Gawłowski zapewnia, że nie popełnił plagiatu. Prokuratura prowadzi dochodzenie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. SIECI
Fot. SIECI

Stanisław Gawłowski (PO) na konferencji prasowej w Szczecinie zdecydowanie zaprzeczył jakoby popełnił plagiat. Na dowód pokazał uchwałę z uczelni, na której bronił doktorat. Dochodzenie w tej sprawie prowadzi prokuratura w Łodzi.

Gawłowski wręczył dziennikarzom kopie uchwały Rady Wydziału Zarządzania Społecznej Akademii Nauk w Łodzi, która powtórnie sprawdziła, czy nie pomyliła się, nadając mu tytuł naukowy. Rada postanowiła w uchwale, "nie wznawiać postępowania w sprawie nadania stopnia doktora nauk ekonomicznych" Gawłowskiemu.

W uchwale z 15 października br., powołując się na opinie czterech profesorów, ekspertów powołanych przez uczelnię, napisano m.in., że w pracy nie dopatrzono się naruszenia obowiązujących standardów. Jest też stwierdzenie, że "autorowi rozprawy nie można zarzucić naruszenia praw autorskich, a niestaranność w oznaczeniu zakresu pojedynczych cytatów nie stanowi o przekroczeniu tzw. dozwolonego cytatu".

Uczelnia, na której Gawłowski obronił doktorat w 2011 r., występowała w jego obronie już wcześniej. Informowała latem, że dochowała wszelkich zasad nadzoru nad przewodem doktorskim, pracę wiceministra pozytywnie recenzowali naukowcy z UJ i UW, a całość została zbadana specjalnym programem antyplagiatowym.

O sprawie napisał latem tygodnik "W sieci". Według gazety polityk w swej pracy doktorskiej umieścił "dziesiątki fragmentów przepisanych z innych prac, bez podania źródła. Razem dają co najmniej 20 stron".

CZYTAJ WIĘCEJ: "Sieci": Wiceminister z Platformy dopuścił się plagiatu? Praca doktorska Stanisława Gawłowskiego aż roi się od skopiowanych fragmentów

 

Potem zawiadomienie w sprawie popełnienia przestępstwa złożyli do prokuratora generalnego politycy PiS.

Jak twierdzili poseł Leszek Dobrzyński i b. senator Krzysztof Zaremba, ich zawiadomienie jest dokładną analizą prawną tekstu doktoratu Gawłowskiego oraz publikacji, które w nim wykorzystał bez podania źródła.

Gawłowski nagłośnienie sprawy nazwał "bezczelną, brutalną, chamską walką polityczną". Pytany, czy zechce dochodzić swych praw wobec tych, którzy mieli go pomówić, nie wykluczył skierowania  sprawy na drogę sądową wobec gazety. Jednak wobec polityków PiS raczej nie będzie dochodzić swych praw w sądzie.

Człowiek czasami spotyka na ulicy lumpa, który go opluje, ale nie idzie z tym do sądu

- powiedział.

Gawłowski poinformował też, że nikt z prokuratury nie kontaktował się z nim w tej sprawie.

Tymczasem rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania poinformował PAP, że prokuratura zbiera dokumentację ws. doktoratu Stanisława G. Jak dodał, postępowanie prowadzone jest w sprawie, nie postawiono żadnych zarzutów.

Mówił, że trwają już przesłuchania pracowników uczelni. Prokuratura gromadzi też w tej sprawie dokumenty, m.in. sporną pracę doktorską oraz publikacje, które miały być w niej wykorzystane.

Według Kopani do prokuratury trafiło, oprócz doniesienia polityków PiS, także doniesienie, które osoba prywatna skierowała w lipcu do CBA. Poprzez prokuraturę koszalińską (Gawłowski jest posłem z okręgu koszalińskiego - PAP) także ono trafiło do prokuratury w Łodzi, oba zostały połączone w jedno postępowanie - dodał rzecznik.

Gawłowski jest liderem PO w Zachodniopomorskiem, członkiem władz krajowych Platformy i wiceministrem ochrony środowiska.

 

PAP/mall

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych