Trzy lata od zbrodni z nienawiści do PiS: słowa przepraszamy, żałujemy nie zostały nigdy wypowiedziane

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. Wikimedia Commons/Zorro2212/lic. c.c. 3.0
fot. Wikimedia Commons/Zorro2212/lic. c.c. 3.0

Trzy lata temu w Łodzi zamordowany został Marek Rosiak, a ciężko zraniony Paweł Kowalski. Zbrodnia została popełniona z politycznej nienawiści.

Po trzech latach od tej zbrodni nic się w Polsce na lepsze nie zmieniło. Słowa przepraszamy, żałujemy nie zostały nigdy wypowiedziane.

Przypomnę słowa, które wypowiedziałem w Katedrze Łódzkiej nad trumna Marka Rosiaka, bo dziś nie znajduję niczego, co by z nich ująć albo dodać, poza słowami modlitwy o spokój Jego duszy.

Śmierć Marka Rosiaka przyszła tak nagle, że stajemy wobec niej w niedowierzaniu, w osłupieniu i stawiamy sobie pytanie "jak to się mogło stać?". Jak to się mogło stać, że ten człowiek, tak serdeczny i ciepły, człowiek wielkiego serca, wielkiej dobroci i miłości do ludzi zginął w niepojętym akcie politycznej nienawiści? Jak to się mogło stać? A jednak się stało.

19 października Marek Rosiak przyszedł jak zwykle do pracy w łódzkim biurze poselskim Parlamentu Europejskiego. Nad tym biurem znajduje się napis: "Prawo i Sprawiedliwość". Ten napis, ten znak, dobrze oddawał to, czym zajmowało się to biuro i czym zajmował się Marek Rosiak - pomoc ludziom, dochodzącym swoich praw i szukającym sprawiedliwości, tej sprawiedliwości, o którą dla prostego człowieka w Ojczyźnie naszej coraz trudniej. Są dziś w tej katedrze ludzie skrzywdzeni - ci, którym Marek Rosiak pomagał jako ostatnim, jeszcze w dniu swojej śmierci - przedsiębiorcy transportowi, transportowcy ziemi łódzkiej tracący swoje miejsca pracy. Ci ludzie ofiarowują mszę świętą za duszę Marka Rosiaka.

Biuro, w którym pracował było zawsze otwarte, każdy mógł tam przyjść. Przychodziło wielu ludzi, nikt nie był pytany skąd przychodzi, z jakiej jest partii, jakie są jego sympatie czy poglądy polityczne. Pytanie było zawsze jedno: "w czym trzeba pomóc?"

W czym pomóc... nie wiem czy to pytanie Marek Rosiak zdążył zadać człowiekowi, który 19 października, tuż po jedenastej, przyszedł do niego z pistoletem w dłoni i z nienawiścią w  sercu.

Ta nienawiść była adresowana. To była nienawiść do znaku, pod którym pracował Marek Rosiak - Prawa i Sprawiedliwości i do ludzi z tym znakiem związanych. Ziarno nienawiści wydało krwawy, tragiczny plon. Złe słowa rzucone gdzieś w przestrzeni odbiły się, zamieniły w kulę i ugodziły Marka Rosiaka śmiertelnym rykoszetem.

W obliczu strasznego skutku tych słów, tych złych słów jakże dotąd zabrakło jednego dobrego słowa - "przepraszamy". Jakże zabrakło ludzkiego słowa "żałujemy". Bez tych dwóch słów wszelkie gesty znaczą niewiele, znaczą zbyt mało. Jest jeszcze czas, żeby te słowa zostały wypowiedziane przez tych, którzy powinni je wypowiedzieć w imię sprawiedliwości i prawdy o tym, co zdarzyło się w Łodzi 19 października i w imię tego, by otworzyć drogę do prawdziwego pojednania. W imię tego, żebyśmy w Ojczyźnie naszej nie byli sobie wrogami, ale braćmi, prawdziwymi braćmi - spierającymi się czasem o wiele spraw, ale ,bo Ojczyznę mamy jedną. W tej Ojczyźnie każdy z nas ma tylko jedno życie, w dodatku krótkie i kruche. Jeśli to zrozumiemy ofiara życia i tragicznej śmierci Marka Rosiaka nie pozostanie daremna.

Pani Halino, żegnająca dziś swego męża, panie Marku, synu, żegnający się z ojcem, w chwili jak ta poza modlitwą nie ma lepszych słów na pocieszenie. Modlimy się dzisiaj razem z Wami.

Panie Marku, za chwilę z tej łódzkiej katedry pójdziemy za tobą w ostatnią Twoją drogę. Zabierzesz w nią dobre uczynki, z którymi szedłeś przez życie, zabierzesz je przed oblicze Pana Boga. Nam tu na ziemi pozostanie dobro, które czyniłeś, zapisane we wdzięcznej pamięci ludzi, w tej pamięci żyjesz i będziesz żył zawsze.

Panie Marku, nieodżałowany mój współpracowniku! Żegnam Cię i dziękuję za wszystko, za wszystko dobre, co robiłeś dla ludzi i co zrobiłeś dla mnie. Żegnam cię z ciężkim sercem i z tą myślą bolesną, że gdybym Cię nie prosił o współpracę w prowadzeniu moich poselskich spraw, może 19 października nie byłbyś w tym miejscu,w które przyszła po Ciebie śmierć. Wybacz.

Wiem, że lubiłeś muzykę, z całego świata, różną. Nie wiem, czy lubiłeś piosenki Georgesa Brassensa, bo chciałbym Cię pożegnać słowami jednej z nich. Słowami, które trochę dla Ciebie zmieniłem:

A gdy cię wezwał dobry Bóg
Za dobre czyny idź w ten próg,
Najlepszy adres jaki znam
Wprost do nieba bram

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych