Dąbrowski o ostatnim ataku komisji Laska: "manipulacja, jakiej się dopuścili, powinna się skończyć w sądzie". NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl, kam
fot. wPolityce.pl, kam

wPolityce.pl: Ostatnie badania prof. Wiesława Biniendy pokazują, że wystrzeliwane z dużą prędkością (do 300 m/s) próbki cienkościennego duraluminium nie kruszą się na odłamki w czasie zderzenia ze stalową ścianą. Tymczasem my wciąż słyszymy z ust członków komisji Millera i zespołu Laska, że w Smoleńsku tupolew rozpadł się na miliony kawałków, ponieważ z dużą prędkością (80 m/s) uderzył w drzewa oraz ziemię. Czy zatem eksperyment prof. Biniendy obala tezę komisji Laska?

Marek Dąbrowski, uczestnik I Konferencji Smoleńskiej: W mojej ocenie to badanie jest bardzo ważnym przyczynkiem do odtworzenia rzeczywistego biegu wydarzeń w kontekście zachowania się materiału, z którego jest wykonany samolot, przy wielkich energiach i prędkościach zderzenia, szczególnie z miękkimi gałęziami drzew. Należy jednak pamiętać, że sama prędkość lotu nie ma bezpośredniego i intuicyjnego przełożenia na prędkość odkształcenia i niszczenia materiału, z którego jest wykonany samolot. Mówił o tym kiedyś dr Grzegorz Szuladziński, bezskutecznie próbując wytłumaczyć ten brak zależności pewnemu profesorowi astrofizyki, znanemu skądinąd z publicznego obrażania załogi tupolewa oraz generała Błasika na forach internetowych. Wiążące wnioski w kwestii eksperymentu powinni zatem wyciągać wyłącznie fachowcy.

Wyniki badań powinny stać się przedmiotem debaty?

Mam nadzieję, że ten bardzo ważny eksperyment wykonany przez prof. Biniendę stanie się kanwą do dyskusji i uszczegółowienia tematu wpływu kilkunastocentymetrowych gałązek, w jakie miał uderzać tupolew, z powstaniem wielkiej ilości bardzo małych odłamków, z których dodatkowo nity zostały wyrwane od wewnątrz. Dyskusja taka powinna odbyć się wyłącznie w gronie specjalistów od uderzeń przy wielkich energiach i prędkościach oraz od gwałtownych zjawisk, jak np. wybuchy. Przypominam, że znamy z materiału fotograficznego taki właśnie, niewielki odłamek slotu, z którego nity zostały wyrwane na zewnątrz, znaleziony za ulicą Gubienki. Według oceny pana Macieja Laska i jego kolegów z KBWLLP samolot przed tą ulicą zderzał się z konarami drzew o średnicy od 10 do 15 cm.





Jakie wątpliwości ta debata powinna przede wszystkim rozwiać?

Ze szczególną uwagą czekam na opisanie mechanizmu niszczenia tego fragmentu i wyrwania od środka nitów przez Zespół dr.inż. Laska, w którym, nie wątpię, podobnie jak w gronie ekspertów Zespołu Parlamentarnego, znajdziemy specjalistów od zachowania materiałów przy uderzeniach wysokich energii oraz wybuchów. Nie potrafię sobie wręcz wyobrazić sytuacji, że Komisja Millera nie przeprowadziła w tej materii własnych badań laboratoryjnych, analogicznych do tych prof. Biniendy. Sądzę zatem, że dr Lasek, podobnie jak prof. Binienda, pokaże swoje wyniki i będzie okazja, aby je merytorycznie omówić, i kontynuować badania.

Eksperci zespołu Laska wskazują, że odpadanie z samolotu małych elementów w czasie katastrof lotniczych to norma.

To również wiąże się z ostatnimi badaniami profesora Biniendy. Zwykle w narracjach oficjalnych ucieka się od tematu wielkości szczątków i elementów, na jakie rozpadł się tupolew. Często rzeczywiście porównuje się z wyglądem szczątków inne katastrofy lotnicze, gdzie powstały duże ilości odłamków. Tyle tylko, że ignoruje się ich wielkość. Niektóre części samolotu zostały powydzierane z konstrukcji, znaleziono w Smoleńsku tak duże, jak i kilkucentymetrowe fragmenty poszycia. O tych ostatnich doktor Szuladziński w swoim raporcie mówił, że stanowią dowód wybuchu, i bezskutecznie starał się zmusić ekspertów Macieja Laska do refleksji i rozmowy na temat możliwego mechanizmu powstania tak małych odłamków.

Jednak nie doczekał się.

Pan Lasek jest bezradny np. wobec tego odłamka, który badał prof. Jan Obrębski. Ten odłamek nie jest zmiażdżony, ale wyrwany od środka konstrukcji. Ma ślady działania ognia, a także wyrwany zadzior. To oznacza, że wewnątrz było ogromne ciśnienie. To nie są uszkodzenia, które mogły powstać od uderzenia w drzewa.



Skąd to wiadomo? Możemy być pewni?

Od uderzenia w drzewa powstają zmiażdżenia, a także ma miejsce nieregularne wyrywanie materiału. Natomiast na zdjęciach prof. Obrębskiego mamy widoczny bardzo mały zadzior w 2-milimetrowym kawałku blachy oraz rozwarstwienie między dwoma warstwami blachy o tej grubości, którym prawdopodobnie nadmiar gazów pod olbrzymim ciśnieniem wydostał się na zewnątrz. Trudno więc mówić, że takie zniszczenia mogą być skutkiem uderzenia w drzewo. Takich uszkodzeń nie mogło spowodować drzewo. Profesor Obrębski, który jest doskonałym fachowcem od wytrzymałości materiałów, wyraźnie zaznaczył, że w jego opinii ten odłamek powstał w wyniku wybuchu.




Czy ostatnie badania prof. Biniendy tłumaczyć mogą rozpętaną nagonkę na naukowców współpracujących z zespołem smoleńskim? Prof. Binienda został zaatakowany, zarzucono mu fałszowanie zdjęć. Czy to może mieć związek?

Oczywiście. Nagonka ma na celu atak na wszystkich ekspertów i cały Zespół Parlamentarny, zaś ostatnia akcja medialna Pana Laska i jego kolegów jest tylko kolejną odsłoną w konsekwentnie realizowanej kampanii. Jednak sądząc po nieudolnych merytorycznie metodach używanych przez pana Laska, najbardziej niebezpieczny dla oficjalnej narracji okazał się właśnie prof. Wiesław Binienda. Cała prowokacja w sensie merytorycznym nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia. Pokazała jedynie, że członkowie komisji sami nie znają swoich własnych zdjęć i materiałów, a także nie mają bladego pojęcia o wyglądzie poszczególnych elementów wraku. Slot, który pokazał prof. Binienda, jest bowiem tym samym slotem, który oni pokazywali w swoich oświadczeniach, tyle, że sami o tym nie wiedzieli. Dodatkowo, pan Łojek i pan Jedynak mówili, że profesor Binienda na wyjściowym zdjęciu, które wykorzystał, coś zamalował tak, aby skrzydło wyglądało z tyłu jak całe, i na tej kruchej podstawie próbowali uczyć go etyki naukowej. Natomiast zdjęcie prezentowane przez prof. Biniendę było robione pod innym kątem niż to, które oni pokazali, i poszczególne fragmenty wraku widziane z daleka zlewały się ze sobą, dając złudzenie optyczne, że tworzą jedną całość.

 

Co to oznacza?

Gdyby obaj panowie znali prawa perspektywy i optyki, to nie postawiliby publicznie takich zarzutów, ponieważ to ośmiesza wyłącznie ich samych, a nie profesora Biniendę. Albo członkowie komisji Laska nie mają wyobraźni przestrzennej, albo też działają w ten krańcowo prymitywny sposób na polityczne zlecenie i próbują przy okazji przykryć własne zaniechania. Najskuteczniejszą według nich metodą działania jest zdyskredytowanie samego Biniendy, wmówienie społeczeństwu, że jest oszustem. To według nich zwalnia ich z obowiązku merytorycznej dyskusji z profesorem. Ta manipulacja, jakiej się dopuścili, powinna się skończyć w sądzie. Tyle, że to oni powinni skończyć na ławie oskarżonych, a nie prof. Binienda.

Rozmawiał Stanisław Żaryn
Fotografie pochodzą z materiałów z I Konferencji Smoleńskiej



Jak manipulowała Komisja Laska w czasie prowokacji przeciwko prof. Biniendzie

https://picasaweb.google.com/lh/photo/X86NyWXCdsJFLz1-brgdZdMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

 

https://picasaweb.google.com/lh/photo/gciLZVA-P0XEta_G97YH0dMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

 

https://picasaweb.google.com/lh/photo/U7iVuhUqiv3HgEiPyaN81tMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

 

https://picasaweb.google.com/lh/photo/bxLOtIu-9fF4Zv_qTNFTi9MTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

 

https://picasaweb.google.com/lh/photo/B1m_C5sL8gBTYNDU52qDztMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

 

 

https://picasaweb.google.com/lh/photo/oqXJXdzA95LZqXBnwzYq6dMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

https://picasaweb.google.com/lh/photo/pSQezrwisk6Mu50F9XwI_NMTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych