Mamy już wyniki wyborów parlamentarnych w Niemczech. Partia CDU uzyskała 41.5% głosów, tak więc Angela Merkel zostanie kanclerzem Niemiec po raz trzeci. W brytyjskiej prasie porównuje się Merkel do Żelaznej Damy - premier Margaret Thatcher, która także trzy razy wygrała dla konserwatystów wybory.
Jeszcze jedna ciekawa koincydencja: do absolutnej większości CDU zabrakło tylko 4 mandatów! Z technicznego punktu widzenia Merkel znalazła się w podobnej sytuacji co David Cameron 6 maja 2010 roku. Zwyciężyli konserwatyści, przed laburzystami i liberalnymi demokratami, ale do bezwzględnej większości zabrakło im 20 mandatów.
Po raz pierwszy od 1974 roku pojawiła się sytuacja zwana „hung parliament”, „zawieszenie parlamentu”, kiedy na skutek braku bezwzględnej większości, wygrana partia zaczyna negocjacje z ewentualnymi koalicjantami. Trzy lata temu Cameron nie dogadał się z Partią Pracy - różnice programowe, a raczej tradycyjna niechęć między dwiema wiodącymi partiami okazały się nie do pokonania. A potem, o dziwo, przyszły premier zdołał się porozumieć z Liberalnymi Demokratami, znacznie bardziej lewicowymi niż po-blairowska Labour Party.
Angela Merkel znajduje się w bardziej komfortowej sytuacji niż Cameron trzy lata temu. SDP to jednak centrolewica, podczas gdy brytyjska koalicja rządowa torysów z liberałami do dziś owocuje zgniłymi kompromisami, zwłaszcza w dziedzinie bioetyki i obyczajów. Dotychczasowy koalicjant Angeli Merkel, FDP, w ogóle nie znalazł się w parlamencie, więc najbardziej prawdopodobna wydaje się układ z największą partią opozycyjną, SPD, która uzyskała 25.7% głosów.
Nie ma między nimi tak wielkich różnic programowych jak między brytyjskimi koalicjantami: obie partie zdecydowane są ratować euro, podobna polityka gospodarcza, oparta na eksporcie, pomoc małemu biznesowi, utrzymanie bezrobocia na niskim poziomie 6.8%, podczas gdy w Wielkiej Brytanii notuje się już 9.8%. Czy kolejne wybory do Bundestagu zmienią coś w relacjach Niemcy – Wielka Brytania? Wątpię.
Wprawdzie 16 sierpnia brytyjskie media/Daily Telegraph, Daily Mail/przyniosły zaskakujące spekulacje, „czy UK i Niemcy, Austria i Holandia, zjednoczą swoje siły w bitwie z Unią Europejską, aby zlikwidować socjal dla emigrantów?” Daily Telegraph, przyniósł nawet wiadomość, że niemiecki rząd, zdając sobie sprawę z konieczności reform w Unii, powołał specjalną grupę do kontaktów z Brukselą, ale to chyba zbyt daleko idące spekulacje. Owszem, 16 sierpnia Angela Merkel powiedziała publicznie, iż „Niemcy chciałyby, aby Bruksela oddała trochę kompetencji z powrotem do krajów członkowskich”, lecz kiedy dodała, że ma się to odbyć „po wyborach do Bundestagu 22 września”, informacja zapachniała „kiełbasą wyborczą” dla niemieckich eurosceptyków. Jeśli nawet jest to zapowiedź niewielkich reform Unii, czy one Brytyjczykom wystarczą? Nie sądzę.
W Wielkiej Brytanii nastroje eurosceptyczne rosną. Dziś aż 73% Anglików nie akceptuje modelu współpracy z UE, a gdyby referendum w sprawie wyjścia z Unii odbyło się na początku tego roku, 47% głosowałoby „za”. David Cameron w swoim słynnym speechu w Agencji Bloomberga oznajmił, że „obecny model współpracy z UE nie zadowala obywateli jego kraju”, że „w referendum w 1975 roku wprawdzie głosowali za wstąpieniem do Wspólnego Rynku, ale nie za integracja w stylu Stanów Zjednoczonych”, i że zbyt wiele ośrodków decyzyjnych zostało przeniesionych z Londynu do Brukseli”. Zażądał reform Unii, ale dziś Brytyjczycy oczekują więcej. Już byliśmy świadkami niesnasek w rządzie Camerona, rebelii back, ale i front benchers w izbie Gmin, no i premier czuje na plecach oddech UKIP-u, Narodowej Partii Wielkiej Brytanii, która wyjście z Unii uczyniła głównym punktem swego programu. Nad Tamizą dostrzega się także coraz silniejsze nastroje anty – niemieckie, Brytyjczykom nie podoba się także niemiecka dominacja w Brukseli. Oraz – pomimo kryzysu – ich świetne wskaźniki gospodarcze. Kilka dzisiejszych headline’ów także nie przesadza z sympatią do Niemców: ”Kanclerz Niemiec rozpoczęła polowanie na partnera koalicyjnego” i „Samozadowolenie, to największe ryzyko niemieckiej gospodarki”. Tak więc eurosceptycyzm w Niemczech maleje, w Wielkiej Brytanii – rośnie.
Stopień zadowolenia ze swego lidera tam, sądząc po wynikach wyborów, wzrasta, na Wyspach – maleje. Oczekiwania obywateli brytyjskich i niemieckich najwyraźniej „się rozjeżdżają”. Czy propozycje reform Unii zapowiedziane w sierpniu przez Merkel, oczywiście jeśli nie były to czcze obietnice wyborcze, Brytyjczykom wystarczą? Moim zdaniem – nie. Konflikt między oboma krajami będzie się pogłębiał wprost proporcjonalnie do wojny Wielkiej Brytanii z Brukselą. Oraz rozziewem między kwitnącą niemiecką gospodarką, a kulejąca brytyjską. A kilka dni temu minister finansów George Osborne zapowiedział kolejne cięcia w wydatkach publicznych i „zaciskanie pasa”. Elżbieta Królikowska-Avis. Londyn, 23 września 2013 roku.Komentarz ukazał się na portalu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/167083-wybory-do-bundestagu-a-wielka-brytania-w-brytyjskiej-prasie-porownuje-sie-merkel-do-zelaznej-damy-ktora-takze-trzy-razy-wygrala-wybory
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.