Ludzie nie dzielą się dziś na wyznawców pancernej brzozy i innego mitu, ale ludzie dzielą się na tych, którzy mówią: to tak ważna tragedia, że musimy dojść do prawdy i na tych, którzy mówią: zamknijmy ten temat, zamiećmy go pod dywan
- mówił na antenie Polsat News Michał Karnowski, komentując ostatnie prace naukowców badających przyczyny katastrofy smoleńskiej.
Publicysta tygodnika "wSieci" przekonywał, że różnica między parlamentarnym zespołem, a tym kierowanym przez Macieja Laska, jest zasadnicza - ten ostatni stara się zamieść sprawę tragedii 10/04 pod dywan:
Bardzo boleję nad tym, że polskie państwo wydaje grube tysiące złotych na utrzymanie ludzi, którzy nie prowadzą żadnych badań, a na prawdziwe badania pieniędzy nie ma. Są badania prof. Biniendy, które kosztują i które on wykonał na własnym sprzęcie w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego nie zrobiono dziesiątków rzeczy, których robi się przy mniejszych tragediach? Mamy do czynienia z sytuacją kuriozalną: pod lupą patrzy się, czy niezależni eksperci nie popełnili błędu - pewnie popełnili - ale oni szukają prawdy. A instytucje państwowe nic nie robią, tylko czekają, by zamknąć temat i ogłosić ciszę nad Smoleńskiem
- mówił Karnowski.
Dyskutujący z publicystą wPolityce.pl Jerzy Domański z "Przeglądu":
Stwierdzenie, że zespół Macierewicza szuka prawdy trzeba potraktować jako żart czy blef. Mówmy o kłamstwie. Miałem umiarkowanie pozytywny stosunek do inicjatywy powołania zespołu dra Laska. Ale od czasu, gdy zespół Laska jest coraz bardziej atakowany, podważany, a teraz nawet padł kuriozalny wniosek, by go rozwiązać, to jestem przekonany, że te pieniądze są dobrze wydawane. To boli, bo wreszcie ktoś mówi w oczy rozbisurmanionej ekipie Macierewicza prosto w oczy
- mówił dziennikarz.
Karnowski zwrócił uwagę, że w rozmowie o katastrofie potrzebny jest wspólny mianownik. Co mogłoby nim być?
Oczekiwałbym, by polskie państwo nie bluzgało, nie wyzywało czy żartowało, tylko żebyśmy mogli się oprzeć na podstawowych badaniach. Jeżeli pan Maciej Lasek w zeszłym tygodniu ujawnił, że ma doskonałej jakości zdjęcia ze Smoleńska, które mają obalić tezę Macierewicza, to moje pytanie brzmi: dlaczego nie widzieliśmy tych zdjęć wcześniej? Dlaczego w tak ważnej sprawie mamy do czynienia z sytuacją, gdy materiały źródłowe nie są jawne? (...) Nie wiem, czy prof. Cieszewski udowodnił, że tej brzozy nie było, bo się na tym nie znam. Pytam tylko, co komisja Millera zrobiła w sprawie brzozy? Zapominamy o podstawowych faktach: polscy eksperci podali nieprawidłową wysokość brzozy.
- stwierdził publicysta wPolityce.pl.
I dodawał:
Ludzie nie dzielą się dziś na wyznawców pancernej brzozy i innego mitu, ale ludzie dzielą się na tych, którzy mówią: to tak ważna tragedia, że musimy dojść do prawdy i na tych, którzy mówią: zamknijmy ten temat, zamiećmy go pod dywan
- ocenił Karnowski.
Domański nie zgodził się jednak z tak postawionym problemem:
Każda debata na temat wysokości brzozy itd. to zamulanie rzeczywistości i wciąganie poważnych ludzi do rozmowy o imponderabiliach, które są bez znaczenia. (...) Jeżeli będziemy sprowadzali debatę do tego, jak kto pomierzył, to będziemy do końca w grze-filmie, który kręci Antoni Macierewicz. Mnie tego typu uczestnictwo zupełnie nie odpowiada
- mówił publicysta "Przeglądu".
Karnowski mówił, że działalność parlamentarnego zespołu jest nie na rękę władzom:
Ten zespół przeszkadza, bo nie pozwala władzom, które już godzinę po tragedii wiedziały, co się zdarzyło, zamknąć tej sprawy. (...) Organy państwowe, jeśli nie są przymuszone jak w sprawie trotylu, nie robią już nic w tej kwestii. Czy ktoś z państwa może mi powiedzieć, dlaczego nie zapytaliśmy Stanów Zjednoczonych, czy dysponują jakimiś materiałami w sprawie Smoleńska?
- pytał.
Domański zwracał uwagę na inny aspekt sprawy:
Chodzi o to, co zespół Macierewicza fragmentami robi. Jeżeli pana nie oburza fala o Helu, to co robi prof. Rońda, to znaczy, że mamy inne poziomy wrażliwości...
- przekonywał.
Karnowski ripostował:
Bardzo krytycznie oceniam postępowanie prof. Rońdy. Zachował się nie w porządku i dobrze, że zrezygnował. Ci ludzie ryzykują bardzo dużo: prof. Nowaczyk został pod naciskiem, w potworny sposób opluwany, zwolniony z uczelni. Wie pani, co polskie media piszą do uniwersytetów? Że ci naukowcy pracują z prawicowymi ekstremistami w Polsce. (...) Czy którykolwiek z wydziałów powiedział, że sprawdzi badania prof. Biniendy? Nie, to wstyd dla tych uczelni. Niezależni naukowcy to ludzie szukający prawdy
- zakończył publicysta "wSieci".
Całą rozmowę można zobaczyć w wersji wideo:
svl, Polsat News
-----------------------------------------------------------------
-----------------------------------------------------------------
Polecamy wSklepiku.pl!
"wPolityce.pl Polska po 10 kwietnia 2010 r."
autorzy:Artur Bazak, Jacek Karnowski, Michał Karnowski, Paweł Nowacki, Izabella Wierzbicka.
W książce znalazły się analizy publicystów oraz wzruszające wspomnienia Czytelników związane z wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 roku. Teksty w niej zawarte pozwalają zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/169354-michal-karnowski-w-polsat-news-naukowcy-zajmujacy-sie-smolenskiem-wiele-ryzykuja-polskie-media-pisza-do-ich-uczelni-ze-te-wspolpracuja-z-prawicowymi-ekstremistami-wideo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.