Prezydencki projekt zakładający m.in. podniesienie progu frekwencji w referendach dotyczących odwołania władz lokalnych trafi do sejmowej komisji samorządu terytorialnego. Posłowie nie zgodzili się w piątek na odrzucenie go w pierwszym czytaniu.
Za wnioskiem o odrzucenie projektu zagłosowało 183 posłów, przeciwko było 254, a 3 wstrzymało się od głosu.
Tuż przed głosowaniem posłowie: PiS - Jacek Sasin; Ruchu Palikota - Tomasz Makowski i poseł niezrzeszony Przemysław Wipler ostro skrytykowali zapis dotyczący podniesienia progu w referendach ws. odwołania władz.
Jacek Sasin podkreślał, że konstytucja daje prawo do referendum ws. odwołania władz samorządowych pochodzących z wyborów bezpośrednich.
Pytam pana prezydenta Bronisława Komorowskiego, dlaczego będąc, zgodnie z tą konstytucją, strażnikiem jej zapisów (...) chce tak brutalnie ten przepis złamać? Panie prezydencie, dla kogo pan to robi?
- mówił.
Czy chce pan takiego samorządu, jak w latach ubiegłych, kiedy prezydenci rządzili z cel więziennych?
- pytał. Jak dodał, jako współpracownik poprzedniego prezydenta Lecha Kaczyńskiego wie, że "on nigdy takiej antyobywatelskiej ustawy do parlamentu by nie skierował".
Tomasz Makowski z RP oświadczył, że zapis ws. referendum odwoławczego jest "skandaliczny". Jak mówił, jest to założenie drutu kolczastego na obywateli, którzy poprzez taki zapis nie mogą odwołać władzy.
Tam jest napisane - obywatelu, wara od władzy
- dodał. Pytał prezydenckiego ministra Olgierda Dziekońskiego, który przysłuchiwał się piątkowym obradom, czy prezydent wycofa się z tego zapisu.
Przemysław Wipler przekonywał, że projekt przygotowany przez Bronisława Komorowskiego ma zlikwidować mechanizm, który umożliwia obywatelom odwoływanie złych prezydentów, burmistrzów, wójtów.
Pytanie, kogo chcecie chronić? Czy chodzi wam konkretnie o panią prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz?
- mówił.
Zdaniem prezydenckiego ministra Olgierda Dziekońskiego pytania posłów świadczą o tym, że nie uczestniczyli w czwartkowej debacie.
Celem przedłożenia pana prezydenta jest wzmocnienie udziału mieszkańców w samorządzie terytorialnym poprzez wprowadzenie mechanizmu referendum (merytorycznego) bezprogowego i wiążącego władze lokalne
- powiedział.
Jak przekonywał, musi być ktoś, kto te żądania wyrażone w referendach będzie w stanie wykonać.
Zatem musi być pewna stabilność władzy przedstawicielskiej wybranej w drodze odbywających się co cztery lata wyborach samorządowych
- powiedział Dziekoński.
Nie może być tak, aby mniejszość referendalna odwoływała osobę, która została wybrana większością w ramach wyborów
- mówił minister.
Głównym celem projektu ustawy o współdziałaniu w samorządzie jest, według Kancelarii Prezydenta, zwiększenie wpływu mieszkańców na działanie samorządów m.in. poprzez prawo mieszkańców do inicjatywy uchwałodawczej.
W trakcie czwartkowej debaty odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu chciały kluby: PiS, RP i SP.
Z największą krytyką spotkał się zapis prezydenckiej propozycji dotyczący podniesienia progu w referendum dot. odwołania władz lokalnych. Referenda lokalne według projektu byłyby ważne bez względu na liczbę uczestniczących w nich osób; obecnie referendum jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział co najmniej 30 proc. uprawnionych do głosowania.
Wyjątkiem w propozycji jest referendum w sprawie odwołania władz samorządowych wyłonionych w wyborach bezpośrednich; dla jego ważności konieczna byłaby frekwencja nie mniejsza niż w czasie wyborów. Obecnie referendum takie jest ważne, jeżeli wzięło w nim udział nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w głosowaniu.
PAP/Wuj
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/167343-komorowski-w-dziwny-sposob-broni-konstytucji-nie-chce-odwolywac-np-prezydenta-miasta-ktory-zostal-skazany