"Foreign Policy" ujawnia: amerykańskie służby podsłuchały rozmowę dowódców Assada o ataku chemicznym. Interwencja w Syrii przesądzona?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Służby wywiadowcze USA podsłuchały przedstawiciela syryjskiego ministerstwa obrony, który w rozmowie telefonicznej z dowódcą oddziału broni chemicznej nie krył paniki po zeszłotygodniowym ataku chemicznym w Syrii - poinformował magazyn "Foreign Policy".

Według czasopisma w godzinach "następujących po przerażającym ataku chemicznym na wschód od Damaszku przedstawiciel syryjskiego ministerstwa obrony rozmawiał w panice z dowódcą oddziału chemicznego, żądając odpowiedzi po ataku z użyciem gazu neurotoksycznego, w którym zginęło ponad 1000 osób".

Jak podkreślono, fakt, że amerykańskie służby przechwyciły rozmowy "są główną przyczyną, dla której przedstawiciele strony amerykańskiej są przekonani, że ataki były dziełem reżimu Baszara el-Asada". Z tego też powodu amerykańska armia przygotowuje się do "ataku na reżim w nadchodzących dniach" - ocenia magazyn.

Zaznacza, że amerykańskie służby wywiadowcze nie dysponują jednak tradycyjnymi dowodami na użycie gazu bojowego, jak próbki ziemi czy krwi pobranej od ofiar.

Rzecznik Białego Domu Jay Carney mówił, że jeszcze w tym tygodniu ma zostać udostępniony oficjalny raport w sprawie ataku w Syrii.

Użycie broni chemicznej w Syrii nie może pozostać bez odpowiedzi - mówił z kolei w Houston w stanie Teksas wiceprezydent USA Joe Biden.

Każdego, kto stosuje broń chemiczną przeciwko bezbronnym kobietom i dzieciom, powinny, a nawet muszą spotkać działania odwetowe

- stwierdził Biden. Podkreślił, że tego samego zdania jest także prezydent Barack Obama.

Joe Biden powiedział, że nie ma żadnych wątpliwości, że to reżim prezydenta Baszara el-Asada jest odpowiedzialny za "niegodziwe" użycie broni chemicznej w Syrii. USA, jak dodał wiceprezydent, są pewne, że tylko syryjska armia dysponuje taką bronią i że  w przeszłości już wielokrotnie ją stosowała.

Czy zatem interwencja w Syrii jest przesądzona? Na ten temat rozmawiali prezydent USA Barack Obama i premier Wielkiej Brytanii David Cameron. 

Obaj przywódcy, jak głosi komunikat Białego Domu, omówili przede wszystkim kwestię ewentualnej reakcji na użycie w tym kraju broni chemicznej. Uzgodnili, że w najbliższym czasie będą jeszcze na ten temat rozmawiać.

Podczas poprzedniej rozmowy telefonicznej, Barack Obama i David Cameron zgodzili się podjąć zdecydowane działania wobec Syrii, jeśli potwierdzą się doniesienia, że to władze w Damaszku odpowiedzialne są za atak chemiczny na przedmieściach syryjskiej stolicy.

Sytuacją w Syrii zaniepokojony jest watykański dziennik "L'Osservatore Romano". Pisze o panującym na świecie niepokoju w związku z głosami o możliwej zbrojnej interwencji w Syrii. Może do niej dojść nawet - jak dodaje - bez mandatu ONZ.

W artykule dziennik zwraca uwagę na to, że wypowiedzi na temat konfliktu w tym kraju stają się "coraz bardziej drastyczne".

Pisząc o inspekcji Narodów Zjednoczonych , której celem jest sprawdzenie tego, czy w Syrii istotnie doszło do użycia broni chemicznej, "L'Osservatore Romano" ocenia: "Wydaje się, że działania ONZ znalazły się niejako w krzyżowym ogniu, rzeczywistym i dyplomatycznym".

Wielu przedstawicieli wspólnoty międzynarodowej nie uważa już inspekcji za decydującą

- dodaje gazeta.

Zbrojna interwencja kilku krajów jawi się zatem jako konkretna możliwość". Podkreśla, że  wielkie zaniepokojenie takim scenariuszem wyraziły rządy kilku rządów, a także "społeczeństwo obywatelskie i wspólnoty religijne. Coraz bardziej maleje zaangażowanie na rzecz zorganizowania odkładanej już wielokrotnie konferencji pokojowej, tzw. Genewy 2, którą planowały wspólnie USA i Rosja

- przypomina się na pierwszej stronie środowego wydania. Zwraca się też uwagę na stanowisko Rosji, która przestrzega przed "skrajnie groźnymi" konsekwencjami ewentualnej zbrojnej interwencji.

"Prasa amerykańska mówi o ataku lotniczym - określanym jako ograniczony, jak zawsze w takich okolicznościach - na syryjskie bazy wojskowe, który miałby również odegrać rolę odstraszającą, pozostawiając Stany Zjednoczone na pozycji zewnętrznej w stosunku do wojny domowej w Syrii" - zauważa "L'Osservatore Romano".

W niedzielę papież Franciszek zaapelował o przerwanie fali przemocy i okrucieństwa w Syrii podkreślając:

To nie starcie przynosi perspektywy nadziei na rozwiązanie problemów, lecz zdolność do spotkania i dialogu.

Do wspólnoty międzynarodowej papież zaapelował o większą wrażliwość wobec tego konfliktu i zaangażowanie wszystkich sił, by pomóc narodowi syryjskiemu znaleźć sposób na zakończenie tej wojny.

KL,PAP
[Fot. PAP/EPA]

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych