Salon Dziennikarski Floriańska 3. Karnowski o publikacji "GW": "Manipulacja podnosi się do prawdy objawionej." Lichocka: "Fakty nie mają znaczenia"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Tomasz Gzell
fot. PAP/Tomasz Gzell

Audycję „Salon Dziennikarski Floriańska 3” poprowadził Michał Karnowski, a jego gośćmi byli: Joanna Lichocka – dziennikarka „Gazety Polskiej”, Radosław Molęda „Idziemy”, Piotr Skwieciński – publicysta tygodnika „wSieci” i Marek Markiewicz – prawnik, publicysta, wykładowca.

Tym razem audycja rozpoczęła się od rozmowy z Arkadiuszem Gołębiewskim, będącym na festiwalu w Gdyni. „Niezłomni, niepokorni, wyklęci”.

W zeszłym tygodniu była wręczona nagroda anioła wolności dla młodych twórców. (…) Anioła Wolności dostali licealiści z Warszawy, ze szkoły im. Reymonta za film o niezłomnych. Na co wszyscy czekamy, to na dzisiejszą galę i na wręczenie dzisiejszych nagród. (…)

- mówił Arkadiusz Gołębiewski.

Odnosząc się do festiwalu, Marek Markiewicz podkreślił, że zastanawiające jest, iż żadna telewizja nie prowadzi transmisji z festiwalu w Gdyni.

Wspaniała impreza, setki ludzi, ogromny wysiłek organizacyjny i waga dla polskiej kultury niesamowita

– podkreślał Michał Karnowski.

Festiwal jest już trwałym elementem na polskiej scenie kulturalnej, bez względu czy powiedzą o nim w TVN-ie, do Gdyni przyjeżdżają setki ludzi. (…) To ma znaczenie. Chciałabym pogratulować Arkowi

– dodała Joanna Lichocka.

Marek Markiewicz, odwołując się do wydarzenia w Gdyni, zwrócił uwagę, że do tej pory nie wiemy jak rząd traktuje część polskiej historii – na przykład Żołnierzy Wyklętych.

Rzeczywiście niewielkie jest zainteresowanie tym festiwalem. Z drugiej strony mamy serial „Czas Honoru” i jego obecny sezon, poświęcony w całosci walce Żołnierzy Wyklętych. Mamy też pomniejsze realizacje – przypomnę postać Inki. Z reguły polemizuję z prawicową tendencją do historycznego pesymizmu (…), czyli myślenia: młode pokolenia nas nie rozumieją, wszyscy są pod wpływem TVN-u, ubecy triumfują zza grobu. Nieprawda. Ostatnie lata, to jest czas, kiedy polskie nastawienie do historii się zmienia. (…) Serial „Czas Honoru” jest serialem – wiem, że nie bez kłopotów i bez problemów – niemniej zamówiony został – a ten sezon nie był zamawiany, kiedy PiS rządził w telewizji. Przeciwnicy są, ale my też jesteśmy silni

- powiedział Piotr Skwieciński.

Mecenas Marek Markiewicz natomiast podkreślił, że działania obozu rządzącego w kwestii polityki historycznej idą dwutorowo. Z jednej strony prezydent odznacza Żołnierzy Wyklętych, a z drugiej strony zaprasza gen. Jaruzelskiego na obrady RBN.

Przyczyny takich działań Piotr Skwieciński szukał w dbaniu przez rząd o poparcie w społeczeństwie:

Rząd sobie patrzy od czego mu słupki wzrosną, a od czego zmaleją.

Trafnie taką politykę podsumował prowadzący audycję - Michał Karnowski:

Rząd nachętniej postawiłby pomnik gen. Pileckiego obok pomnika jego katów. Rząd myśli, że wszystko jest naszą tradycją, a to nieprawda – wszystko jest naszą historią, a tradycję tworzymy sami.

Następnie publicyści przeszli do tematu, który w tym tygodniu przodował w mediach, czyli do artykułu Agnieszki Kublik w „Gazecie Wyborczej”, w którym to dziennikarka podważa kompetencje ekspertów zespołów

To był tydzień pod znakiem kolejnej dyskusji pod znakiem: jak wyjaśniana jest katastrofa smoleńska - mieliśmy bardzo mocny atak na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza. Pierwszym jego elementem była publikacja "GW", która bardzo szczątkowo zbudowała wizję, że panowie są wariatami, a akt drugi, to że władzie Akademii Górniczo-Hutniczej i Politechniki Warszawskiej, wydały oświadczenie, w którym odcinają się od prof. Obrębskiego i prof. Rońdy, będących członkami zespołu parlamentarnego

- przypomniał wydarzenia ubiegłego tygodnia Michał Karnowski.

Potem głos zabrała dziennikarka "Gazety Polskiej" Joanna Lichocka, której zdaniem celem ataku na zespół parlamentarny jest niedopuszczenie do debaty ekspertów Macierewicza i członków komisji Laska w PAN-ie:

Prof. Kleiber wystąpił, wysyłając zaproszenia do przewodniczących obu zespołów badających katastrofę, chociaż tak naprawdę zespół Laska nie prowadzi dochodzenia, tylko uprawia propagandę. Kleiber, w wywiadzie dla "Gazety Polskiej", powiedział, że musimy się spotkać na gruncie eksperckim i wyjaśnić tą katastrofę. Powtórzył, że sytuacja w tej chwili jest moralnie i naukowo kompromitująca. On nie powiedział, że to zespół Macierewicza kompromituje, ale że komisja Millera nie zbadała tej kaastrofy. (…) Jego zdaniem, trzeba na gruncie eksperckim znaleźć punkty wspólne, a te, które budzą kontrowersję zbadać. (…) Trzeba zwrócić się do rządu o pieniądze dla badania. Wstydem jest, że polska nauka nie ma grantu na badania naukowe tej katastrofy. To wystąpienie w "Gazecie Polskiej" tak naprawdę zanegowało osiagnięcia komisji Millera. (…) Ten atak na ekspertów zespołu Antoniego Macierewicza jest tak histeryczny, że ma unieważnić inicjatywę Kleibera. Dla rządu, nie może być tak, że ktoś się spotka z ludźmi Antoniego Macierewicza i podważa kompetencje komisji Millera.(…) Odcięcie się rektorów PW i AGH ma to samo dno i ten sam podtekst.

Natomiast Piotr Skwieciński próbował szukać przyczyn takiego zachowania rektorów PW i AGH w konformizmie, jaki prezentują naukowcy wobec władzy:

To odcięcie się ma wymiar konformizmu polskich środowisk twórczych i naukowych wobec linii, którą w bardzo rozmaitych sprawach podaje establishment. To nie jest tak, że oni muszą być przekonani do tej wersji, którą przyklepują. Trzeba, będąc w tych środowiskach, sporej odwagi, żeby się czemuś takiemu przeciwstwaić

- mówił publicysta tygodnika "wSieci". Zwrócił on także uwagę na rolę Prokuratury Wojskowej w tym wydarzeniu:

Najpierw przeciek do GW, natychmiast potem odtajnienie stenogramów. Osobiście nie uwierzę, że nie jest to element jakiegoś scenariusza. Pokazuje to, że Prokuratura Wojskowa nie jest bezstronna i gra w katastrofie po stronie rządowej.

Także do roli prokuratury odniósł się mecenas Markiewicz:

Tu jest kilka prokuratur – jedna z której wyciekły, przez otwarte oko, pod którym dziwnym zbiegiem okoliczności przechodziła red. Klubik, tajne zeznania. A druga, która odtajniła zeznania, pokazując, że tekst w "GW" jest niedorzeczny. (…) Są trzy pytania: czy znajdzie się teraz jakiś odważny profesor który chciałby przyłączyć się do zespołu AM? Nie, a jeżeli tak to będzie bohaterem. (…) Kto i po co wypuścił zapis tych przesłuchań? Ktoś wypuścił tę sprawę, żeby stała się przedmiotem medialnego walca, podczas gdy należałoby zająć się kilkoma innymi rzeczami. (…).

Wszyscy goście "Salonu" zgodnie stwierdzili, że przy badaniu katastrof potrzebni są specjaliści z różnych dziedzin, takich jak fizyka czy chemia. Mecenas Markiewicz uzupełnił, że w tym przypadku na badanie katastrofy smoleńskiej powinni mieć wpływ także politolodzy i psycholodzy, którzy mogliby przyjrzeć się jaki wpływ miała na to zdarzenie nagonka prowadzona na prezydenta Kaczyńskiego.

Mamy ciągle do czynienia z pewną manipulacją. Dowiedzieliśmy się, że eksperci są niekompetentni, bo prof. Rońda zajmuje się wytrzymałością materiałów budowlanych. Tymczasem popatrzyłem sobie na jego dorobek i jego publikacje – tam nie ma w ogóle słowa „budowlane”, natomiast jedna z jego prac odnosi się do silników odrzutowych. O tym się nie mówi. To jest nieszanowanie odbiorcy, któremu się sprzedaje medialną papkę

- dodał Radosław Molęda z tygodnika "Idziemy".

To jest medialna przemoc

- mówił Michał Karnowski, po czym uzupełniał:

Kiedy dzisiaj otwieramy gazety, których przekaz jest taki, jakby od publikacji "Gazety Wyborczej" nic więcej się nie zdarzyło. Tymczasem potem było odtajnienie stengoramów. (…) Tutaj zapala się czerwona lampka. Mam wrażenie, że przestajemy szanować i zawracać sobie głowę tym, jak jest naprawdę. (…) Jeżeli przez tydzień mamy do czynienia z taką manipulacją i tyle dziennikarzy tego nie obala, to manipulacja podnosi się do prawdy objawionej.

Joanna Lichocka zwróciła uwagę, że to nie pierwszy raz, kiedy w kontekście katastrofy smoleńskiej mamy do czynienia z tą "medialną przemocą":

To co się teraz dzisieje z ekspertami i ten przemysł nienawiści, przemoc medialna, działo się z rodzinami ofiar katastrofy. To, co przeżyła Ewa Błasik, to jest dokładnie to samo – media powielały bez próby weryfikacji informacje o pijanym gen. Błasiku, o kłótni z kpt. Protasikiem. (…) Fakty nie mają znaczenia.

Mecenas Markiewicz podkreślił, że nakręcanie opinii publicznej jest powszechnie znaną praktyką - i to nie tylko w sprawach politycznych. Adwokat zwrócił uwagę, że na takim mechanizmie zależy osobom, które mają z tego pożytek.

Zgadzam się ze wszystkim, co tu było mówione. Zarazem powiedziałbym, że to jest zjawisko, które nie ogranicza się do "Smoleńska" i Polski. Poza polskim konfliktem politycznym, to jest tutaj element zjawiska ogólnoświatowego – media, a również i dyskusja społeczeństw, coraz mniej staje się pluralistyczna, a coraz więcej w tym kakofonii i monologów, które się nie słyszą wzajemnie. Ktoś w USA powiedział półtora roku temu, że kiedyś spieraliśmy się na temat faktów, a teraz nawet fakty mamy różne

- mówił Piotr Skwieciński.

Jego wypowiedź uzupełnił Marek Markiewicz, który zwrócił uwagę, że u nas takie praktyki są bardziej destrukcyjne, ponieważ nie jesteśmy rozliczeni z przeszłością i historią.

Na gruncie niewiedzy: jak to jest z Rzeczpospolitą, na gruncie Żołnierzy Wyklętych, nie wiemy czy jesteśmy kontynuacją PRL - to wszystko rodzi wielką destrukcję. (…) Tabloidyzacja mediów jest mniej szkodliwa, gdy ludzie z domu wynoszą wartości i wiedzę o swoim państwie.

Publicyści, podczas dyskusji, skomentowali też niekorzystne dla Donalda Tuska sondaże.

W ubiegłym tygodniu, zauważyliśmy, że rząd ma coraz gorszą opinię za granicą. Pokazał to artykuł Steva Forbesa (…). Skomentował to Leszek Miller, który stwierdził, że jest Polakiem i nie toleruje takich brutalnych ataków na polski rząd. A pamiętamy ataki na poprzedni rząd?

- zauważył Michał Karnowski, który pytał gości Radia Warszawa czy obecny rząd dotrwa do końca kadencji - czy może powinniśmy spodziewać się jakiegoś tąpnięcia.

To zależy od kolejnych sondaży i tego czy one będą się pogłębiały na korzysć PiS-u. Obecnie PO troszkę przybyło, PiS-owi spadło, w związku z jedną z propagandowych akcji dotyczącej zespołu Macerewicza. Przywoływanie sprawy smoleńskiej w kontekście, jak została teraz przywołana - że tu są jacyś niepoważni wariaci - zawsze do tej pory PO służyło. Tak było rok temu, na jesieni, dzięki akcji trotylowej, wykorzystanej umiejętnie przez rząd Tuska - to zatrzymało na kilka miesięcy spadek notowań PO. Natomiast od pięciu miesięcy ten korzystny dla PiS trend sondażowy nie jest zatrzymany. Pytanie czy premierowi uda się to zawiesić trwale czy na jakiś czas

- komentowała Joanna Lichocka.

Jak słusznie zauważył Michał Karnowski, kiedy Polacy chcą rozmawiać na niewygodne dla rządu tematy, takie jak recesja, gospodarka czy praca, to premier mówi: porozmawiajmy o Smoleńsku.

Jeżeli te sondaże się utrzymają na niewielkiej różnicy, to rząd Tuska dotrwa do końca kadencji

- podsumowała dziennikarka "Gazety Polskiej"

Rząd pokazuje: jesteśmy jacy jesteśmy, ale zobaczcie – są też gorsi. (…) Po co ryzykować, jak ma być tak źle – mogą być aresztowania. Jest to mechanizm zohydzania przeciwnika i wymaga on udziału mediów

- mówił mecenas Markiewicz.

W podobnym tonie wypowiadał się publicysta "Idziemy" - Radosław Molęda:

Dużo zależy od tego jakie będą sondaże. Jezęli będą one się chyliły ku dominacji PO, to Tusk będzie się czuł pewnie. Jeżeli będzie odwrotnie, być może będzie chciał to przerwać. Jednak ja bym tu na sondaże nie zwracał uwagi. Patrzyłbym na to, co się dzieje w parlamencie – czy w ogole ten rzad ma szansę zmiany czegokolwiek. (…) Natomiast manifestacje wiązałbym z "Solidarnością", która pokazała, że jest merytoryczna, ma postulaty – pokazały siłę „S”. (…) Związki w jakiś sposób okazały się atrakcyjne. Chodzi aby te związki odżyły.

Siłę "Solidarności" podkreślał też Piotr Skwieciński:

Jeśli chodzi o demonstrację, to było dużo udanych elementów. (…) Do Polaków bardzo poważny i dramatyczny komunikat mniej trafia, niż to, o czym mówimy w tej chwili. Z tym rządem może być różnie. Jestem zdania, że będziemy mieli do czynienia z dużą determinacją, żeby przetrwać do końca kadencji. (…) Oni uważają, że mają na co czekać – wskaźniki gospodarcze wcale nie są jednoznaczne. (…) To czekanie do jesieni 2015 r., czyli do momentu, w którym – optymistycznie patrząc - gospodarka się odbije, a wszyscy inni zostaną zbombardowani komunikatem, że już idzie dobre – nie jest to dla nich scenariusz nierealistyczny. (…) Co do tego, co mówiła Joanna Lichocka – o Gowinie jako pewnej przewrotce politycznej. To jest kalkulacja, która pewnie jest rozważana, niemniej Gowin, jeżeli przebiłby się powyżej progru wyborczego, to może być elementem takiego scenariusza – ale może być też elementem scenariusza małego koalicjanta PiS.

Jednak, jak zauważyła Joanna Lichocka, Gowin podkreśla swoje przywiązanie do Platformy i chęć powrotu do jej korzeni. Publicyści podkreślili też, że chaos na prawej części sceny politycznej wprowadza "Solidarna Polska", zabierając prawicy energię - a to jest źle odbierane przez społeczeństwo.

mc

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych