„Kurica Putina”. Jak długo jeszcze damy się rozgrywać przez Rosjan w sprawie smoleńskiej tragedii?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Prezentacja raportu KBWLLP / fot. kprm.gov.pl
Prezentacja raportu KBWLLP / fot. kprm.gov.pl

Chorzy, debile, zdrajcy, manipulatorzy, kłamcy, mąciciele, oszczercy, rozrabiacze, cynicy, prowokatorzy, kabaret… - ile jeszcze wzajemnych inwektyw padnie z ust uczestników wojny polsko-polskiej na temat przyczyn tragedii z 10 kwietnia 2010 r.?

Zamiast wspólnych badań i rzeczowej dyskusji najwybitniejszych specjalistów z kraju i zagranicy, mamy wyznawców teorii rządu lub opozycji. Teorii, ponieważ po prawdzie ani Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego Jerzego Millera, ani z urzędu popularyzujący jej wnioski zespół Macieja Laska, ani zespół posła Antoniego Macierewicza nie mogli przeprowadzić wnikliwych analiz, gdyż wszyscy dysponują mniejszymi czy większymi strzępami danych i informacji, w tym niepełnymi kopiami nagrań, łaskawie udostępnionymi przez Rosjan.

Rzeczywistość jest taka, że czarne skrzynki z prezydenckiego Tupolewa pozostają w ich rękach, notabene jednego rejestratora parametrów lotu w ogóle „nie odnaleziono”, wrak polskiego samolotu rządowego jak leżał, tak leży na podsmoleńskim klepisku, najpierw zrzucony jak kupa złomu przeznaczonego do sprasowania, pocięty, zdewastowany, wreszcie… umyty, ogrodzony i zadaszony po uwłaczających godności prośbach z Warszawy o jego zabezpieczenie, drzewa z terenu katastrofy są wycięte, ziemia zniwelowana spychaczami i pokryta betonem, niektórzy świadkowie i uczestnicy tych zdarzeń rozpływają się w powietrzu, do innych nie ma dostępu, w ich miejsce pojawiają się nowi, jak mieszkańcy okolic tej tragedii… - a wszystko to mają usprawiedliwiać dwa słowa: „rosyjska specyfika”. Poza tym, jak twierdzi propagandzista Maciej Lasek, wszystko jest jasne.

Doprawdy? Nic nie jest jasne, poza tym, że w ziemi leży 96 pasażerów prezydenckiego samolotu, ofiary największej tragedii w czasach pokoju w naszych dziejach. Na temat jej przyczyn są jedynie sprzeczne teorie, wysnute ze śledztw prowadzonych na odległość i korespondencyjnie, i jest narodowa trauma, głębokie podziały w polskim społeczeństwie, szarpanym na wszystkie strony przez polityków przekonujących do swych racji.

Rosjanie mogą się cieszyć: ich taktyka skutkuje, monolit, który ukształtował się wśród Polaków wokół mordu katyńskiego nie istnieje, jest wewnętrznie skłócona, rozdarta Polska. Czy nie o to chodzi…? Bo nikt przecież nie zaprzeczy, że gdyby wszechwładnemu, niekoronowanemu carowi Rosji Władimirowi Putinowi zależało na dogłębnym wyjaśnieniu przyczyn tragedii smoleńskiej, gdyby na katyńsko-smoleńskiej cezurze chciał naprawdę budować rosyjsko-polskie pojednanie, śledztwo byłoby od początku prowadzone wspólnie, wzorowo i wzorcowo, może nawet z udziałem bezstronnych, zagranicznych ekspertów od katastrof lotniczych, ba, cały teren lotniska byłby ogrodzony, pod szklanym dachem, z ziemi byłby wygrzebany każdy drucik, każda niespalona zapałka, wrak pieczołowicie złożony, czarne skrzynki przekazane do analiz komisji mieszanych, nie mówiąc już o tym, że w żadnej z 96 trumien nie znalazłyby się zbezczeszczone, przemieszane zwłoki, z dodatkiem śmieci…

Pojednanie istnieje tylko na cmentarzach

- mawiał Józef Stalin.

Rozpowszechniane nad Wisłą usprawiedliwienia dla tych koszmarnych nieprawidłowości „rosyjskim bałaganem” i „dumą” Rosjan, którzy „nie lubią przyznawać się do błędów” (licentia poetica: premier RP Donald Tusk), brzmią jak sofizmaty. W Rosji nic nie dzieje się przypadkowo. Jeśli Rosja chce, Rosja potrafi. Pytanie, czy chce i, co jest rzeczywistym celem Kremla?

Nie trzeba kupować narodu, wystarczy mieć tych inżynierów dusz i to zupełnie załatwia problem zniewolenia

- że jeszcze raz posłużę się wypowiedzią Stalina a propos sytuacji w powojennej Polsce.

Na tych naukach wychowywał się młody Putin (de facto wnuk kucharza Lenina i Stalina), który już podczas studiów wstąpił do Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, a po studiach z zamiłowania podjął służbę w KGB. Kto jak kto, ale były agent w Dreźnie, werbujący ludzi dla sowieckiego wywiadu i odpowiedzialny za inwigilację naukowców, wie jak posługiwać się „inżynierami dusz”.

Dla prezydenta Putina naukowcy nie mają być niezależnymi autorytetami, lecz narzędziem w rękach polityków. Krótko mówiąc, Polska zwarta, silna i wpływowa w Europie nie leży w interesie „cara”. Świadomie czy nieświadomie, nasi politycy i dobierani przez nich naukowcy prowadzą z sobą wojnę, w której głównym dowodzącym jest właśnie Putin. Zamiast zwarcia szeregów, choćby każdy z nich miał na wstępie różne podejrzenia, i wyjaśniania punkt po punkcie przyczyn katastrofy prezydenckiego Tupolewa, tracą energię w walce wyniszczającej ich samych i w efekcie osłabiającej całe państwo polskie.

PO-PiS-u nie ma nawet w obliczu tak wielkiego wstrząsu, jakim był kwietniowy dramat sprzed trzech lat. Tzw. zespół smoleński Laska wzywa Macierewicza, by ten przedstawił… dowody na jego wersje przyczyn tragedii smoleńskiej:

Zwracamy się do zespołu parlamentarnego, przewodniczącego Antoniego Macierewicza i jego ekspertów, aby zachowali powagę instytucji, które reprezentują, i osobisty honor. Pokażcie dowody na swoje teorie albo zakończcie prace swojego zespołu i przeproście za to, że przez ponad trzy lata wprowadzacie w błąd opinię publiczną i media

- żąda przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.

I dalej:

Postawcie honor nauki i polskiego naukowca nad polityczne interesy. Miejsce na naukową dyskusję jest u boku specjalistów, a nie polityków.

- pisze Lasek w swym oświadczeniu.

Przy okazji en bloc dyskredytując bardziej utytułowanych i doświadczonych od niego naukowców, którzy usiłują rozwikłać „tajemnicę smoleńską”:

Po ujawnieniu przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie zeznań tzw. ekspertów Macierewicza okazało się, że żadna z tych osób nie posiada kwalifikacji do autorytarnego wypowiadania się co do przyczyn katastrofy…

W kwestii formalnej, szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego Jerzy Miller jest absolwentem Akademii Górniczo-Hutniczej, którego doświadczenie „lotnicze” opiera się na wcześniejszej pracy w Instytucie Obróbki Skrawaniem. Nie umniejszam jego wiedzy fachowej, zwracam jedynie uwagę, że np. przy wyjaśnieniu katastrof lotniczych potrzeba specjalistów różnych dziedzin, np. przy ustalaniu przyczyn lądowania przed czterema laty na rzece Hudson amerykańskiego Airbusa zatrudniono m.in. ornitologów. Deprecjonowanie i kpiny z wiedzy ekspertów współpracujących z zespołem posła Macierewicza - którzy w opinii premiera Tuska są „kabaretem” - jeszcze bardziej polaryzuje i zaognia sytuację. Czy o to właśnie chodzi?

Kto dziś pamięta, na jakiego oszołoma wykreowano wówczas ministra spraw wewnętrznych Macierewicza, gdy w 1992 r. ośmielił się przedstawić do wyjaśnienia listę współpracowników bezpieki, na której znalazło się m.in. nazwisko Lecha Wałęsy vel Bolka, oraz marszałka Sejmu, szefa własnej partii Wiesława Chrzanowskiego, co przyczyniło się do zaaranżowanego naprędce przez pokojowego noblistę odsunięcia od władzy rządu premiera Jana Olszewskiego.

Niestety, także niektórzy „dziennikarze” mięli i mają w tym swój wielki wkład, rolę przydatnych idiotów pełnią też znane postaci, które dziś własnym nazwiskiem usiłują podeprzeć wygodną dla nich z jakichś innych względów wersję rządową.

Gdyby papież Jan Paweł II ożył, przyszedł do tych ludzi przed krzyżem na Krakowskim Przedmieściu i powiedział: >>Uwierzcie mi, to nie był zamach<<, to by na niego napluli i powiedzieli, że Tusk sobowtóra znalazł. Z nimi nie ma dyskusji

- skwitował „manipulowanie trupami” ekranowy gwiazdor z czasów PRL-u Daniel Olbrychski.

Nie chcę posądzać go o brak inteligencji, aby mógł pojąć, że wyjaśnienie przyczyn katastrofy nie jest sprawą „wiary”, że wszelkie wątpliwości, nawet gdyby były bezpodstawne, wynikły z tego, że dotychczasowe dochodzenie prawdy jest parafrazą śledztwa, prowadzonego w oparciu o fragmentaryczne dane z drugiej ręki, wizje lokalne i mierzenie brzozy po kilku latach od dnia, gdy rzekomo miała uciąć skrzydło samolotu.

Czy zaufanie do państwa można mierzyć w procentach? Jeśli tak, skoro jedna trzecia Polaków uważa, że mógł nastąpić zamach, a do tego spora część społeczeństwa nie ma w tej kwestii zdania, czy nie należałoby połączyć siły i środki, aby rozwiać istniejące, bynajmniej nie bezpodstawne zastrzeżenia? Zaufanie do państwa jest lub go nie ma. W tym przypadku podważona została jedna z fundamentalnych zasad jego funkcjonowania, począwszy od 31 maja 2010r., gdy Jerzy Miller podpisał w Moskwie rządowe memorandum określające warunki prowadzenia śledztwa.

Jak długo jeszcze damy się rozgrywać przez Rosjan w sprawie smoleńskiej tragedii? Prezes PAN prof. Michał Kleiber zdaje się to rozumieć i apeluje do ekspertów obu stron o podjęcie debaty. Zapewne i po niej będą istniały rozbieżności, tym bardziej, że z uwagi na postawę Rosji obie strony poruszają się po omacku, jednak dopóki nie zostanie uczyniony ten pierwszy krok i nie dojdzie do bezpośredniej polemiki specjalistów, a z czasem ich wspólnego opracowania nawet z aneksem rozbieżności, dopóty pozostaniemy osłabioną przez wewnętrzny rozdarcie, „kuricą” Putina.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych