„Dlaczego Donald Tusk nie jest jak Angela Merkel?”, „dlaczego aprobata dla niego wynosi nie 65, ale 25 procent, a jego partia i rząd wpadły w turbulencje, których rządowi i partii Merkel udało się uniknąć?” spytał sam siebie Tomasz Lis. A dokładniej, naczelny „Newsweeka” spytał bliżej nieokreślonego, „byłego premiera”, który „nie jest wielkim entuzjastą obecnego rządu”.
Nie wiem, czy ten nieentuzjasta rządu Tuska wstydzi się nazwiska, czy dla jego dobra Lis wolał nie podawać go do publicznej wiadomości, w każdym razie ów rozmówca przyczynę sondażowego dołowania szefa rządu i PO sprowadził do jednego wyrazu: „naród”. Bo nami, Polakami, trudniej rządzić. To po pierwsze, a po drugie, „Tusk ma opozycję, która byłaby koszmarem dla każdego szefa rządu, Merkel nie wyłączając”, i która go „emocjonalnie po prostu wykańcza”.
W myśl zasady, od ogółu do szczegółu, Lis precyzuje:
Podczas gdy w niemieckiej polityce panuje duch konsensusu, szukania kompromisu tak długo, aż się go znajdzie, w naszej panuje duch wszechogarniającej wrogości - nie ustąpimy w niczym, sprzeciwimy się wszystkiemu, odsądzimy od czci i wiary, odmówimy prawa do dobrych pomysłów, a nawet do dobrych intencji.
Chodzi o to mianowicie, że Tusk ma „doskonały słuch społeczny”, że „po szaleństwie rządów PiS pragnieniem większości Polaków był święty spokój”, co było „fundamentem idei państwa na swój sposób defensywnego, dającego po prostu ludziom żyć”. I:
Trzeba być ślepcem lub głupcem, by zaprzeczyć, że gdy inne europejskie kraje upadały na buzię, Polska szła - szybciej lub wolniej - jednak konsekwentnie do przodu
- przypomina publicysta Lis, po czym podsumowuje wnioski płynące z postawionego sobie pytania:
Owszem, większość nie ma ochoty na rollercoaster, jaki zafundowałby nam Jarosław Kaczyński. Ale jednocześnie większość nie ma najwyraźniej poczucia, że Donald Tusk zaharuje się na śmierć, by o każdego w Polsce zadbać.
Po czym radzi:
Zwycięstwo Merkel musi być dla niego czymś inspirującym. Wygrać po raz trzeci - to byłoby coś. Ale aby wygrać, trzeba zacząć inaczej grać.
Jak? Tego już nie uściśla, zainteresowanych odsyłam do źródła. Rozumiem troskę redaktora Lisa o polityczną przyszłość Tuska i naszego kraju. Zawsze był troskliwy, że wspomnę sytuację sprzed lat, którą sam przypomniał w jednym z komentarzy, z nocy linczu na „nieudaczniku” - premierze Janie Olszewskim i innych „odjechanych”:
„Nocna zmiana", skądinąd film propagandowy i pełen manipulacji, ale niech tam. W jednej ze scen widać, jak stoję obok Moniki Olejnik i Barbary Górskiej, wtedy z Radia Zet. I to do nich, rzeczywiście kpiąco, ze śmiechem, mówię, że ktoś powinien powiedzieć Wałęsie "Panie prezydencie, niech pan nas ratuje”.
Dziś Tomasz Lis nie ma widać do kogo się zwrócić „ze śmiechem” i sam usiłuje ratować Polskę przed groźbą „rollercoastera”/diabelskiej kolejki Kaczyńskiego. Za przykład dla premiera Tuska ma posłużyć kanclerz Merkel, która „nie jest może wizjonerką, ale jest wybitnie sprawnym administratorem”.
Przykład doskonały! Lepiej wybrać nie można było. Tyle, że teza fałszywa i oparty na niej wywód błędny. Jak słusznie Lis zauważa, w niemieckiej polityce „panuje duch konsensusu”. Tak było w 2005 r., gdy po przedterminowych wyborach Merkel obejmowała schedę po Gerhardzie Schröderze. Były kanclerz chciał sprawdzić, czy uzyska społeczny mandat do dalszego sprawowania rządów. Nie uzyskał. Na chadeków z CDU/CSU głosowało 35,2 proc. wyborców, a na socjaldemokratów z SPD 34,2 proc. Więc zgodnie z wolą niemieckiego społeczeństwa, powstała tzw. wielka koalicja prawicy z lewicą. W tym samym czasie odbyły się wybory parlamentarne i prezydenckie w naszym kraju, które - jak zakładała PO - miały wyłonić „prezydenta z Gdańska” i „premiera z Krakowa”. Jednak Tusk przegrał był z Lechem Kaczyńskim, a jego partia musiała uznać wyższość PiS. Niestety, z czystej żądzy władzy zawiedziony Tusk nie dopuścił do powstania koalicji PO-PiS; jak mawiał Wiesław Gołas w skeczu „Dudka”, miał wolę milionów wyborców tam, „gdzie panu majstrowi słońce…”
Partykularne niedopuszczenie do utworzenia rządu Prawa i Sprawiedliwości z Platformą Obywatelską było z punktu widzenia Tuska zagraniem doskonałym i z czasem wyniosło go do władzy. Narzędziem pośrednim było bezprzykładne rozpętanie kampanii nienawiści wobec PiS, dyskredytacji urzędującego prezydenta i premiera w kraju i za granicą przez różnych „mężów stanu”, z Lechem Wałęsą włącznie. Coś, z właśnie w Niemczech jest nie do pomyślenia. Gdy swego czasu prowadziłem w telewizyjnej „Panoramie” polsko-niemiecki okrągły stół, w dyskusji uczestniczyli m.in. Hartmut Koschyk z CSU, obecnie wiceminister finansów RFN, oraz były wiceprzewodniczący SPD, dawny burmistrz Bremy Hans Koschnick. Obu tym politykom z rywalizujących partii ani przez myśl nie przeszło rozgrywanie swych politycznych interesów na obcym gruncie.
Trudno mówić, co by było, gdyby było, jak wyglądałby nasz kraj, gdyby był współrządzony przez koalicję wyłonioną w wyniku zawarcia konsensusu między PiS i PO. Do porozumienia nie doszło, choć partia Kaczyńskiego była gotowa oddać partii kierowanej przez Tuska kluczowe ministerstwa. Niestety, nie zaspokajało to jego urażonej ambicji…
Ekscesy Jarosława Kaczyńskiego i PiS stanowią niezmiennie fundament poparcia dla Platformy i Tuska. Ale jednocześnie żaden polski rząd nie funkcjonował, a żaden europejski rząd nie funkcjonuje w warunkach, gdy jest permanentnie przez główną partię opozycyjną delegitymizowany.
- pisze Tomasz Lis. Czyżby? Czy nie taką właśnie bronią posłużył się Donald Tusk i PO będąc w opozycji? Dziś jego rząd sam się „delegitymizuje”, co można wywnioskować właśnie w oparciu o porównanie polskiego premiera z kanclerz Niemiec. W ocenie Lisa, Merkel „nie jest może wizjonerką”. Otóż z całą pewnością jest, to ona dała Niemcom poczucie, że znowu są kimś w Europie i świecie, bynajmniej nie przez politykę „ciepłej wody w kranie”. Najpierw odważnie odgruzowała zrujnowane przez poprzednika relacje transatlantyckie, mimo, że wicekanclerzem i szefem dyplomacji w jej gabinecie był „consigliere Schrödera” Frank-Walter Steinmeier z SPD, i od chwili objęcia rządowego steru konsekwentnie rozbudowuje wpływy Niemiec w Europie oraz w polityce międzynarodowej w szerokim pojęciu. Jej poprzednik skonfliktował członków unii i wręcz doprowadził do podziału na „starą” i „nową” Europę, Merkel stała się najważniejszą postacią we wspólnocie - bez jej akceptacji nie zapadnie dziś w Brukseli żadna ważna decyzja. Niezależnie od mniej czy bardziej uzasadnionych zarzutów, że mebluje Europę po niemiecku, to ona dyktuje w UE warunki w przezwyciężaniu eurokryzysu, ale przede wszystkim dba o interesy własnego kraju.
Przykładami można sypać jak rękawa, od wprowadzenia dopłat za złomowanie starych aut przy zakupie nowych, co uchroniło całą tę branżę w RFN przed zapaścią i ocaliło ok. 200 tys. miejsc pracy, poprzez pakiet ratunkowy dla zagrożonych plajtą niemieckich banków (w przeciwieństwie do Polski, w RFN zagraniczne banki stanowią ledwie kilka procent ogółu), czy - jak ostatnio - zablokowanie w Brukseli i wydłużenie okresu przejściowego dla kryteriów ograniczenia emisji szkodliwych spalin przez samochody z dużą pojemnością silników, które są produkowane głównie w Niemczech, po opracowywanie i forsowanie tzw. pakietów stabilizacyjnych dla eurowaluty, rzecz jasna - czego bynajmniej nie ukrywa - także w interesie republiki.
Mówienie o Polsce, jako o „zielonej wyspie” należałoby wpisać ad absurdum. Mamy raczej do czynienia z wyspą wielkiego bezrobocia; podczas gdy w RFN wynosi ono 6,6 proc., u nas sięga de facto 30 proc., bo taka właśnie suma wyszłaby po dodaniu do oficjalnych danych około 2 mln Polaków, którzy emigrowali z kraju za chlebem. W RFN rząd, który opracowałby i nie wdrożył programu ożywiania rynku pracy i walki z bezrobociem byłby wysłany do diabła. Zamiast tego mamy politykę budżetową na kredyt; zadłużenie oficjalne i ukryte (vide „licznik Balcerowicza”) wzrosło za rządów Tuska do tego stopnia, że widmo powtórki greckiego scenariusza staje się coraz bardziej realne. A zaciągane pożyczki będziemy musieli spłacać wszyscy, z Tomaszem Lisem włącznie. Żaden rząd nie utrzymałby się Niemczech, gdyby jedyną pomocą dla kalek i ciężko chorych były telewizyjne zbiórki pieniędzy na protezy i niezbędne leki, gdyby na operacje i wizyty u lekarzy trzeba było czekać latami… Czy zapewnienie należytej opieki zdrowotnej nie należy do obowiązku rządu? Czym mam dalej wyliczać? To są fakty, których nijak nie da się podważyć nawet najsprawniejszym piórem.
Abyśmy zdrowi byli, Redaktorze Lis. Zaklinanie rzeczywistości, straszenie PiS-em, który był latami - że posłużę się Pańską retoryką - „odsądzany od czci i wiary”, któremu „odmówiono prawa do dobrych pomysłów, a nawet do dobrych intencji”, oraz mnożenie ostrzeżeń przed nadjeżdżającą, „diabelską kolejką” Kaczyńskiego dziś już nie wystarczą. Jaki jest koń, każdy widzi. Widzą to również komentatorzy poważnych gazet w Europie, którzy już po pierwszej kadencji wytykali rządowi Tuska nieróbstwo. Z jednym wszakże się z Panem zgadzam:
Angeli Merkel udało się przekonać Niemców, że nikt nie zatroszczy się o nich lepiej niż właśnie ona. Donald Tusk większości Polaków tego poczucia nie dał.
Racja, nie dał i już nie da. Nawet, jeśli uda mu się sklecić koalicję z postkomunistą, absolwentem partyjnej Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR, byłym premierem, który ustąpił ze stanowiska w oparach „afery starachowickiej” i „afery Rywina”, teraz na powrót liderem SLD Leszkiem Millerem, czego naszemu krajowi po prostu nie życzę.
-------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------
Do nabycia TYLKO w naszym wSklepiku.pl!
Najgorętszy gadżet sezonu. Idealny dla wszystkich miłośników lemingozy. Kubek o głębokim wnętrzu.
Musisz go mieć!
Oni są lemingami - a Ty? Oni piją kawę ze starbunia - Ty możesz ją pić z naszego kubka! Najlepsza kawa, najsłodsza herbata - tylko z lemingowego kubka wPolityce.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/167609-diabelska-kolejka-co-z-tym-tuskiem-w-odpowiedzi-na-zmartwienia-tomasza-lisa
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.