"To nie jest jeszcze polityk formatu ogólnokrajowego" - Dr Rafał Chwedoruk o odejściu Jarosława Gowina z PO. NASZ WYWIAD

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Bartłomiej Zborowski
PAP/Bartłomiej Zborowski

Wcale nie uważam, że Gowin zostałby na pewno wyrzucony przez Tuska. Nie jest łatwo wyrzucić z partii polityka, który w wyborach dostał co piąty głos, mimo, że startował tam jako swego rodzaju autsajder - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Rafał Chwedoruk, politolog z Instytutu Nauk Politycznych UW.

CZYTAJ TAKŻE: Gowin odchodzi z Platformy: "Donald Tusk zadeklarował wolę współpracy, ale to były puste słowa". WIDEO

wPolityce.pl: Jarosław Gowin odszedł z Platformy Obywatelskiej. Czy można powiedzieć, że stało się to, co właściwie musiało się stać?

Dr Rafał Chwedoruk: Myślę, że jednak nie. Mandat 20-procentowy, jaki Jarosław Gowin uzyskał wewnątrz własnej partii jest jednak dowodem pewnej akceptacji. Myślę, że teraz Gowin znalazł się pod dwoma presjami. Pierwsza to presja czasu. Jeśli miałby wychodzić z własną inicjatywą, to jesień tego roku jest ostatnim na to momentem. Bo już od początku przyszłego roku będzie się toczyła kampania wyborcza i wtedy żadne zabiegi marketingowe nie miałyby szans. Druga presja związana jest z OFE. Warto zauważyć, że Jarosław Gowin przedstawiał się przede wszystkim jako przeciwnik Donalda Tuska w kwestiach światopoglądowych. Stawał jako konserwatysta przeciwko liberałowi. Tymczasem Gowin zaatakował bronią, która jest strategiczna dla Platformy. Spór o OFE to ostatni moment, kiedy Gowin może odejść jakoś zwracając na siebie uwagę wyborców Platformy Obywatelskiej. Bo dla nich sprawa OFE będzie znacząca.

 

A czy dla samego Gowina to jest dobry ruch, czy on nie zyskałby więcej czekając na wyrzucenie, które chyba właściwie musiałoby i tak nastąpić?

Wcale nie uważam, że to wyrzucenie byłoby takie pewne. Nie jest łatwo wyrzucić z partii polityka, który w wyborach dostał co piąty głos, mimo, że startował tam jako swego rodzaju autsajder. Także uważam, że pozostając w Platformie najdłużej jak się da, Jarosław Gowin mógł po pierwsze ochronić się w tej partii, bo kiedy dojdzie w niej do kolejnego przesilenia, to nie sądzę, żeby ktoś wtedy miał głowę do wyrzucania kogokolwiek. Pamiętajmy także, że nasz system partyjny jest ustabilizowany. Nawet w czasach kryzysu gospodarczego w państwach zachodnich nie dochodzi do znikania tych ugrupowań, które opinia publiczna oskarżała za doprowadzenie do kryzysu. One z obniżonym poparciem, ale nadal funkcjonują, czasem nawet utrzymują się przy władzy. Więc Jarosław Gowin byłby dysydentem w ramach dużej partii, który w momencie przesilenia mógłby dużo zyskać.

 

Czy próba usamodzielnienia się nie jest zbyt dużym ryzykiem?

Jest dużym ryzykiem. Bo widać klęski dokładnie wszystkich nowych inicjatyw we wszystkich segmentach systemu partyjnego. Palikot, jak się okazuje był tu wyjątkiem, bardzo dalekim od reguły. To jest zresztą idealnym tłem tego, co Jarosław Gowin mówi, na jakim tle próbuje odejść z Platformy. To znaczy próbuje stworzyć partię konserwatywną światopoglądowo i liberalną pod względem ekonomicznym. To jest w zasadzie niemożliwe. Podejmowano takich prób co najmniej kilkanaście po roku 89, bo ekipy solidarnościowe wyrastały w fascynacji Ronaldem Reaganem i Margaret Thatcher. No, ale okazało się to na naszym gruncie niemożliwe. Polska to nie Chile.

 

Jarosław Gowin uparcie twierdził, że nie zamierza z Platformy odchodzić, teraz odszedł, teraz mówi, że nie zamierza się wiązać np. z Republikanami, ale chyba nikt tego nie traktuje poważnie. Jak ten ruch wpłynie na wiarygodność Gowina?

Po pierwsze, Jarosław Gowin ma swoich wyborców chyba tylko w Krakowie i w Jaśle skąd pochodzi. To nie jest jeszcze polityk formatu ogólnokrajowego. A w aparacie partyjnym, w klubie parlamentarnym on nie miał żadnego zaplecza, no to go nie może stracić. Natomiast w tej grupie członków Platformy, która stworzyła ten jego 20-procentowy elektorat, uważam, że straci wszystko.

 

A czy wyjście Gowina z PO może dla Donalda Tuska oznaczać realny problem z większością w sejmie?

Nie, nie sądzę, żeby był jakikolwiek problem z większością. Po pierwsze mamy w Polsce coś takiego jak konstruktywne wotum nieufności, które powoduje, że ewentualne obalenie rządu nie jest rzeczą prostą. Po drugie właściwie poza Millerem i samym Tuskiem dokładnie nikt w tym sejmie nie chce teraz wyborów, a szczególnie nie chce ich Jarosław Kaczyński, od którego to de facto zależy. Proszę pamiętać, że jest jeszcze Ruch Palikota, który ulega właściwie atrofii. Jego posłowie mają świadomość, że już nigdy do sejmu nie wejdą i mogą łatwo połaszczyć się na beneficja udzielone przez partię rządzącą. Groźba braku większości jest zatem raczej symboliczna niż realna. Wiadomo, że wybory w tym momencie skończyłyby się gorzej niż poprzednio i paradoksalnie dzięki Gowinowi premier będzie mógł dyscyplinować swoją partię. A sam Jarosław Gowin musi się teraz bardzo starać, żeby nie podzielić losów Ziobry, czy Kalisza.

 

Rozmawiał Marcin Wikło

 

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych