Hydra biurokracji to zmora naszych czasów. Władza ich płodzi, bo ma gwarancję, że darmozjady na pewno będą na nią głosować

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. premier.gov.pl
Fot. premier.gov.pl

Artykuł ukazał się na portalu SDP.PL.

Rocznie przybywa ich tysiące. U nas niedługo będzie pół miliona. Urzędnicy mnożą się jak prawa i przepisy, których już nie sposób nawet przeczytać, a tym bardziej egzekwować.

Nadęty balon w Strasburgu chce zaparagrafować fryzjerów i marynarzy słodkich wód. Drukuje się poglądowe ulotki jak myć ręce i instrukcje dotyczące kibelków na barkach. Na akwenach śródlądowych ogranicza się dostęp motorowych łodzi, a na Bałtyku likwiduje praktycznie rybołówstwo z małych prywatnych łodzi (za to wpuszcza wysoko wydajne kutry skandynawskie wciągające jednym haustem tony „naszych” ryb). Okolice Zalewu Wiślanego obsrały już i wypaliły kormorany, paskudne ptaki, których miało być 10 tysięcy, a jest już ponad 100 tysięcy! Poza tym warto wiedzieć, że taki ptaszek, do którego nie wiadomo czemu wdzięczyli się onegdaj piosenkarze, zjada dziennie 2 - 3 kilogramy ryb.

Trzeba zadać właściwie retoryczne pytanie – co ważniejsze mieszkańcy utrzymujący się z połowów i rolnictwa, czy obce nam zwierzęta i mity opowiadające o dominowaniu na Bałtyku np. fok ( w tym wypadku dzienne spożywanie ryb to już 20 – 30 kilo).

Pomysły rodzą się w głowach urzędników, którzy najwidoczniej nie bardzo wiedzą co robić i jak uzasadnić konieczność utrzymania dla nich etatów. Jednocześnie wielu z nich pracuje na głodowych pensjach i są zmuszani do darmowych nadgodzin.

Tak się dzieje np. z pracownikami administracyjnymi sądów i prokuratur. Ale wreszcie zbuntowali się przeciwko własnym przełożonym siedzącym w okazałym gmachu przy Alejach Ujazdowskich. Rozbili miasteczko namiotowe na Placu na Rozdrożu przy ulicy Koszykowej. Skierowali też pozew przeciwko Ministrowi Sprawiedliwości oczywiście do sądu! Warszawiacy mogli się przekonać, że solidarnościowa reprezentacja 28-tysięcznej rzeszy administracyjnych pracowników sądów potrafi zwrócić na siebie uwagę. Manifestowano głośno i ostro. Dotychczas bowiem wszyscy ministrowie zmieniający się w tym resorcie jak w kalejdoskopie „olewali” pracowników administracji. W czasie tego protestu padały słowa tak ostre, że trudno je cytować w relacji. Dowodzi to, że ludzie są zdeterminowani, bo po prostu nie mogą wyżyć z głodowych pensji. Są wyzyskiwani i to w resorcie, który dbać powinien szczególnie o prawo i sprawiedliwość. Tylko jeden z pracujących w Ministerstwie – pan sędzia Rysiak (jak mnie poinformowano) zdobył się na odwagę, by wyjść i porozmawiać z mieszkańcami namiotowego obozu. Inni pozostali ślepi i głusi jak Temida.

11-14 bm. tysiące, a może setki tysięcy pracowników zapowiada atak na Warszawę. Jak wytrzyma ten najazd rozgrzebane przez własnych urzędników urzędnicze miasto? I tak już trudno przebić się przez rozkopane ulice. Pociechą jest, że być może pracownicy w zarękawkach wyprodukują w tych dniach mniej uchwał, przepisów i zakazów. Po prostu nie dotrą do swych biurek i komputerów. Co protest da nie wiadomo. Na razie władza się nie przejmuje. Cieszy się z tego, że nie mogli się dogadać najpierw Panowie Duda i Kukiz, a potem nawet i prezes Kaczyński.

Biurokratyczna hydra to zmora naszych czasów. Odrasta jak głowy smoka. Powtarzanie, że oni są dla nas a nie my dla nich jest już nudne i przyprawia o mdłości. Usłyszałem ostatnio w radio dociekliwego reportera, który tłumaczył biurokratyczny obłęd w sprawie decyzji legislacyjnych dotyczących egzaminów na prawo jazdy. W tej opowieści skrupulatnie opisującej wielomiesięczny już konflikt występowały różne instancje, urzędy i grupy eksperckie. Jednak pointa była taka, że dopiero na początku przyszłego roku procedury zostaną uproszczone. Dziennikarz rzeczywiście rzetelnie przedstawił historię – arcykabaretową – ale już potem nie piętnował nikogo. Widać uznał, że ta paranoja i spychotechnika sama świadczy najlepiej (najgorzej) o ludziach, którzy udają, że urzędują – rządzą w naszym kraju.

Protestujący na Placu na Rozdrożu mówią np. iż obok pomocnej komputeryzacji pojawiają się biurokratyczne zapędy szefów. Każe im się np. nie tylko przygotowywać akta ale także zapisywać, że robią to co robią. To nie Bozia gdzieś tam z góry każe mitrężyć czas. To ludzie sami wymyślają różne dodatkowe czynności, zbędne sprawozdania, których się i tak nie czyta. Chodzi o to, by umotywować swoje istnienie.

Popatrzmy na sterty świstków, papierów, poświadczeń i załączników, które trzeba podpisywać przy umowach, zleceniach, podaniach.

Onegdaj na koniec dnia pracy, gdy zawyły syreny, z fabryk wychodzili zmęczeni ludzie. Za bramą zostawiali konkretne produkty ich rąk i rozumów. Teraz nie mamy już prawie fabryk, stoczni i kopalń. Nie mamy przetwórstwa rolnospożywczego, który powinien być na danym terenie (np. cukrowni). Mamy za to rosnącą armię krajowych i unijnych mądrali. Oni mają się nieźle. Globtroterzy, transeuropejscy podróżnicy. Śmigają ze wschodu na zachód. Czasem po pięciu w jednym aucie. Wikt i opierunek mają zagwarantowane. Monstrualnie wysokie emerytury również. Władza ich płodzi, bo ma gwarancję, że darmozjady na pewno będą na nią głosować. I tak to się kręci.

A wy dziennikarze piszcie sobie o tym do woli. Nikt tym się nie przejmuje. Zobaczymy jak to będzie 11–12 września w Warszawie. Do zobaczenia na Krakowskim Przedmieściu.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych