Andrzej Gelberg: Vademecum ABC, czyli broń: A - atomowa, B - biologiczna, C - chemiczna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot.sxc.hu
fot.sxc.hu

Trzema pierwszymi literami łacińskiego alfabetu tytułuje się zwyczajowo – zamiennie wobec obco brzmiącego określenia „vademecum” – krótkie poradniki zawierające podstawowe informacje z wybranej dziedziny. Ponieważ jednak ABC (koniecznie z dużych liter) stanowił kiedyś bardzo popularny, a dziś rzadko używany skrót dotyczący broni masowego rażenia (A – atomowej, B – biologicznej, C – chemicznej), spróbujmy w tej sprawie przedstawić króciutkie vademecum.

Broń A, czyli trauma po Hiroszimie

Jak wiemy, broń ta została przez USA użyta dwukrotnie w czasie II wojny światowej – przeciwko Japonii. Dwie bomby atomowe zrzucone na Hiroszimę i Nagasaki doprowadziły do niemal natychmiastowej bezwarunkowej kapitulacji Japonii i tym samym zakończenia wojny.

Groza wywołana niszczycielskimi skutkami użytej broni trwa nieprzerwanie do dzisiaj i co więcej, wzmacniana jest uzasadnioną obawą, że ponowne jej użycie w sytuacji konfliktu zbrojnego i gigantycznych jej zapasów w kilku co najmniej krajach, doprowadziłoby do niewyobrażalnego kataklizmu, z likwidacją cywilizacji ziemskiej włącznie. Pogląd, że ów szantaż strachu pomiędzy głównymi antagonistami „zimnej wojny” – Stanami Zjednoczonymi i Związkiem Sowieckim – uratował świat przed najgorszym, jest całkowicie prawomocny.

Dzisiaj do „klubu atomowego” należy, dodać trzeba, że niestety, coraz więcej państw, a ostatnio dołączyła Korea Płn., kilka lat wcześniej wycofując swój podpis pod traktatem o nieproliferacji (nierozprzestrzenianiu – red.). Traktat ten, podpisany 1 lipca 1968 roku w Londynie, ratyfikowało 189 państw (swoisty światowy rekord) – nie ma na tej liście Izraela, Pakistanu i Sudanu Płd.

Broń B, czyli „morderczy dżin” zamknięty, póki co, w butelce

W konflikcie zbrojnym pomiędzy państwami broni tej nie użyto, ale kilka co najmniej krajów przyznaje się, że ma jej zapasy. I chociaż zgodnie z traktatem z 1972 r. (do grudnia 2006 r. ratyfikowało go 155 państw) nie wolno prowadzić badań nad jej udoskonalaniem, to nie wiemy, czy zakaz ten jest w wojskowych laboratoriach respektowany.

Nie wiemy także zbyt wiele na temat samej broni – są to laseczki wąglika i ponoć nieznane wirusy – jednak strach pomyśleć, co by się stało, gdyby broń ta trafiła w ręce islamskich terrorystów. Epizod sprzed kilku lat pojawienia się w Stanach Zjednoczonych wąglika w przesyłanej do urzędników państwowych korespondencji uzasadnia obawy, czy wspomniane laboratoria i magazyny są wystarczająco dobrze strzeżone.

Zagrożeniem jest również to, co jest przewrotnym paradoksem, że broń ta, na szczęście dotąd nieużyta, nie zebrała krwawego żniwa i w związku z tym nie wywołuje takiego lęku jak broń atomowa czy chemiczna.

Broń C, czyli weteran w zabijaniu

Szykowano tę broń od końca XIX stulecia i nie omieszkano ją przetestować w niespełna dwa miesiące po wybuchu I wojny światowej. Na zachodnim froncie Niemcy wystrzelili przeciw Francuzom tysiące pocisków zawierających dwuanizydynę, silny środek drażniący, głównie oczy. Rezultat militarny, poza efektem psychologicznym, nie był szczególnie obiecujący.

Niemcy ponowili próby z innym środkiem: mieszaniną bromków ksyliku i ksylendu. Ten środek, znajdujący się również w pociskach artyleryjskich, zadebiutował na froncie wschodnim i został przez Niemców użyty przeciwko armii rosyjskiej – i tu ciekawostka, pod Bolimowem, 50 km na wschód od Warszawy. Efekt był również mizerny.

Niemcy zastosowali więc nowy środek – chlor. Tu skutek był piorunujący, ale pojawił się nowy problem, gdyż w przypadku zmiany kierunku wiatru, śmiercionośna chmura chloru potrafiła wrócić do okopów niemieckich (jedną z ofiar zatrucia „własnym” chlorem był starszy szeregowy Adolf Hitler). Najbardziej groźny okazał się użyty już pod koniec wojny siarczek dichloroetylu, nazwany później iperytem.

Broń chemiczna użyta została praktycznie na wszystkich frontach przez obie wojujące ze sobą koalicje. Liderem były Niemcy – 53 tys. ton, potem Francja – 26 tys. ton i Wielka Brytania – 15 tys. ton. Ofiar było 1 300 000 żołnierzy (licząc zabitych i zatrutych).

Jednak istotniejszym – niż bezpośrednie wyeliminowanie z pola walki przeciwnika – efektem użycia broni chemicznej było wywołanie paniki w szeregach wroga. W pierwszej fazie wojny nikt nie wiedział, jak się bronić „przed gazem”, potem wyposażono żołnierzy w osobiste maski przeciwgazowe, które w dwudziestoleciu międzywojennym stały się obowiązkowym elementem ekwipunku we wszystkich armiach świata.

Jak się okazało, niepotrzebnie, gdyż mimo zgromadzenia ogromnych zapasów broni chemicznej, broń ta przez całą II wojnę światową zalegała w wojskowych magazynach. I nawet Hitler, który od roku 1944 chwytał się brzytwy, licząc na odwrócenie losów wojny dzięki zastosowaniu Wunderwaffe (rakiety V1 i V2, samolot odrzutowy Me-163), nie wydał rozkazu użycia broni chemicznej.

I przecież nie dlatego, że Protokół Genewski z roku 1925 o zakazie używania broni chemicznej podpisały również Niemcy, gdyż Hitler, kiedy chciał, wszelkie traktaty miał w nosie.

Czy obawiał się rewanżu? Wydaje się to wątpliwe wobec jego wynurzeń w ostatnim roku wojny, że jeśli Niemcy przegrają, to lepiej, żeby wszyscy wyginęli. Szukanie motywu zaniechania przez Hitlera podjęcia decyzji o użyciu broni chemicznej byłoby modnym dzisiaj „psychologizowaniem postaci”, chociaż nie sądzę, że warto poddawać się takiej pokusie. Ale sam fakt wart jest odnotowania.

Obiekcji takich nie miał prezydent Iraku Saddam Husajn, wydając w 1988 r. rozkaz rozprawienia się ze zbuntowanymi Kurdami przy użyciu broni chemicznej, a ofiar śmiertelnych do dzisiaj nikt dokładnie nie policzył.

Nie inaczej postąpiły ostatnio władze syryjskie, wykorzystując sarin przeciwko własnym obywatelom. Są to wydarzenia o nowym ciężarze gatunkowym, chociaż prekursorem takich działań był marszałek Michał Tuchaczewski, który przy użyciu środków chemicznych zdławił w 1921 r. antybolszewickie powstanie tamborskie, ale świat dowiedział się o tym bestialstwie wiele lat później.

Teraz ukrycie takiej zbrodni było niemożliwe i ze wszystkich stron świata popłynęły pod adresem rządu syryjskiego słowa oburzenia. Złamane bowiem zostało swoiste tabu, nie mówiąc o konwencji o broni chemicznej z roku 1993 zakazującej prowadzenie badań, produkowania i przechowywania broni chemicznej. Konwencji, którą ratyfikowały niemal wszystkie kraje świata. Piszę „niemal wszystkie”, bo podpisu odmówiły: Angola, Egipt, Korea Płn., Somalia i… Syria!

Powtórzę: na oczach świata zostało złamane swoiste tabu i chociaż samo zdarzenie nie było niestety precedensowe, to precedensowa – jak zapowiedział prezydent Obama – będzie na to wydarzenie reakcja. Oby stała się przestrogą.

 

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych