Marcin Wolski: "Platforma oddaje Warszawę walkowerem. Działania polityków PO mogą im się odbić czkawką." NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Paweł Supernak
fot. PAP/Paweł Supernak

wPolityce.pl: Zawsze przed wyborami w miejscach publicznych, na osiedlach czy w blokach pojawiały się obwieszczenia dotyczące lokali wyborczych – ich miejsc i godzin otwarcia. Teraz jednak takich nie ma. Czy to jest jakiś sabotaż stołecznego ratusza?

Marcin Wolski: Zapewne jakaś dezinformacja. Podejrzewam, że dla ludzi aktywnych to nie jest przeszkoda – nie sądzę, żeby to były inne lokale niż te, w których odbywają się wybory. Niemniej dla wyborców młodych i nowych, to jest brak informacji. Władza, niezależnie czy jest to jej na rękę czy nie, powinna ułatwiać obywatelom udział w demokratycznych procedurach. Z drugiej strony, odwieczną taktyką rządzących, szczególnie takich, którzy nie chcą oddać władzy, jest forsowanie takich ordynacji, rozwiązań i utrudnień, żeby wynik wypadł maksymalnie korzystnie. W poprzednich wyborach takim sposobem było łączenie okręgów wyborczych. Pojawia się tu pytanie w którym miejscu kończą się działania dozwolone.

 

A zabronienie rozwieszania plakatów w metrze czy zakaz transmisji spotów w programach Polskiego Radia do jakich działań się zaliczają?

Zakaz rozwieszania plakatów czy transmitowania reklam w mediach publicznych to moim zdaniem, jest już przekroczenie tej granicy.

 

Czy takie działanie może się Platformie odbić czkawką?

Może się odbić czkawką podwójną. Po pierwsze: może się okazać nieskuteczne i to jest efekt na krótką metę. Natomiast drugi, o wiele gorszy – i pewny – skutek, może być taki, że żadnej partii w Polsce nie służy oduczanie ludzi od działań w interesie zbiorowości, od aktów obywatelskich. Ludzie, zachęcani do pozostawania w domach, mogą tak też się zachować podczas następnych wyborów, na których na przykład Platformie będzie bardzo zależało. Wszelkie mataczenia i działania widoczne nie budują prestiżu organizacji politycznej.

 

Obserwując rzeczywistość, można stwierdzić, że szeroko kampanię rozwinęło Prawo i Sprawiedliwość czy Warszawska Wspólnota Samorządowa – natomiast widoczny jest brak zaangażowania ze strony Platformy.

Oni grają w to, żeby nie grać. W sporcie nazwalibyśmy to walkowerem. Tu niestety mamy do czynienia z odpowiednią frekwencją, aby referendum było ważne. Wielokrotnie mówiłem, że jestem zwolennikiem zniesienia takiego progu. Jeżeli ktoś nie uczestniczy w tego rodzaju inicjatywach, wyklucza się od możliwości decydowania w sprawie. Jeżeli się ma jakieś poglądy, to należy pójść i dać im wyraz. Chwyt na obniżanie frekwencji jest po prostu działaniem nieładnym.

 

Czy zachęcanie do bojkotu referendum, czyli to co robi Platforma, może skutkować myśleniem warszawiaków, że zrobią na złość partii rządzącej i pójdą 13 października do urn?

Ile ludzi, tyle reakcji. Są ludzie, na których pewna presja działa, na inne osoby nie. To są stosunkowo niewielkie przepływy. Ten sam bodziec działa w inny sposób na ludzi przekonanych i w inny na nieprzekonanych. W tej chwili, ostatnia walka Platformy opiera się na sentencji: „warszawiacy, czy chcecie oddać władzę wariatom.” Jest to sugerowanie ludziom, że jeżeli Gronkiewicz-Waltz padnie, to prezydentem Warszawy zostanie Macierewicz. To jest ewidentne kłamstwo. Jeżeli prezydent stolicy zostanie odwołana, to Platforma ma jeszcze ruch z komisarzem. Jak nie – muszą być wybory. PO twierdzi, że wystawi w nich ponownie Hannę Gronkiewicz-Waltz i może ona wtedy wygra. A jak nie, to może wygra Kalisz? Posługiwanie się taką prostą manipulacją: nie idź na wybory, bo przyjdzie Macierewicz czy Kaczyński, jest straszeniem argumentami z najniższej półki.

rozmawiała Magdalena Czarnecka

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych