Prawie wszyscy, ujmując procentowo – ok. 90-kilka procent, jedziemy na tym samym wózku: od ministra po księdza, robotnika i chłopa. Ale nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, z różnych względów: naiwność, brak umiejętności szerszego spojrzenia, lenistwo, chwilowe powodzenie, brak wiedzy, zwłaszcza historycznej i zwykłego rozsądku, zauroczenie nowoczesnością, a także brak wyobraźni, poczucia odpowiedzialności i identyfikacji z prawdą.
Takie nastawienie w czasach stabilnych jest już pewną nienormalnością, ale jeszcze amortyzowane przez istniejące struktury państwowe, przez osobisty związek z rodzimą kulturą i obyczajami, a także przez wspólne doświadczenie historyczne. Natomiast czasy niestabilne sprawiają, że ów symboliczny, wspomniany wyżej, wózek zaczyna poruszać się po torach, które układają nam inni. A więc wszyscy, bardzo niewygodnie, jedziemy w nieznanym kierunku.
Usadowieni na ruchomej platformie, staramy się walczyć o swoje miejsce – nie na ziemi, lecz na tej niestabilnej przestrzeni i zupełnie nie zauważamy, że jest ona w ruchu. Trwa walka nie o zatrzymanie wózka, lecz o miejsce i przestrzeń na nim, o dochód i karierę. Jeden drugiemu chce wyrwać jak najwięcej dla siebie, zupełnie nie dostrzegając kierunku w jakim on zmierza. Wszyscy dostają wciąż jakieś gadżety: internet, komórki laptopy, tablety. W tych gadżetach mogą realizować swoją wolność poza jakąkolwiek kontrolą. I to chodzi. Wszyscy czują się wręcz szczęśliwi. Tańczą. Ale ta wolność z reguły nie wychodzi poza granice pornobiznesu, pedofilii, zoofilii itd. A skutek? Upada poziom kultury, nauczania, wiedzy humanistycznej, a także radykalnie pogarsza się stosunek człowieka do człowieka. Ogólnie – cywilizacja bardzo dba o to, aby towarzystwo nie zauważyło w jakiej jest sytuacji i przypadkiem nie wyszło ze swojej bajki. A platforma wciąż jedzie.
Dezorientacja jadących na platformie jest do tego stopnia posunięta, że jakakolwiek krytyka, a już broń Boże zakaz, natychmiast spotyka się ze zmasowana reakcją porównywalną do obrony niepodległości. Autor, i trzeba to zaznaczyć, oczywiście nie ma nic przeciwko tym gadżetom, sam je używa, jest natomiast przeciwny ześwinieniu się człowieka i takiej wolności, która realizowana jest w przestrzeni wirtualnej. Dziś sieć jest wielkim osiągnięciem człowieka. Może służyć mu i szkodzić, ale przy okazji jest również pierwszym narzędziem walki propagandowej i sabotażowej. I tu trzeba się bronić. Niepodległość, tę pozakomputerową, trzeba nadal bronić z taką samą determinacją, jak przez 1000 lat naszych dziejów. Gdy utracimy niepodległość zewnętrzną, ktoś, kto stanie się naszym nowym gospodarzem, przestrzeń komputerową może nam ograniczyć lub nawet odebrać: dawniej, jak demokrację a dziś, jak zabawkę. W sieci dąży się do blokady tak samo, jak dawniej do ograniczenia niepodległości. Oprócz narzędzi w tym względzie nie zmieniło się nic. Dowodem na to jest nasza świadomość państwowa i kulturowa, a także skłonności do ześwinienia. I oczywiście nie dotyczy to tylko Polaków.
Warto więc zauważyć, że walka szczurów na wózku, który podąża w kierunku śmietnika ma niewielki sens. Ma również swoje wymierne niekorzyści. Oprócz braku poczucia państwa, które korzeniami sięga do epoki PZPR-u, dorobiliśmy się nieświadomej zgody na regionalizację Polski. W PRL, Polska była całością, choć zmiana Konstytucji za Gierka szła w innym kierunku, ale po jej upadku, taką całością już nie jest. Pęknięcia pozaborowe wcale nie są zasypane i ten fakt wykorzystuje się do takiego nowego podziału Polski, a potem Europy, który na 1000 lat umożliwi ukierunkowane zyski dla wybranych. Zwróćmy więc uwagę na poszczególne, często podprogowe, działania i konkretne przykłady:
- kilka dni temu na stacji Zbąszynek nie mogłem kupić biletu na pociąg linii TLK, bo stacja sprzedawała tylko bilety na wielkopolskie linie i regio. Na pytanie dlaczego, kasjerka odpowiedziała, że nie podpisali jeszcze umowy… Jeżeli kolej się dzieli na spółki, to chyba nie kosztem pasażerów, którzy zmuszani są do opłacania administracyjnych struktur i stołków nowych prezesów. Ponadto powinno być odwrotnie, regionalne linie nie powinny zamykać obywatela w swoich czterech ścianach, lecz, jeżeli już, to są raczej dodatkiem do całości, a nie hegemonem u siebie,
- parę lat temu jechałem pociągiem z Opola do Tarnowskich Gór. Na stacji Kielcza konduktor oświadczył, że musimy się przesiąść, bo skończył się teren opolskiej DOKP. Na drugim torze został podstawiony drugi pociąg z katowickiej DOKP, który dowiózł pasażerów do celu,
- na ziemiach zachodnich panuje powszechne przekonanie, że ziemie te zawsze należały do Niemców i w podtekście należy je im oddać. Nieświadomość ta jest do takiego stopnia posunięta, że bodajże w Sulęcinie, jeden z jego mieszkańców przyniósł mi książkę z wyszczególnieniem kto i gdzie z Niemców przed wojna mieszkał. Gdy spytałem, czy był już oglądać swoją dawną posiadłość, z euforii wpadł nagle niemal w panikę. Na przestrzeni lat poczuł pewną stabilizację poprzez zasiedzenie, ale nie pozbył się poczucia tymczasowości,
- na tych samych ziemiach odzyskanych bardziej zna się niemiecką historię tych ziem, niż piastowską lub słowiańską; bardziej dba się tam o niemieckie zabytki, niż polskie dziedzictwo schowane tuż pod cienką warstwa ziemi (wszystkim polecam książkę Józefa Kisielewskiego, „Ziemia gromadzi prochy”),
- podział województw zachodnich jest taki, że ich wschodnia granica w większej części pokrywa się z polsko-niemiecką granicą z 1939 r.,
- samochody w województwie lubuskim (Ziemia Lubuska) wożą na swoich tablicach literkę „F”, taką samą rejestrację jak we Frankfurcie/Odrą i nikomu to tam nie przeszkadza,
- wielokrotnie podróżując stwierdzałem, że ludzie nie znają ulic swoich miast, a nawet okolic. Zauważa się to oczywiście na terenach, których po II nastąpiła migracja,
- na Śląsku toczy się próbny test, na ile Polacy już są gotowi na akceptacje podziału swojego państwa,
- na plakatach, które swoim wyrazem odnoszą się do Polski, pokazywane są niepolskie i zazwyczaj brzydkie twarze. Tu oczywiście można dyskutować, ale w tym natłoku, i ten fakt rzuca się w oczy.
W tym miejscu przerywam wyliczankę, którą można prowadzić jeszcze przez kilka stron i zwracam się do Czytelników z prośbą o uzupełnienie listy. Myślę, że każdy z nas ma podobne przemyślenia i uwagi. Proszę jednak o informacje sprawdzalne i jednoznaczne. Nieustająca regionalizacja trwa bowiem od 20 lat.
Autor: Ryszard Surmacz
Ryszard Surmacz (1950), historyk, przez 11 lat był dziennikarzem reportażystą w kilku polskich czasopismach. Na tematy śląskie publikował także w „Kulturze” paryskiej, za którą otrzymał nagrodę POLCUL-u. Autor sześciu książek. Ostatnią książkę pt. „Wyrównać przechył” można zamówić tutaj. Mieszka w Lublinie.
-------------------------------------------------------------
-------------------------------------------------------------
Uwaga!
Najnowszy numer miesięcznika "W Sieci Historii" z nowym dodatkiem już do nabycia w naszym sklepie wSklepiku.pl!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/167008-ryszard-surmacz-nieustajaca-regionalizacja-prawie-wszyscy-jedziemy-na-tym-samym-wozku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.