"Klasa tej manipulacji zbiła mnie z nóg. Wątpię, by ktoś w to jeszcze wierzył". Maria Dłużewska o tekście "GW". NASZ WYWIAD

Maria Dłużewska z Nagrodą Specjalną im. Janusza Krupskiego
Maria Dłużewska z Nagrodą Specjalną im. Janusza Krupskiego

wPolityce.pl: Kończy Pani film opowiadający o prof. Wiesławie Biniendzie, prof. Kazimierzu Nowaczyku, dr. inż. Grzegorzu Szuladzińskim i dr. inż. Wacławie Berczyńskim - ekspertach, którzy współpracują z parlamentarnym zespołem badającym przyczyny tragedii smoleńskiej. Spędziła Pani z nimi trochę czasu. Co Pani myśli, gdy "Gazeta Wyborcza" powtarza przekaz, że naukowcy współpracujący z zespołem nie znają się na niczym? Tak pisała ostatnio red. Kublik.

Maria Dłużewska: Byłam w szoku, gdy usłyszałam w bratniej wobec "Gazety Wyborczej" stacji TVN informacje o ostatnim tekście. Nie sądziłam, że dziś można jeszcze w taki sposób stawiać wszystko na głowie. Klasa tej manipulacji zbiła mnie z nóg. Na szczęście wątpię, by ktoś w to jeszcze wierzył. Może uwierzą w to ludzie, którzy nie dotykają w ogóle internetu. Tam przecież można przeczytać wszystko o bohaterach mojego filmu, o ekspertach zespołu. Można więc sądzić, że nie ma już jak kłamać. A jednak się kłamie. W mojej ocenie chodzi o to, by złapać tych ludzi zupełnie bezmyślnych. Tylko tyle.

 

Pani film opowiada o prof. Biniendzie, prof. Nowaczyku, dr. inż. Szuladzińskim i dr. inż. Berczyńskim. To ludzie godni zaufania?

Oni są bohaterami mojego filmu. Ja ich sobie wybrałam. Jestem dla nich pełna podziwu, podziwiałam i oglądałam to, co oni robią. Nie jestem specjalistką od spraw technicznych, ale przy okazji filmu poczytałam trochę i douczyłam się. Chciałam tych ludzi zatrzymać, zapisać ich historię i losy oraz utrwalić sylwetki. To są ludzie ogromnej klasy, to są również naukowcy wielkiej klasy. To są ludzie, którzy przysięgę, że naukowiec ma służyć prawdzie, biorą na poważnie. Są to również ludzie o wielkich osobowościach, fantastyczni ludzie z żelaznym systemem wartości, bardzo odważni. A niezależnie od tego, jak daleko od Polski mieszkają, jak ułożyło się ich życie, dla nich pierwszą rzeczą pozostała Polska. Oni z Polski nie wyjechali, oni zostali wyrzuceni, ale nigdy nie odeszli od niej. Dla nich sprawa smoleńska jest symbolicznym powrotem do Polski. Oni mogą coś konkretnego dla ojczyzny zrobić.

To widać w ich postawie?

To jest bardzo wyraźny motyw ich działań. To nie jest skryta motywacja, to jest widoczne. Jak ojczyzna w potrzebie to się idzie - taką, piękną postawę oni pokazują. To postawa Polaka. Dlatego mój film na tytuł "Polacy". Ten obraz jest już niemal gotowy. Zostały mi jeszcze prace techniczne, praca nad dźwiękiem itd.

Jest Pani filmowcem, a temat naukowców badających tragedię smoleńską jest niezwykle ciekawy i emocjonujący. Rozumiem, że musiała się Pani przepychać łokciami z konkurencją, by zrealizować film. Wielu stało w kolejce?

(Śmiech) Nie widzę nikogo, stoję sama na pustyni. Rozglądam się i nikogo nie ma. Sama jestem. Tu nie ma konkurencji, w takich tematach nie ma konkurencji. To jest w tej sprawie najsmutniejsze. Tych, którzy się zajmują takimi tematami, jest kilkoro w Polsce. Ja z największą atencją pochodzę do Anity Gargas, mojej koleżanki. Ona jest nieprawdopodobnie odważna, a w sprawie smoleńskiej zawdzięczamy jej ogromnie dużo.

Rozmawiał Stanisław Żaryn

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych