Pacjencie, ratuj się sam! Takie hasło minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powinien powiesić sobie nad biurkiem. I zostawić je co najmniej do końca grudnia, bo – jak się okazuje – w 2013 r. lekarze już nie leczą…
Trudno w to uwierzyć? Kto szukał w ostatnim czasie pomocy u medycznych specjalistów, mógł przekonać się na własnej skórze, jak wygląda katastrofa w publicznej służbie zdrowia. „Fakt”, dla przykładu, sprawdził ile czeka się na wizytę do specjalistów we Wrocławiu.
Rezultat jest szokujący, choć podobny od lat…
Endokrynolog – 2302 dni
Kardiolog – 426 dni
Okulista – 476 dni
Ortopeda – 160 dni
Alergolog – 113 dni
- wylicza gazeta.
To już plaga. Choć dopiero wrzesień, szpitale i przychodnie jeden po drugim zamykają drzwi przed pacjentami. (…)W rejestracji przychodni przy al. Wiśniowej we Wrocławiu pobito już rekord absurdu! Na wizytę u endokrynologa trzeba tam czekać właśnie 7 lat?! A w wielu innych przychodniach, w całej Polsce, wcale nie jest lepiej, bo albo nie ma lekarza, albo zapisy zostały wstrzymane
– pisze "Fakt".
Co ciekawe, z tłumaczeń NFZ wynika, że gigantyczne kolejki wcale nie muszą być wynikiem braku funduszy na leczenie, ale skutkiem bałaganu w kontraktach.
Czyli znów jakieś przepychanki między szpitalami, przychodniami i urzędnikami? Tylko co to obchodzi pacjentów, którzy muszą na pomoc czekać latami!
– zaznacza gazeta.
JUB/”Fakt"
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/166210-siedem-lat-w-kolejce-do-specjalisty-albo-nie-ma-lekarza-albo-zapisy-zostaly-wstrzymane-tak-nas-leczy-arlukowicz