Komisja Etyki TVP obradowała w środę nad tym, co zrobić z Tomaszem Lisem, który na swoim blogu zareklamował hotel i napój. Zagrożony możliwością ukarania Lis zjawił się na posiedzeniu Komisji aby przedstawić powalający argument na swoją obronę. Oświadczył, że reklama napoju i hotelu nie jest reklamą. Co za geniusz! Co za wyczucie czasu, w którym żyjemy! Idźmy dalej tym sposobem myślenia.
Lis powinien udowodnić, że nie jest dziennikarzem i w związku z tym nie może być zawieszony. Takie proste a takie genialne! Są ku temu poważne argumenty. Prawdziwy dziennikarz nie może pełnić roli polityka sprzyjającego obozowi władzy. Po prostu przestaje być wtedy dziennikarzem. Żaden kłopot to udowodnić. Wszyscy pamiętają w jaki sposób Lis w jednym ze swoich programów zadawał pytania Jarosławowi Kaczyńskiemu. Nie był to dziennikarz tylko agresywny adwersarz polityczny, nawet nie przeciwnik Kaczyńskiego ale wróg, który chce wdeptać rozmówcę w ziemię, zniszczyć go politycznie. Czy tak postępuje dziennikarz? Przypadek Lisa jest ciekawszy gdyż wszystko wokół niego jest czymś innym niż się wydaje. Redagowany przez Lisa „Newsweek Polska” nie przypomina amerykańskiego „Newsweeka” gdyż tygodnik zza Oceanu, wydawany obecnie tylko w wersji elektronicznej, nie ma tak bardzo lewackiej linii politycznej i nie epatuje półpornograficznymi okładkami. Program publicystyczny „Tomasz Lis na Żywo” w telewizji publicznej, która nigdy nie była publiczna tylko partyjna, informuje na stronie internetowej, że „omawia najważniejsze aktualne sprawy społeczno-polityczne” a przecież zajmuje się głównie nagonką na Kościół i krytyką PiS. W tym programie już od dłuższego czasu nie występuje nikt z największej partii opozycyjnej. Jak w takiej sytuacji można omawiać najważniejsze sprawy społeczno-polityczne wie tylko prowadzący program. Lis występuje także w piątki w „Poranku Radia Tok FM”, audycji będącej „pluralistycznym i wielostronnym przeglądem opcji, opinii, poglądów na każdy ważny i interesujący temat” (to nie jest dowcip lecz informacja o tym programie zamieszczona na stronie internetowej radia). W praktyce to głównie krytyka opozycji. Nic nie jest więc takie jakie być powinno. Wszystko wokół Lisa jest inne niż się oficjalnie podaje.
Tomasz Lis z łatwością może przyjąć linię obrony, wedle której funkcjonuje w nibyrzeczywistości i w związku z tym jest w stanie za nic nie odpowiadać. Musi tylko skupić się na tłumaczeniu innym, że to ich świat się skończył, że to oni tkwią w fikcji i będzie nietykalny. Być może zrozumiał to i wprawił tym samym w zakłopotanie Komisję Etyki TVP, która po usłyszeniu wywodów Lisa, że reklama nie była reklamą, stwierdziła, iż potrzebuje czasu na rozstrzygniecie co z tym Lisem i dopiero w przyszłym tygodniu ma ogłosić „wyrok”. Jeśli Lis wyjdzie z afery suchą nogą, nibydziennikarze, którzy prowadzą nibyprogramy w nibypublicznej telewizji a na boku zamieszczają nibyreklamy z sobą w roli głównej będą mnożyć się jak króliki ale w takiej nibyrzewistości żyjemy. Szlaki ku nowemu przeciera Lis. Przewodnik w nibyrzeczywistości medialnej.
Marek Czyrka
doktor historii
-------------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------------
TYLKO U NAS , wSklepiku.pl, możesz kupić najgorętszy gadżet sezonu!
Idealny dla wszystkich miłośników lemingozy! Kubek o głębokim wnętrzu.
Musisz go mieć!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/168972-lis-w-nibyrzeczywistosci-medialnej-powinien-udowodnic-ze-nie-jest-dziennikarzem-i-w-zwiazku-z-tym-nie-moze-byc-zawieszony
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.