Dlaczego maratończycy nie biegają "zielonymi" trasami? Po co pchają się wśród kamienic, tłukąc piętami po twardej nawierzchni miejskich ulic, czy nie piękniej, zdrowiej wśród lasów i pól?
Koledzy dziennikarze sportowi. Wyprowadziliście tłumy blokując miasta. Narasta antagonizm między kierowcami i biegaczami. Już się nie podziwia dzielnych sportowców, bo to utrudniacze i egoiści. Śmigają dzielnie, śmiesznie się przebierają - grzeją głowy, ziębią tyłki. O.K. Ale kogo to obchodzi? Było zabawnie - raz, drugi. A teraz idźcie sobie poza miasto. Bo tu ciasno. Pielgrzymki na Jasną Górę podążają drogami bocznymi - to i wy możecie. A w Kalwarii Górze czy Opypach będzie dużo radości i widzów, może nawet ze zsiadłym mlekiem zamiast coca-coli.
Tomek Hopfer wyprowadzał brzuchaczy na świeży luft. Teraz na pewno byłby rad gdybyście opuścili śródmieścia i wybrali sobie miękkie drogi polne.
Kiedyś to jeszcze ten czy ów z widzów przystanął, pomachał przyjaźnie rączką i pomyślał czemu on nie jest szczupły i zgrabny. Dziś wśród tych, którzy daremnie usiłują przejść na drugą stronę jezdni, słychać mało eleganckie pomruki. Ponumerowani reklamują wyroby, których nie biorą do ust ani gdzie indziej - ale sponsor nie da kasy jeśli 100 tysięcy przebierających nogami nie poniesie jego logo. Nie ma nic za darmo. Organizacja biegu kosztuje. I to sporo. Czy nie można by taniej? Organizując biegi poza miastem i mniej liczne, ale częściej. Czy to wszystko jest robione dla ludzi i sportu, czy dla czyjegoś zarobku?
To, że w Nowym Jorku lubią deptać sobie po piętach nie jest argumentem przekonującym. Lepsze były bary mleczne niż nie wiadomo czym nafaszerowane McDonald'sy. Miłość do wytęsknionej „h'ameryki” sama się studzi. W biegach po bruku stawia się na czele stawki kilku zawodowych światowych. Wiadomo jak pobiegną, że wygrają w dwie godziny i dziesięć-dwadzieścia minut (reszta męczyć się będzie dwa razy dłużej). Wiadomo, że gwiazdom trzeba będzie sporo zapłacić. Tylko nie wiadomo po co dopuszcza się do biegu zawodowców z amatorami. Murzyn na festiwalu młodzieży w '55-tym był nie lada atrakcją. Krasne dziewoje chciały go przynajmniej dotknąć paluszkiem. Ale teraz mamy na uczelniach wielu czarnoskórych i życzymy im - po powrocie w rodzinne strony - premierostwa lub prezydentury.
I jeszcze jedna wątpliwość: zdrowie. Grek, który onegdaj przebiegł te 42 kilometry z kawałkiem padł. Tak też i dziś się dzieje. Karetka choć szybsza z założenia - nie zdąży i jest dramat. Czy rzeczywiście trzeba udowadniać (zresztą komu?), że mając 42 lata przetuptać trzeba tyleż samo? A może dwadzieścia wystarczy; a może dziesięć będzie dość? "Czeska lokomotywa" Zatopek miał strasznie wykrzywioną buzię i okrutnie sapał, gdy biegł. Ale to było dawno, facet był w wojsku, nosił czerwoną gwiazdę nad daszkiem czapki. Tak jak dla tych z Erytreii i Etiopii - była to jedyna szansa, by się wybić. Nasi zasapani mogą liczyć jedynie na uścisk dłoni pana Dudy, bo np. premier woli biegać sam. Taki już jest. Niedługodystansowy.
21 X 2013 Stefan Truszczyński
P.S. Jeszcze przyśpiewka: "a ta przepióreczka - latała, skakała, aż się...".
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/169423-w-kolko-macieju-lup-lup-pieta-o-bruk-koledzy-dziennikarze-sportowi-wyprowadziliscie-tlumy-blokujac-miasta
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.