Przemysław Babiarz w tygodniku "wSieci": "Wiara, która jest niegłoszona słowem, osobistym świadectwem, umiera"

W tygodniku "wSieci" polecamy Państwu rozmowę Jacka i Michała Karnowskich z Przemysławem Babiarzem - z wykształcenia aktorem, a przede wszystkim znanym komentatorem sportowym.

Przemysła Babiarz odpowiada m. in. na pytanie o powody dla których wspiera liczne inicjatywy chrześcijańskie, otwarcie mówiąc o swojej wierze. Komentator stwierdza:

Jestem typem ewolucyjnym. Nie przeżywałem ani gwałtownych załamań, ani dramatycznych nawróceń. To raczej powolne kroki, dojrzewanie. I gdybyście panowie zapytali mnie w latach 90., czy religia to prywatna sprawa każdego człowieka, odpowiedziałbym: tak, nie należy się z tym afiszować. Dopiero potem ktoś mi wytłumaczył, że to nonsens, że religia to relacje międzyludzkie, choćby przykazanie miłości. I że wiara, która jest niegłoszona słowem, osobistym świadectwem, umiera. I zrozumiałem, iż hasło „religia prywatną sprawą człowieka” pochodzi z PRL, i że zostało ukute przez wrogów wiary.

Przemysław Babiarz analizuje także przyczyny kiepskiej kondycji polskiego futbolu:

 

Właśnie się żegnamy, jak się wydaje, z marzeniem o mundialu. Po raz drugi z rzędu. Czego brakuje polskiej piłce? Który element zawodzi?

Powszechne jest dziś przekonanie, że mamy dobrych piłkarzy, ale nie mamy dobrej drużyny. A więc jest inaczej niż 10–12 lat temu, gdy awansowaliśmy mimo braku gwiazd. Osobiście nie jestem
do tej tezy przekonany. Bo właściwie ciągle mamy ten sam problem: brak stabilnej obrony. A przecież zespół piłkarski buduje się od tyłu.

 

Obrona i dobry bramkarz to pierwszy warunek na drodze do sukcesu?

Tak. Spójrzmy na drużynę Kazimierza Górskiego: Gorgoń, Żmuda, Szymanowski i Musiał to była żelazna obrona. Dziś mamy wybitnych bramkarzy: Boruc, Szczęsny, i często
jest problem, którego wybrać, żeby drugi się nie obraził. Jednak bramkarze to wyjątek. I nic dziwnego, że trójka gwiazd Borusii: Piszczek, Błaszczykowski, Lewandowski, nie ma szans, by grać w reprezentacji tak jak w klubie. Nie mają na kim się oprzeć.

 

Ale są młodzi, zdolni piłkarze. Wysyp jak rzadko.

Są, choćby 19-letni Piotr Zieliński z Udinese czy Waldemar Sobota, który zabłysnął w meczach Śląska Wrocław z Brugge. Już zresztą jest piłkarzem Brugge, żeby było zabawniej (śmiech). I teraz pytanie: dlaczego to wszystko, te gwiazdy i ci młodzi, nie łączy się w jedną, dobrą drużynę. Ja odpowiadam tak: bo to głębszy problem. Reprezentacja piłkarska jest odbiciem mentalnej kondycji społeczeństwa. Zespół nie bierze się znikąd. Są w nim i wady, i zalety tego „ludu”, z którego wyszli zawodnicy.

 

Wnioskujemy, że z polskim społeczeństwem nie jest najlepiej?

Czegoś nam brakuje. Wyobraźmy sobie pełen Stadion Narodowy, obok którego rozmawiamy. Czy te kilkadziesiąt tysięcy ludzi znajdzie jakiś jeden wspólny okrzyk, który razem wzniesie? Co to miałoby być? Na jaki temat? Nie umiem czegoś takiego znaleźć.

 

Hymn narodowy?

To prawda, pieśni niosą ludzi. Hymn jest ważny, ale nie powinien być wykorzystywany jako motyw dopingu w trakcie spotkania. Swego czasu na meczach reprezentacji siatkarskiej śpiewano więc chóralnie „W stepie szerokim…”. To piękna pieśń, nie mam nic przeciwko niej, lecz mimo wszystko to utwór z filmu, z jakiejś fikcji. Szukamy naszej tożsamości w świecie wykreowanym. To pokazuje, że mamy problem.

Cały wywiad w tygodniku "wSieci". Polecamy, i zapraszamy na profil FB naszego pisma! Codziennie nowe wiadomości, komentarze, opinie

CZYTAJ TAKŻE: Czy długi "zabiły" Andrzeja Leppera? Ile i komu był winien lider Samoobrony? Tygodnik "w Sieci" o kulisach tajemniczej śmierci wicepremiera

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych