Uwaga nadciąga kataklizm czyli nasza pani Hania - zostaje. I będzie się dalej starać. "Na samą myśl dostaję gęsiej skórki"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrz Ursynowa Piotr Guział po ogłoszeniu wyników sondy referendalnej, 13 bm. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, burmistrz Ursynowa Piotr Guział po ogłoszeniu wyników sondy referendalnej, 13 bm. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

Warszawa  już po referendum. Kampania referendalna polegała na robieniu wody z mózgu. Dziennikarze obserwowali akcję zbierania podpisów, budowali  dramaturgię na linii: burmistrz Ursynowa Piotr Guział - Platforma Obywatelska. Guział (fuj-niegodny)  to ten, co śmiał podnieść rękę na wiceprzewodniczącą PO i prezydent Warszawy w jednej osobie! Kiedy warszawiacy gremialnie podpisywali się na listach i podpisy zaczęło zbierać także Prawo i Sprawiedliwość, niezależne pióra  podniosły larum – kampania zbierania podpisów jest upolityczniona!

Kwestionowano także sposób zbierania głosów, sugerując, że sygnujący nie wiedzą co popisują. Innym etapem blokady referendum było kwestionowanie rejestracji list. Ostatecznie wyrok sądu potwierdził zgodność wszystkich procedur i stało się jasne, że referendum w Warszawie się odbędzie. Komisarz doliczył się wymaganej liczby podpisów pod wnioskiem o referendum, tj. 133 tys. 576  - to 10 proc. uprawnionych do głosowania w Warszawie; organizatorzy akcji zbierania podpisów informowali, że zebrali ich ponad 230 tys.

Pani Hania i PR

Od tej chwili gra rozpoczęła się na dobre i napięcie  rosło. Ale nie dlatego, że prezydent była nieporadna czy czasem nawet  żałosna. Choć wymieniano jej wpadki – od wycinki 300 drzew w ogrodzie Saskim, przez dramat ustawy śmieciowej, likwidację przedszkoli, zamykanie teatrów, aferę z kupcami na palcu Defilad, brutalną akcję wynajętych firm ochroniarskich, blokady  ulic, walące  się wieżowce w centrum przy okazji budowy metra, obronę sowieckiego pomnika czterech śpiących na Pradze, to  wszystko było mało istotne. Ogłoszono w mediach, że warszawiacy  źle się czują w swoim mieście,  bo  pani prezydent nie kontaktuje się z nimi osobiście. I na tych deficytach komunikacyjnych  i braku form  bezpośredniej personalnej łączności  cierpią wszyscy. Należy to więc zmienić!

Najciekawsze, że uwierzyła  w to nawet sama prezydent. Zatrudniony sztab public relations uświadomił jej, że ma zacząć bywać. Uświetniać, otwierać, namaszczać, ogłaszać, inaugurować. I tak się stało. Zaczęła bywać tam gdzie trzeba, uśmiechać się, wdzięczyć, pląsać. Oczywiście w świetle kamer i fleszy. Okazała się pojętną uczennicą. Jej aktywność zaczęła przypominać zachowanie nadpobudliwej dziewczynki. Od rana do wieczora gościła na ulicach, w szkołach, przedszkolach, żłobkach, wiaduktach czy metrze. Rozdając w tym ostatnim od samego rana kawę. Choć pech jej nie opuszczał, jednak do nagłych sytuacji była już coraz bardziej przyzwyczajona. Miała już swoje grepsy.

Nie ma co pomstować na deszcze

Wcześniej, gdy deszcz sparaliżował metro mówiła: „Klimat nam się zmienia, stąd nawałnice. Musimy się przyzwyczaić, zamiast na nie pomstować”. A gdy na Trasie Toruńskiej doszło  – po kolejnym niewielkim nawet deszczu - do zatopienia samochodów i konieczna była  ewakuacja stwierdziła, że trzeba zmodernizować w tym miejscu system kanalizacji, pozostały z lat 80-tych. Zapewniła, że zalania na Trasie AK nie wpłyną na otwarcie tunelu na Wisłostradzie. O osobach żądających referendum w sprawie jej odwołania, w stacji TVN 24 mówiła:

"Trudno mówić, że to są warszawiacy".

Widok na …tunel

O przedłużającym się zamknięciu tunelu Wisłostrady i zastępczym objeździe, w studio Polskiego Radia mówiła:

"Ten objazd jest dzisiaj bardzo chwalony, bo jest z widokiem, czego nie będzie, jak otworzymy tunel".

Inne komunikacyjne zamieszanie po zawieszeniu kursowania metra skomentowała m. in. słowami:

"No niestety, media trochę się nie spisały, ponieważ nie było informacji w nocy wysłanej do mieszkańców. Na naszej stronie oczywiście ona od razu była zamieszczona".

Pytana w Polskim Radiu  o to, czy  wie, ile kosztuje w Warszawie bilet 20-minutowy –odpowiedziała,  że nie wie tego:

dlatego, że jeżeli ja kupuję, to kupuję bilet jednorazowy. Na ogół jeżdżę samochodem z mężem".

O tak zwanych „squatersach”, okupujących różne miejsca, w studio telewizji Polsat News informowała:

"Niestety wypiją, zapalą papierosa, od tego robi się pożar. Także, no niestety, muszą służby porządkowe ingerować. U nas jest wystarczająca liczba dla bezdomnych w noclegowni miejsc".

Złośliwe wagony  metra

Groteskowa była sytuacja, gdy pewnego poranka  - niemal tuż przed referendum - prezydent uroczyście przejechała się nowymi wagonami metra Siemens Inspiro, a następnego poranka kolejka stanęła. Pasażerowie utknęli w godzinach porannego szczytu w drodze do pracy na stacji Kabaty. Pech chciał, że jazdę blokował system bezpieczeństwa, w sytuacji niedomkniętych automatycznych drzwi. Perony wypełnił rozgorączkowany  tłum pasażerów, a nowy Inspiro – dumnie tkwił  na stacji. Ruch w kierunku Młocin był zablokowany. Na torach zrobił się korek i kolejne składy miały problem z zawracaniem na stacji początkowej. Całe wydarzenie nie zraziło  prezydent. Znów kursowała po Warszawie. Mimo, że jej zaprzyjaźniona dziennikarka koleżanka- jeszcze z klubu 21 – redaktor Janina Paradowska, na falach stacji Tok FM błagała ją, by już nigdzie nie wychodziła.  Raczej zamknęła się w ratuszu i czekała na wyniki referendum.

Warszawiacy  umęczeni codziennym przemieszczaniem się po Warszawie w dniu referendum  zostali  w domach. Ci, co poszli w 95 procentach głosowali za odwołaniem prezydent. Frekwencja była jednak za mała. Zabrakło ok. 2 proc. głosów by wynik referendum był wiążący. Ci co pojechali na grzyby ( PO zachęcała warszawiaków by zamiast do urn poszli do lasu)  mogli żałować. Gdy dwa dni  po wyborach chcieli wracać do domu znów ogłoszono komunikacyjny kataklizm, związany z paraliżem na wjeździe do miasta na Trasie Toruńskiej. A przecież  miało już  być tak dobrze.

Ja dalej  będę się starać…

Zaraz po referendum wszystkie stacje pokazywały szczęśliwą prezydent, zapewniającą, że referendum bardzo jej pomogło, że dalej będzie się starać. Tak jak dotąd. Już na myśl o tym dostaję gęsiej skórki…

Może, zanim przyjdą kolejne wybory, prezydent chociaż zrobi jedno. Usunie z ratusza swój sztab PR, a zaoszczędzone pieniądze przeznaczy na dożywianie w noclegowni. Idzie jesień i zima, głodni i wychłodzeni nieszczęśliwcy znów będą kryć się po peronach Dworca  Centralnego. Niech przynajmniej oni coś zawdzięczają naprawdę pani Hani…

Artykuł ukazał się w miesięczniku "Moja Rodzina" nr 11 (2013)

 

 

 

 

-------------------------------------------------------------

-------------------------------------------------------------

Polecamy wSklepiku.pl książkę autorstwa Leszka Żebrowskiego"Paszkwil Wyborczej"

Leszek Żebrowski podjął się obrony dobrego imienia Polskiego Państwa Podziemnego i uczestników Powstania Warszawskiego. Opierając się na dokumentach i mało znanych źródłach pokazał, jak w świecie i w Polsce zakłamuje się naszą najnowszą historię oraz kto to robi i komu to służy.


Paszkwil Wyborczej

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych