Trwa ostra walka o władzę wewnątrz Platformy Obywatelskiej. Znany publicysta porównuje ją do gangsterskich porachunków. Pojawią się "betonowe skarpetki"?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
schetyna.pl/ premier.gov.pl
schetyna.pl/ premier.gov.pl

Zarzuty o fałszerstwa, kompromitujące przecieki, czystki. To nie porachunki gangsterskie, to wybory w regionach PO

- o obyczajach politycznych w partii Donalda Tuska przypominających jako żywo "Chłopców z ferajny" Martina Scorsese pisze Andrzej Stankiewicz w „Rzeczpospolitej”.

Dziennik w artykule "Chłopcy z PO" przypomina, że wybór Tuska na szefa partii miał zakończyć okres konfliktów w partii rządzącej. Tak się jednak nie stało; prawdziwa wojna wybuchła dopiero teraz – podczas wyborów regionalnych - i na dodatek dotyczy struktur na terenie niemal całego kraju.

Wybory regionalne mają ważny kontekst – to otwarty pojedynek między marzącym o powrocie do władzy w partii i rządzie Grzegorzem Schetyną a premierem, który zrobi wszystko, by owo marzenie się nie spełniło. Tusk zdecydował się na otwarte rzucenie rękawicy Schetynie – poparł europosła Jacka Protasiewicza, który wystartuje przeciw niemu w wyborach szefa dolnośląskiej PO

- pisze Stankiewicz, który dodaje, że Protasiewicz nie ma szans na wybór, ale Tusk każąc ugodowo podejść do obecnego prezydenta Wrocławia Rafała Dutkiewicza pokazuje Schetynie, że ten musi "oglądać się za siebie" nawet na własnym terenie.

Schetyna nie ma ani chwili spokoju. Nie wyszedł co prawda "na ubite pole” przeciwko Tuskowi podczas wyborów na szefa PO. Ale nic to, teraz Tusk:

i tak po niego „przyszedł" – jak w PO eufemistycznie nazywa się wojnę o władzę

- dodaje „Rz” i opisuje jak to w tabloidach ukazała się informacja o tym, że szef regionu podlaskiego PO - Damian Raczkowski odbywa wojaże na Galapagos. Stało się to tuż po tym, gdy Raczkowski powiedział publicznie, że:

Ludzie Schetyny sfałszowali wybory, żeby uniemożliwić mi skompletowanie zarządu.

Dalej „Rzeczpospolita” opisuje „pranie brudów” przez ludzi PO na przykładzie informacji, np. ze Szczecina od europosła Sławomira Nitrasa, na temat „pompowania kół”.

Politycy PO nauczyli się pompowania kół ponad dekadę temu, gdy byli w Unii Wolności, gdzie ów rytuał był stałym elementem wewnętrznych wyborów. Tyle że wówczas takie zagrywki ocierające się o fałszerstwo pozostawały tajemnicą partyjnej kuchni. A teraz wszystko zostało wywleczone na wierzch przez samych polityków PO

- pisze dziennik i konkluduje:

W tych wyborach brudów jest tak wiele, że Platformie ciężko będzie się pozbierać po kampanii. Dziś, po ostrych ciosach poniżej pasa, widać już nawet, że najdotkliwiej pobici nie dotrwają do ostatniego gongu.

Slaw/ "Rzeczpospolita"

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych