Radny Platformy Obywatelskiej w Rudzie Śląskiej został dzisiaj prawomocnie uznany za kłamcę lustracyjnego przez Sąd Apelacyjny w Katowicach. To kończy jego samorządową karierę. Ale czy partyjną?
Tadeusz Grozmani, radny Rudy Śląskiej musi zrezygnować z mandatu i przez 5 lat nawet nie może marzyć o kandydowaniu w wyborach do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego oraz w wyborach powszechnych organu i członka organu jednostki samorządu terytorialnego oraz organu jednostki pomocniczej jednostki samorządu terytorialnego.
To surowa kara, bo często sędziowie liberalnie podchodzili do samorządowców ( i nie tylko) oskarżonych o kłamstwo lustracyjne. Tym bardziej, jeżeli chodziło o osoby związane z lokalnymi strukturami Platformy Obywatelskiej, złośliwie zwanej wszak „Partią Miłości”. Z czego będzie żył? Zapewne koledzy pomogą.
Biuro Lustracyjne Oddziału IPN oskarżyło Grozmaniego, że jako TW Łukasz w latach 1985-89 podjął współpracę z II wydziałem Miejskiego Urzędu Spraw Publicznych (czyli kontrwywiadem) w Zabrzu. Grozmani miał pecha, bo chociaż nie zachowała się teczka personalna agenta, w archiwach IPN znalazły się inne dowody współpracy (karta rejestracyjna, zapisy ewidencyjne, donosy). Na dodatek przesłuchany esbek, który zwerbował i prowadził TW Łukasza potwierdził w czasie postępowania lustracyjnego, że zwerbował Grozmaniego. Potem jednak esbek chciał zmienić zeznania! Kontaktował się ze swym „podopiecznym” i wspólnie próbowali uzgodnić zeznania i wersje wydarzeń. Jak widać bezskutecznie.
Okres rozpoczęcia współpracy z SB zbiegł się ze staraniami o uzyskanie w szybkim tempie paszportu. To mogło być powodem zawiązania współpracy
- stwierdza prok. Andrzej Majcher, naczelnik biura lustracyjnego IPN w Katowicach.
Grozmani złożył oświadczenie lustracyjne w styczniu 2008 r. i wpisał, że nie współpracował ze służbami PRL. Kiedy wszczęto postępowanie lustracyjne, Grozmani tłumaczył się jak większość przyłapanych na kłamstwie agentów – że „znał oficera SB, ale nigdy nie współpracował z SB, ani niczego nie podpisywał" Tłumaczenia Grozmaniego były żałosne. Tak, jak – zachowując proporcje - prezydenta Clintona, który „palił, ale się nie zaciągał”.
Znaliśmy się w młodości prywatnie, jeszcze z czasów, gdy mieszkałem w Zabrzu. Był dobrym znajomym mojego nieżyjącego brata. W latach 80-tych często bywał u nas z żoną i dziećmi. To były spotkania czysto towarzyskie, razem grillowaliśmy.... Po dłuższej przerwie odwiedził mnie jakieś trzy miesiące temu i przyznał się, że chcąc wykazać się przed ówczesnymi przełożonymi, założył mi wówczas bez mojej wiedzy teczkę. Przepraszał i twierdził, że takiej treści zeznania złożył w także w Instytucie Pamięci Narodowej
- mówił lokalnemu tygodnikowi „Głos Zabrza”.
Bye,bye "Łukasz" ;-)))
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/165756-radny-po-szpiclem-sb-kiedy-wszczeto-postepowanie-lustracyjne-grozmani-tlumaczyl-sie-jak-wiekszosc-przylapanych-na-klamstwie-agentow-ze-palil-ale-sie-nie-zaciagal
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.