Niezwykle emocjonujący był przebieg środowego posiedzenia zespołu smoleńskiego. I nic dziwnego - jego członkowie zajęli się bowiem pełnym skandalicznych manipulacji tekstem Agnieszki Kublik z "Gazety Wyborczej", która w sposób skrajnie tendencyjny pisała o zeznaniach ekspertów parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską.
CZYTAJ WIĘCEJ: DEMENTUJEMY kłamstwa "Wyborczej"! Zobacz jak Kublik zmanipulowała zeznania ekspertów zespołu Macierewicza
Już od początku widać było, że sprawa ma ogromną wagę. Sala w Sejmie wypełniła się po brzegi, członkowie zespołu byli proszeni o wywiady na długo przed rozpoczęciem posiedzenia. Ostatecznie zainteresowanie mediów sprawiło, że zespół rozpoczął pracę z opóźnieniem.
Antoni Macierewicz rozpoczynając posiedzenie mówił, że zostało ono zwołane "w związku z wydarzeniami medialnymi oraz działaniem, które należy nazwać bezprecedensową nagonką na świat nauki".
Od 1968 roku nie pamiętam tak brutalnej nagonki na polskich naukowców, chcących służyć prawdzie, którzy chcą badać rzeczywisty obraz polskiej rzeczywistości. To wtedy słychać było podobne tezy. (...) Tak było za czasów Gomułki. To wstyd, dla tych którzy takie działania kontynuują
- tłumaczył Macierewicz.
Zespół zaprezentował następnie krótki filmik, który w laboratorium w USA nakręciła Telewizja Trwam. Został on zrealizowany w czasie wizyty w Ameryce posła PiS Adama Kwiatkowskiego. Fragment przedstawiał jedną z maszyn wykorzystywanych przez prof. Biniendę do prac i eksperymentów.
W czasie filmu oraz po nim prof. Wiesław Binienda powtórzył zaproszenie do USA. Mówił, że przyjechać i go odwiedzić może każdy. Binienda przypomniał, że zapraszał również polskich dziennikarzy, prokuraturę oraz ekspertów. Jednak oddźwięk był mały.
To materiał, który powinien zobaczyć każdy. Pokazano w tym filmie wszystkie urządzenia, na których profesor Binienda przeprowadzał badania, które zresztą są dostępne w sieci. Warto powtórzyć, że prof. Binienda zaprasza Polaków do wizyty w jego laboratorium. Byłem świadkiem, jak zapraszał również konsula RP w USA, ale ten powiedział, że nie jest to w jego gestii. Warto pamiętać, że prof. Binienda prosił wielokrotnie śledczych o materiały, ale niczego nie otrzymał. To powinno zmusić nas do refleksji, jak to się dzieje, że człowiek, który się angażuje w sprawę i poświęca nie otrzymuje żadnej pomocy
- mówił poseł Kwiatkowski.
Zabierając głos prof. Wiesław Binienda zaznaczył, że jego zespół wciąż prowadzi badania.
My wciąż pracujemy nad tematem tragedii smoleńskiej. Praca naukowa nie kończy się, zawsze można coś udoskonalić. Nawet teraz. Już zapraszam na kolejną konferencję smoleńską, którą organizuje prof. Piotr Witakowski. W ramach prezentacji pokażę wtedy wyniki ostatnich prac, które były wykonane przy udziale trzech Uniwersytetów, NASA i FAA. To unikatowa praca, a jej wyniki są bardzo ciekawe
- mówił.
Odnosząc się do publikacji "Wyborczej", wskazał:
Szkoda, że w Polsce są ludzie, którzy starają się obniżyć rangę polskich naukowców. Polska nauka jest bardzo dobra, naukowcy świetnie sobie radzą. I to również dlatego, że oni są dobrze przygotowywani na polskich uczelniach. Mam przyjemność współpracy z nimi.
Dodał, że artykuł w "GW "to nieszczęśliwy wypadek, jeśli chodzi o ludzi, którzy starają się nazywać dziennikarzami", dodał, że "smutne, że muszą się oni zniżać do takich metod".
Staramy się dać głos, tym, którym starano się ten głos zabrać. Próbowano dokonać swoistego papierowego zabójstwa. Starano się uniemożliwić otwartą debatę. Czasem mam wrażenie, że starano się zastraszyć kogoś, by nie brał udziału w debacie ekspertów
- mówił poseł Macierewicz.
Do sprawy publikacji odniósł się również prof. Jacek Rońda, jeden z bohaterów publikacji w "GW".
Chciałbym jako obywatel Polski przekazać swoje stanowisko. Fakt ujawnienia zeznań, które zostały zebrane pod przysięgą w czasie postępowania, to próba zastraszenia polskiego świata naukowego, w tym szefa PAN. (...) Uważam, że publikacja protokołów przez NPW nie uwłacza mi w niczym. Nie występuję w tym wypadku, jako ekspert od katastrof lotniczych. Występuje jako ekspert od balistyki wewnętrznej, czyli termodynamiki wewnętrznej. Na tym się znam i będę ekspertem do końca życia
- tłumaczył.
Również on zaprosił wszystkich na konferencje smoleńską, której jest sekretarzem.
Rońda dodał również, że ma związki z lotnictwem, wbrew temu co pisała "GW".
Gdy pracowałem w RPA, wykonaliśmy wiele projektów dla firmy produkującej silniki lotnicze i samoloty na licencji francuskiej - Mirage. Kilka tygodni temu ukończyłem z kolei pracę dla firmy z Kanady. Stworzyłem platformę wykorzystywaną do spawania silników F100 do samolotów F16
- tłumaczył.
Po wypowiedzi profesora Rońdy zespół zaprezentował wypowiedzi członków komisji Millera oraz prokuratury, które pokazywały sprzeczności, kłamstwa i manipulacje.
To jest bardzo ograniczony zestaw, w którym widzimy, jak różny jest przekaz dotyczący przyczyn tragedii w raporcie Millera, a jak różny jest przekaz prokuratury. Widać również, jak prokuratura podchodzi do badania brzozy. Tak wygląda badanie ekspertów, którzy uważają, że mają monopol, którzy uważają, że polscy naukowcy nie mogą badać, jak zginął polski prezydent i elita
- tłumaczył z kolei Macierewicz.
W ciekawej wypowiedzi na ważne wątki zwracał uwagę mecenas Piotr Pszczółkowski. Zaczął od stwierdzenia, że "nie był zdumiony tym atakiem".
Dołączyliście panowie do klubu tych, którzy przeszkadzają. Są tacy, którzy mają monopol na prawdę, szybką smsową prawdę, Oni mają monopol. Innym stawia się zarzuty braku doświadczenia
- mówił odnosząc się do zaatakowanych profesorów.
Przypomniał również wątpliwości prawne związane z powstaniem komisji Millera.
Sądzę, że ta komisja działała bez stosownej podstawy prawnej. W krzywym zwierciadle będą zawsze ci, którzy pokazują inną prawdę niż komisja rządowa i prokuratura. To nie są podmioty, które są zainteresowane jakimkolwiek bytem, który dąży do ustaleń prawdy ws. Smoleńska
- tłumaczył pełnomocnik przypominając, że prawda o Smoleńsku może narazić i prokuratorów na odpowiedzialność karną.
Pszczółkowski zaznaczył również, że eksperci zespołu parlamentarnego byli przesłuchiwani w obecności biegłego, który miał bardzo wąską specjalizację, a nie był ekspertem od wszystkiego. Tymczasem specjalistom pracującym z zespołem smoleńskim stawia się zarzut, że nie brali udziału w badaniu katastrof lotniczych.
Zdaniem Piotra Pszczółkowskiego publikacja "GW" miała cel:
Chodziło o to, by media zajęły się ekspertami i ich kompetencją, a nie skandaliczną sytuacją ws. raportu Edmunda Klicha.
Raport ten, jak ujawniły media, został ukryty przed opinią publiczną, choć zawierał dowody na rosyjską odpowiedzialność ws. smoleńskiej.
W każdym normalnym państwie nie byłoby potrzeby powołania zespołu parlamentarnego do badania takiej katastrofy lotniczej. Zespół musiał powstać, ponieważ wiarygodność publicznych działań była bardzo niska. A była niska w związku z doświadczeniem jakie płynie z tej sprawy
- tłumaczył dalej mecenas.
Swoją wypowiedź zakończył apelem o to, by akta smoleńskie zostały ujawnione.
Wtedy okaże się, jaka jest kompetencja strony rządowej, oficjalnej
- tłumaczył.
Jako przykład fatalnej pracy oficjalnych czynników podał sytuację związaną z badaniami DNA.
Moi klienci wciąż czekają na wyniki badań DNA. Trzy i pół roku po tragedii czekają na badania genetyczne ofiar
- zaznacza.
Zaapelował również o to, by eksperci nie poddali się presji i dalej współpracowali z zespołem sejmowym.
Mecenas Stefan Hambura z kolei zaczął od stwierdzenia, że od wczoraj "dowiedzieliśmy się, że 'Gazeta Wyborcza' uzyskała status pokrzywdzonego w tym śledztwie".
Ma wyższy status niż rodziny. (...) Od wczoraj widzę również, że w reakcji na działanie "GW" prokuratura publikuje akta w internecie. Ja nie mam takiej możliwości. Mogę iść jedynie z długopisem i muszę notować. Chcę pogratulować prokuraturze, bo to, co zrobiła, narusza konwencje dot. praw obywatelskich. Teraz wiem, że nie polegniemy w Strasburgu. Tylko tak dalej, panowie. Sądzę, że jeszcze wiele pojawi się wątków, które pozwolą na kolejne procesy sądowe
- zaznaczał Hambura.
Również on uważa, że w tej sytuacji akta powinny zostać ujawnione.
Wystąpiłem do prokuratora o udostępnienie całości materiałów smoleńskich. Obecnie prokuratura nie może dzielić materiałów na te bardziej i mniej tajne. Upublicznione skany umożliwiają nam złożenie wniosku o udostępnienie wszystkich. Wnoszę, by prokurator generalny objął patronatem ten proces
- skwitował mec. Hambura.
W tej sprawie wypowiedział się również poseł Macierewicz, wskazując, że jeśli nie dojdzie do ujawnienia wszystkich materiałów, to będzie sygnał, że publikacja z "GW" "to polityczna akcja".
Senator Alicja Zając, wdowa po tragicznie zmarłym senatorze PiS, Stanisławie zaznaczała, że mimo oporów przeczytała tajne akta sprawy smoleńskiej.
Obecnie nie żałuję. Uważam, że wszyscy powinni je przeczytać. (...) To byłby pierwszy krok ku wyjaśnieniu tragedii smoleńskiej
- wskazała.
Po niej emocjonalny głos zabrał senator Bogdan Pęk, który przyznał, że obecnie mamy do czynienia z sytuacją skandaliczną.
To, co się stało, to bezprzykładne draństwo, które w demokratycznym kraju nie powinno mieć miejsca. Panie Przewodniczący, gratuluję, bo to znaczy, że jest pan i pański zespół "na kursie i na ścieżce", wbrew temu, co nam się mówi. (...) Drogie, kochane media, my nie jesteśmy idiotami i do prawdy dojdziemy. Nie może być tak, by w kraju rządzili ludzie pogardzający prawdą
- mówił.
Zwracając się do mediów dodał:
Tak podłej manipulacji nie pamiętam. Polska wam to zapamięta.
Mimo prób nie udało się w czasie posiedzenia wyemitować fragmentu filmu Marii Dłużewskiej, opowiadającego o profesorach współpracujących z zespołem parlamentarnym. Film, który jest już na ukończeniu, ma mieć swoją premierę wkrótce.
Posiedzenie zespołu zakończyło się decyzją o przyjęciu wniosku do Prokuratury Generalnej o ujawnienie wszystkich materiałów śledztwa smoleńskiego.
KL
---------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------
TYLKO U NAS,w sklepie wSklepiku.pl,możesz nabyć bardzo atrakcyjne gadżety portalu!
Zestaw toreb zakupowych wPolityce.pl
Zestaw dwóch toreb wPolityce.pl wzbogaconych rysunkami znakomitego artysty Andrzeja Krauzego. Można je nosić także przez ramię, mają szerokie i poręczne ucho, wytrzymały materiał, mieszczą format A4.
oraz
Elegancki kubek z logotypem wPolityce.pl i specjalnie wykonanym rysunkiem znakomitego artysty Andrzeja Krauzego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166720-podla-manipulacja-powrot-do-68-roku-papierowe-zabojstwo-wyborcza-ze-statusem-pokrzywdzonego-twarda-odpowiedz-zespolu-macierewicza-na-publikacje-gw