Budżety narodowe do kontroli w Brukseli i w Berlinie. O kiju i marchewce Angeli Merkel

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Angela Merkel po raz kolejny wygrała wybory parlamentarne w Niemczech i wprawdzie zanim utworzy rząd z lewicą w ramach tzw. wielkiej koalicji, upłynie jeszcze sporo czasu, ale jak można przeczytać w niemieckich gazetach, że ma zdecydowane plany co do kolejnych poważnych zmian w funkcjonowaniu Unii Europejskiej.

W ostatnim numerze tygodnika Der Spiegiel został zamieszczony tekst o tym, że zaraz po wyborach do Europarlamentu, które odbędą się maju następnego roku i po wyłonieniu nowej Komisji Europejskiej (najprawdopodobniej z Niemcem jako jej przewodniczącym), szefowa niemieckiego rządu, przystępuje do ofensywy na forum europejskim.

Finałem ma być nowy traktat (traktaty), pozwalający Komisji Europejskiej na pełną kontrolę budżetów narodowych krajów strefy euro, a w przyszłości wszystkich krajów członkowskich.

Przypomnijmy tylko, że Donald Tusk podpisał pakt fiskalny (w którym znajdują się zapisy dotyczące ingerencji w procedurę budżetową krajów członkowskich) już w marcu 2012 roku, rok później został on przyjęty zwykłą większością głosów przez Parlament, a niedawno ustawę ratyfikacyjną podpisał także prezydent Komorowski.

Pakt zobowiązuje państwa nim objęte (na razie członków strefy euro ale także każdy inny kraj UE, który się na to zdecyduje), do zrównoważenia budżetu państwa, a jeżeli już pojawi się deficyt to najwyżej do poziomu 0,5% PKB.

Chodzi o tzw. deficyty strukturalny a więc sytuację w całym sektorze finansów publicznych (budżet państwa, budżety samorządów, budżety systemu ubezpieczeń społecznych), kiedy wydatki przekraczają dochody ale bez uwzględnienia zarówno dochodów jaki wydatków o charakterze nadzwyczajnym, bądź jednorazowym.

Do tej pory zgodnie z paktem Stabilności i Wzrostu, deficyt sektora finansów publicznych nie powinien przekraczać 3% PKB (a więc może być aż 6 razy większy niż ten wynikający z paktu fiskalnego), a niedotrzymanie tego poziomu oznacza wszczęcie procedury nadmiernego deficytu wobec kraju członkowskiego.

Wobec Polski taka procedura została wszczęta już w 2009 roku i wszystko wskazuje na to, że w najbliższych 2-3 latach nie ma szans, aby nasz kraj został z niej wyprowadzony.

Ale to nie wszystko. W traktacie znajdują się zapisy o mechanizmie korygującym przygotowywanym przez Komisję Europejską w odniesieniu do krajów, w których deficyt przekracza wyznaczony poziom deficytu strukturalnego, programach partnerstwa budżetowego i gospodarczego dla krajów objętych procedurą nadmiernego deficytu zatwierdzanych przez Radę UE i Komisję Europejską.

Są także zapisy o koordynacji polityki gospodarczej krajów paktu, a także konieczność przedstawiania Radzie i Komisji Europejskiej ex ante ( a więc przed podjęciem decyzji w kraju) reform polityki gospodarczej, które planuje się realizować w tych krajach.

Mamy więc do czynienia już w pakcie fiskalnym ze zgodą na ingerencję instytucji europejskich Rady i KE zarówno w politykę budżetową jak i politykę gospodarczą krajów, które paktem zostaną objęte.

Kanclerz Angela Merkel jak już wspomniałem chce forsować nowe uprawnienia dla KE, które dotyczyłyby na razie krajów strefy euro i polegałyby na zawieraniu obligatoryjnych porozumień, w których te kraje zobowiązywałyby się do przestrzegania dyscypliny budżetowej, poprawy konkurencyjności swoich gospodarek czy też realizowania określonych inwestycji.

Takie porozumienia zawierałyby określone wartości liczbowe i terminy ich realizacji, z możliwością kontroli wykonania podpisanych zobowiązań przez urzędników KE w dowolnym momencie.

Obok tego swoistego „kija” byłaby i „marchewka” w postaci dodatkowych środków z budżetu powstałego tylko dla krajów strefy euro.

Kanclerz Merkel jeżeli chodzi o realizację tego rozwiązania, nie ma zbyt wielu sojuszników (pomysł ten akceptuje między innymi premier Luksemburga), choć bardzo silnie wspierają ją wysocy urzędnicy KE, ale w takich sytuacjach jak cytuje Der Spiegiel zwykła ona mówić „Jestem osamotniona? Ale to nie ma znaczenia bo mam rację”.

Wygląda więc na to, że już w niedalekiej przyszłości budżety krajów unijnych, będą kontrolowane nie tylko w Brukseli ale także w Berlinie.

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych