Nie pomogły propagandowe spoty za grube miliony. Do pierwszych klas trafiło zaledwie 15 proc. sześciolatków. Oznacza to, że szkoły pękną w szwach!

Fot. Sxc.hu
Fot. Sxc.hu

W środę w Sejmie odbędzie się głosowanie nad wnioskiem o przeprowadzenie ogólnokrajowego referendum edukacyjnego. Został on złożony w czerwcu i poparty prawie milionem podpisów obywateli. Dotyczy pięciu ważnych kwestii związanych z kształtem edukacji w Polsce. A jedną z nich jest obniżenie wieku szkolnego z siódmego na szósty rok życia - przypomina na portalu wSumie.pl Katarzyna Kawlewska.

Nowa ustawa edukacja z 2009 roku zakładała, że w 2012 roku do szkół trafią wszystkie sześciolatki. Jednakże ze względu na czas potrzebny samorządom na przygotowane szkół, przesunięto termin na 2014 rok. Mimo, że niemal upłynął wyznaczony termin na dostosowanie szkół do potrzeb młodszych dzieci, to nadal, jak wynika z informacji od Sanepidu, co druga szkoła w Polsce nie jest gotowa na przyjęcie sześciolatków.

Nie sądzę by samorządy zdążyły w dziesięć miesięcy zrobić to, czego nie udało się od 2009 roku. Problemy się mnożą, a gminy cierpią na  chroniczny brak funduszy. Ogromnym zagrożeniem dla samych dzieci jest czekająca je kumulacja. Brak wyobraźni Ministerstwa Edukacji Narodowej spowoduje, że w następnych latach szkolnych dzieci nijak nie pomieszczą się w szkołach.

Optymistyczne MEN oszacowało, że w 2013 roku do pierwszej klasy pójdzie 60% dzieci w szóstym roku życia.

Tymczasem okazało się, że znacznie przestrzelono wynik. Nie pomogły propagandowe spoty za grube miliony. Kiczowatość tych reklam nie zwiodła rodziców, ale wyostrzyła ich czujność. W wyniku czego do pierwszych klas trafiło zaledwie 15% spośród sześciolatków. A to oznacza, że za rok, w 2014 w szkołach skumulują się dwa roczniki, tj. pozostałe 85% rocznika 2007 i połowa rocznika 2008. Nie zapominajmy też o dzieciach z 2009 roku, które trafią do oddziałów szkolnych, bo mimo, że obowiązuje je roczne przygotowanie przedszkolne to w przedszkolach brakuje dla nich miejsc.

Nasze dzieci będą musiały uczęszczać na zajęcia na dwie zmiany a szkoły dla klas wprowadzą oznaczenia ze środkowych liter alfabetu- pierwsza J, K czy L.

Jeszcze gorsza sytuacja czeka dzieci, które trafią do placówki we wrześniu 2015 roku. Wówczas spotkają się na szkolnym korytarzu druga połowa rocznika 2008, cały rocznik 2009 oraz niemalże cały rocznik 2010. I tak dzieci z rocznika 2008 i 2009 trafią do klas pierwszych a z 2010 do oddziału potocznie zwanego zerówką. Pięciolatki znajdą się w szkole na skutek następnego świetnego punktu z ustawy MEN-u, który chwalebny w pomyśle, jest nie do zrealizowania w życiu. Chyba, że kosztem tychże dzieci z rocznika 2010, które zostaną wyrzucone z przedszkoli by zrobić miejsce czterolatkom. Konkretnie chodzi o to, że ustawa nakłada na gminy obowiązek zapewnienia od 1 września 2015 roku miejsca w przedszkolu dla każdego czterolatka.

Skąd więc samorządy wytrzasną tyle przedszkoli za dwa lata?

Na pewno ich nie wybudują, skoro dziś brakuje pieniędzy na wszystko, nawet na rytmikę czy logopedę. Wyjście będzie jedno. Przenieść pięciolatki do oddziałów szkolnych a tym samym zluzować przedszkola. I sprawa załatwiona, bez uszczerbku dla budżetu. A co z dziećmi? Dla wyrównania szans trafią do placówki, gdzie zamiast trzech posiłków czeka zimny catering i jedzenie na czas. Zamiast całodziennej opieki ciasna świetlica, zakładając dobrą wolę dyrektora, ponieważ normalnie pięciolatkowi nie należy się miejsce w świetlicy, gdyż nie jest uczniem szkoły. Do tego łatwo można przewidzieć, że ze względu na możliwości lokalowe szkół, zajęcia często odbywać się będą na drugą i trzecią zmianę. Ale na tych dwóch latach kumulacja się nie kończy. Każdego roku odbywać się będzie sukcesywne przenoszenie dzieci pięcioletnich pod nowe strzechy szkolne bo do 2017 roku mają się znaleźć miejsca w przedszkolach dla wszystkich trzylatków.

Najlepiej pokaże to prosty wykres:

Bez tytułu

Wykres to szacunkowy napływ dzieci do szkół (dane z Wikipedii „Urodzenia Żywe”) do klas 0- III. Przy czym od 2012 roku dzieci w wielu szkołach mają zajęcia na dwie zmiany.

Już w 2012 roku, w wielu szkołach z powodu przepełnienia dzieci uczyły się na dwie zmiany. W tym roku szkolnym sytuacja się tylko nasiliła. Niektóre z nich spędzają w szkole cały dzień. Do południa w świetlicy a po południu na zajęciach lub odwrotnie. A co będzie po kumulacji? Czy wystarczą trzy zmiany? Myślę, że MEN w swoich reformatorskich zapędach, zapomniał, że szkoły nie są z gumy i pomieszczą ograniczoną liczbę osób.

Jak podaje 24Kurier.pl, za trzy lata polskie szkoły podstawowe czeka kolejna rewolucja. Pomysł władz jest taki, że w tych placówkach powstaną… przedszkola. Miejsce starych „zerówek” zajmą klony pod nowym szyldem. Nikt z ministerstwa nie przekona mnie, że będą się czymkolwiek różnić od dzisiejszych oddziałów, poza nazewnictwem.

Po pierwsze nie ma środków na przebudowy czy dobudowy, po drugie, jak dotąd wszystkie obietnice MEN-u są bez pokrycia w praktyce. Gdzie w całym tym procederze jest sens? Czemu mają służyć te wszystkie zmiany? Sprawa upychania dzieci w szkołach wydaje być się zagadką. Najpierw trafiają do niej obowiązkowo sześciolatki, zaraz potem pięciolatki zmuszone są ustąpić miejsca w przedszkolu młodszym rocznikom. A za moment, w 2016/2017 roku otworzą się oddziały przedszkolne w podstawówkach.

Jako, że MEN mydli ludziom oczy bredniami o wyrównaniu szans i kłamliwymi wynikami badań, zastanawiająca jest prawdziwa hipoteza tych poczynań. Różni ludzie podają rozmaite powody. Boni mówi o ratowaniu ZUS-u, Szumilas o gonieniu Europy a eksperci z ramienia resortu o chłonnych umysłach dzieci i niepotrzebnie zmarnowanym roku w przedszkolu. Sądzę, że powód jest jak zwykle prozaiczny. Jeśli nie do końca wiadomo o co chodzi, to z reguły chodzi o pieniądze. Otóż utrzymanie przedszkolaka jest o wiele droższe niż tego samego dziecka w szkole. Według Urzędu Miasta w Szczecinie koszt pobytu ucznia w szkole jest ponad 3,5 razy tańszy niż dziecka w przedszkolu.

Średni koszt utrzymania ucznia w zerówce to ok. 170 zł miesięcznie a koszt utrzymania dziecka w przedszkolu aż 612 złotych.

informuje Robert Grabowski z biura prasowego UM w Szczecinie.

 

Cały tekst czytaj na portalu wSumie.pl

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych