"To jest wielka strukturalna patologia polskiej gospodarki". Fragment rozmowy Czesława Bieleckiego z prof. Kieżunem

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź

Piszmy alternatywne historie polskiej transformacji. Z prof. Witoldem Kieżunem rozmawia Czesław Bielecki

Fragmenty, pełna rozmowa w książce "Patologia transformacji. Wydanie uzupełnione", w sprzedaży od 13 września 2013 r., wydawnictwo Poltext.

Osoby krytycznie oceniające polską transformację – jak pan profesor – określa się od razu mianem przeciwników transformacji. Dla czytelników pana książki będzie oczywiste, że prezentuje pan krytyczną ocenę transformacji, ale to nie oznacza, że był pan przeciw samej zmianie. Gdyby na początku transformacji elementy liberalne w reformowaniu gospodarki zostały uzupełnione o elementy społeczne, nie mielibyśmy dzisiaj tego wykwitu populizmu w różnych formach. Czy podziela pan ten pogląd?

Odpowiem na to pytanie nie wprost. Gdy w Polsce zaczynała się transformacja, przebywałem w Afryce, kierując dużym projektem ekonomicznym, realizowanym pod egidą ONZ. Tam z bliska i na własne oczy widziałem, jak kraje zachodnie dokonują gospodarczej neokolonizacji krajów afrykańskich. Wspominam o tym, ponieważ jedną z głównych tez mojej książki jest to, że po 1989 r. nastąpił proces neokolonizacji polskiej gospodarki.

 

Pana polemiści mówią na to, że tak to już jest na tym świecie, że silniejsi zawsze będą silniejsi, a słabsi pozostaną słabszymi. Przypomnijmy więc, cytowaną w książce, opinię z 2010 r. chińskiego ekonomisty Songa Hongbinga: „Polska, Węgry, Rosja, Ukraina – wszystkie te państwa dotknęła bolesna utrata własnego majątku, co doprowadziło do tego, że od dwóch dekad ich gospodarki wciąż nie mogą odzyskać sił. (…) Mamy do czynienia z pierwszym w dziejach przypadkiem, w którym grupa dość silnych państw stała się ofiarą zorganizowanego rabunku”. Sugeruje pan, że polska transformacja mogła przebiec inaczej. Czy możliwe było inne rozwiązanie, inna kombinacja elementów gospodarki liberalnej, monetaryzmu i elementów społecznych?

Nie można mówić o polskiej transformacji bez przypomnienia, że jej autorzy działali w warunkach niezwykle wysokiej inflacji. Zahamowanie wzrostu inflacji i następnie jej obniżenie było warunkiem jakichkolwiek dalszych zmian w gospodarce.

 

Czyli w tej sprawie zgadza się pan z Leszkiem Balcerowiczem.

Jednak tylko co do konieczności likwidacji inflacji, natomiast nie co do sposobów. Jest wiele historycznych przykładów skutecznej walki z inflacją. Jednym z nich jest to, co zrobił Franklin D. Roosevelt w USA w latach 30. XX wieku: zamknięcie granic dla wolnego przepływu towarów, ustanowienie wysokich ceł i uruchomienie wielkich inwestycji, aby stymulować produkcję krajową. Władysław Grabski w wolnej Polsce po I wojnie światowej zlikwidował inflację poprzez wymianę waluty, mimo że dla stabilizacji złotego dysponował tylko niewielkimi zapasami złota.

Wracając do początku polskiej transformacji: zapomina się, że w tym czasie na prywatnych rachunkach Narodowego Banku Polskiego było 8 mld dolarów amerykańskich. Można sądzić, że drugie tyle Polacy trzymali w przysłowiowych skarpetach. Ponadto Polska dysponowała kredytem z Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 1 mld dolarów na zapewnienie wymienialności złotego. W takiej sytuacji szerokie otwarcie granic dla wymiany handlowej praktycznie wszystkiego było olbrzymim błędem. Trzeba było, z oczywistych powodów, otworzyć granice dla ostrożnego importu żywności. Jednak otwarcie granic dla swobodnego importu towarów, przy tak ogromnej nierównowadze między polskim rynkiem wewnętrznym i rynkiem światowym, musiało doprowadzić do upadku wielu krajowych producentów i gwałtownego wzrostu bezrobocia, które do dzisiaj jest naszym narodowym nieszczęściem. Decyzja o otwarciu granic dla wymiany handlowej jako sposobie zwalczania inflacji była wielkim błędem, którego można było uniknąć.

W książce podaję wiele przykładów tego, jak import błyskawicznie wyparł z rynku wiele naprawdę dobrej jakości produktów krajowych. Twierdzę, że to wszystko nie było przypadkiem, że był to element świadomej gry wielkiego kapitału zachodniego, a jej celem była likwidacja istniejącego w Polsce, konkurencyjnego przemysłu. Wiem, że gdy mówię o gospodarczej neokolonizacji Polski w wyniku transformacji, wielu ludzi wzrusza ramionami, ale ja przecież mówię o faktach. Praktycznie cały segment bankowy w Polsce jest kontrolowany przez kapitał zachodni, to samo dotyczy wielkich sieci handlowych; tenże kapitał ma ogromny, decydujący udział w produkcji. To samo mniej więcej w tym samym czasie stało się w Afryce i nie mamy kłopotu z określeniem tego zjawiska mianem gospodarczej neokolonizacji państw afrykańskich. Podam tylko jeden przykład, więcej podaję w książce: chodzi o olbrzymie Zakłady Wytwórcze Urządzeń Telefonicznych w Warszawie, Węgrowie i Bydgoszczy, które miały znaczący udział w rynku telefonicznym w ZSRR. Tę dobrą, technologicznie zaawansowaną firmę produkcyjną przejął niemiecki Siemens tylko po to, aby w ramach tzw. wrogiego przejęcia zlikwidować zakupione polskie zakłady, produkcję przenieść do Niemiec i przejmując kontrakty i kontakty handlowe, wejść na gigantyczny rynek rosyjski.

(...)

Jaki wpływ, pana zdaniem, na przebieg polskiej transformacji miało nieuregulowanie spraw własnościowych, to, że Polska jako jedyny kraj postkomunistyczny nie przeprowadziła reprywatyzacji? W efekcie gminy i Skarb Państwa mają ogromne zasoby nieruchomości, które w ogóle nie funkcjonują na rynku, co zakłóca i zniekształca – zwłaszcza w miastach – strukturę cen i utrudnia gospodarowanie nieruchomościami.

Znakomite pytanie. Mimo mojego krytycznego stosunku do Jeffreya Sachsa muszę podkreślić, że w jego projekcie transformacji zawarty był postulat szybkiej reprywatyzacji. Chodziło o to, aby takie przedsiębiorstwa jak Wedel czy Calisia otrzymały z powrotem budynki i grunty, których pozbawił ich Bierut. Tego jednak nie zrobiono.

 

Ale dlaczego?!

Przypuszczam, że to zaniechanie było celowe i wiązało się z procesem uwłaszczania się nomenklatury, która szybko przejmowała przedsiębiorstwa średniej wielkości. Według znanych danych 62% takich przedsiębiorstw, zatrudniających od 25 do 100 pracowników, należy do ludzi, którzy przed 1989 r. stanowili nomenklaturę. Brak reprywatyzacji umożliwiał uwłaszczenie nomenklatury.

(...)

 

Korzystam ze swojej roli adwokata diabła, aby przypomnieć argument wielu ludzi broniących ówczesnej prywatyzacji, że przedsiębiorstwo jest warte tyle, ile ktoś jest gotów za nie zapłacić. Jednak czym innym jest sprzedaż wymuszona, gdy bank czy komornik przejmuje własność firmy i wystawia ją na sprzedaż, a czym innym rynkowa wycena wartości funkcjonującego przedsiębiorstwa przez fachowych doradców finansowych.

Sam pan sobie odpowiedział i nie mam nic do dodania. Poza może tym, że nie było żadnych uzasadnionych powodów, aby tak się spieszyć z wyprzedawaniem państwowych firm. Każdy biznesmen wie, że aby uzyskać za sprzedawaną firmę dobrą cenę, należy odpowiednio przygotować ją do sprzedaży. Polskim reformatorom zabrakło wyobraźni, jakby nie dostrzegli, że ogromne braki na rynku wewnętrznym wcale nie oznaczały, że polski przemysł był w całkowitym rozkładzie. W przełomowym 1989 r. polski przemysł eksportował swoje wyroby, w tym wiele na dobrym i bardzo dobrym poziomie technologicznym, do 57 krajów świata. Oczywiście sytuacja makroekonomiczna Polski była bardzo zła, przedsiębiorstwom brakowało dewiz na zakup potrzebnych do produkcji materiałów i komponentów, ale po co od razu wyprzedawać cały przemysł po niskich cenach?! Mieszkałem w tym czasie w Montrealu, współpracowałem z kanadyjskimi bankami i zapewniam pana, że absolutnie realne było uzyskania przez polski przemysł kredytów na bardzo rozsądnych warunkach.

(...)

Często spotykam się z pytaniem, dlaczego w ogóle napisałem "Patologię transformacji? Pada argument: przecież to już historia, życie toczy się dalej, mamy tyle problemów aktualnych, po co rozdrapywać tamte sprawy, zwłaszcza z początkowego okresu polskiej transformacji, stało się, co się stało…

 

…Ci, którzy tak mówią, pewnie nie mają nawet świadomości, że popadają w determinizm historyczny, w którym nie ma miejsca na inne, alternatywne historie transformacji. Tymczasem scenariusz transformacji nie był zdeterminowany historycznie, w tym wszystkim było dużo improwizacji. Zakalec transformacji ustrojowej powstał z dużym udziałem przypadku.

Trzeba zajmować się historią polskiej transformacji z oczywistych powodów. W wyniku określonego jej przebiegu powstała struktura polskiej gospodarki, która praktycznie uniemożliwia nam przebicie się do światowej gospodarczej ekstraklasy, która skazuje nas w najlepszym razie na osiągnięcie poziomu średniego, a i to jest wątpliwe. Jako gospodarka peryferyjna, neokolonialna, w której bardzo wiele firm kontrolowanych przez kapitał zagraniczny transferuje zyski do central poza Polską, nigdy nie przekroczymy pewnego średniego poziomu. Producent mikroprocesorów zawsze będzie osiągał wyższe stopy zysku niż wytwórca sprzętu AGD. Ponadto wyczerpują się dotychczasowe źródła wzrostu gospodarczego. Przykładowo maleją transfery pieniężne do kraju od Polaków mieszkających i pracujących za granicą. I będzie z tym tylko gorzej, ponieważ wielu naszych rodaków zostaje w Niemczech czy Wielkiej Brytanii na stałe, tam zakłada rodziny i tworzy biznesy. A w niektórych latach to były transfery w wysokości 20–30 mld złotych rocznie. Mój ulubiony student, niezwykle zdolny młody Polak, wyjechał do Londynu, został głównym księgowym w dużej brytyjskiej firmie, zarabia 15 tys. funtów szterlingów miesięcznie, ożenił się z Angielką i rzecz jasna już nigdy nie wróci do Polski.

Czytam, że niektóre urzędy państwowe mają rachunki bankowe w bankach kontrolowanych przez kapitał zagraniczny. No przecież tak nie można...! Na podstawie analizy przebiegu transformacji trzeba sformułować strategię gospodarczą i politykę przemysłową dla Polski, która umożliwi nam wydostanie się z „pułapki średniego dochodu”. Sądząc po liczbie doniesień medialnych na ten temat, świadomość tego problemu bardzo szybko wzrasta. W naszej strukturze dochodu narodowego produkcja przemysłowa stanowi zaledwie 20%, aktywa sektora bankowego w 80–90% są kontrolowane przez kapitał zagraniczny, to samo dotyczy wielkiego handlu. To jest wielka strukturalna patologia polskiej gospodarki.

(...)

Warszawa, 22 lipca 2013 roku


Patologia transformacji (Witold Kieżun)

CZYTAJ TAKŻE: Prof. Witold Kieżun: "Praktycznie rzecz biorąc nie jesteśmy u siebie, jesteśmy w kieszeni kapitału zagranicznego. Smutno mi, że umieram nie w tej Polsce, o którą walczyłem..." ZOBACZ WIDEO!

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych