.

Spór dotyczy więc tego, czy ma być stosowane prawo, czy raczej ma być chronione dobre samopoczucie, bo „nie aresztuje się dzieci w szkole”. Prezydent Hollande zachował się tak, jak to leży w jego charakterze: podjął decyzję, którą w Polsce nazwalibyśmy „za, a nawet przeciw”. Z pewnością nie było powodu, żeby głowa państwa wypowiadała się w tak jednostkowej sprawie. Skoro jednak Hollande się wypowiedział to dlatego, że czuł te ogromne tarcia we własnym obozie politycznym i starł się je załagodzić.

Nie wiadomo, czy to się uda. W każdym razie widać na tle całej polityki  Manuela Vallsa (nie tylko w kwestii tej jednej romskiej uczennicy), że rozchodzą się drogi lewicy  - by tak rzec - sentymentalnej i lewicy – nazwijmy ją – odpowiedzialnej za państwo.

Ta pierwsza głównie wygłasza umoralniające wszystko i wszystkich manifesty, jest przeciwniczką wszelkiej opresji (dochodząc w tym do granic zdrowego rozsądku, kiedy opresją jest urodzić się kobietą, albo opresją jest gdy dwóch homoseksualistów nie może adoptować dzieci – nb. we Francji od pół roku już może jako małżeństwo) i pragnie naprawiać gospodarkę w kryzysie głównie przez podnoszenie wydatków publicznych.

Ta druga stara się, szczególnie gdy jest u władzy, kierować etyką odpowiedzialności (miast jak tamta: etyką przekonań), uważa, że natura ludzka jest ograniczona i nie można jej dowolnie zmieniać, w gospodarce wątpi w trwały wzrost zbudowany na zadłużeniu.

Obecny socjalistyczny rząd zawiera obie te lewice. Lewica sentymentalna jest w nim reprezentowana m. in. przez Arnaulda Montebourga, ministra który to i owo chętnie by znacjonalizował, gdyby mu pozwolić - oczywiście dla dobra uciśnionych. Lewica odpowiedzialna za państwo jest uosabiana m.in. przez Manuela Vallsa – człowieka, który stara się zachowywać zdrowy rozsądek.

Nie ma on łatwego życia. Największe tuby medialne stoją za takimi jak Montebourg i (szczególnie) Christiane Taubira – minister sprawiedliwości, która wprowadziła małżeństwa dla homoseksualistów. Valls często musi tłumaczyć się ze słów, których nie wypowiedział. Gdy np. minister podczas likwidowania przez policję nielegalnych romskich obozowisk powiedział, że tylko mniejszość tej populacji chce się integrować (co jest oczywistym faktem) przerobiono jego słowa, przypisując mu twierdzenie, że tylko mniejszość Romów jest zdolna do integracji. Różnica ma swoje konsekwencje, bo w tym drugim przypadku orzeka się o charakterze całej zbiorowości, a stąd już tylko krok do wystawienia się na zarzut rasizmu. I rzeczywiście Manuel Valls jest przez lewicowe elity traktowany podejrzliwie. Nie przemawia językiem poprawności politycznej, mówi o faktach (jako minister spraw wewnętrznych często o faktach mało gustownych), a to wchodzi w kolizję z dyskursem lewicowym, w którym wszelkie mniejszości jak gdyby z definicji są przedmiotem opresji.

Valls jest realistą. Dopóki jest ministrem, drażni lewicowe elity oderwane od rzeczywistości. Tymczasem tylko zejście z obłoków na ziemię dawałoby lewicy jakieś szanse wyborcze na przyszłość. Zatem walka o jakąś myślową „pierestrojkę” na lewicy jest dla niej w gruncie rzeczy sprawą witalną.

Tak czytam opublikowanie przez „Le Monde” kilka dni temu tekstu, który bezlitośnie obnaża cały ten „angelizm” lewicy sentymentalnej. Jego autor, Jean-Pierre Le Goff nazywa ją „goszyzmem pro-społecznym” (le gauchisme sociétal). Le Goff pisze:

Przedstawiciele goszyzmu pro-społecznego wzywają licealistów do kontynuowania walki [aluzja do manifestacji w obronie Leonardy – RG], mnożą moralne pouczenia pod adresem rządu i społeczeństwa traktowanego jak faszyzująca masa. Wskutek paradoksu historycznego i wyborczego powodzenia Partii Socjalistycznej niektórzy z nich - mimo że ciągle mają skłonność do przeciwstawiania społeczeństwa władzy oraz do traktowania idei narodu jako ksenofobicznej  i wstecznej – stają się ministrami i reprezentantami narodu. Nowi moraliści, gdy  znaleźli się u władzy, mają zamiar wykorzenić niewłaściwe myślenie i niewłaściwe postawy zmieniając mentalność za pomocą prawa. Są wspierani przez działaczy i stowarzyszenia, którzy uprawiają donosicielstwo, lincz w mediach i pozwy sądowe. Francja żyje w niszczącym klimacie, w którym nie ma końca inscenizowania schematów z przeszłości: „walka przeciw faszyzmowi”, który ciągle się odradza, konieczność „złupienia bogaczy”, w którym tamci samodzielnie kreują się na reprezentantów biednych, wykluczonych i prześladowanych z całego świata, uprawiając przy tym sentymentalny szantaż ofiarami przeciwko rozumowi.

Autor pisze o dzisiejszej Francji. Ale czy przypadkiem czegoś wam to nie przypomina?

 

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych