Moczulski o tezach Zychowicza: uzależnienie od któregokolwiek ze zbrodniczych, totalitarnych sąsiadów oznaczało nie tylko polityczną, ale i moralną kapitulację

Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Leszek Moczulski, historyk, były polityk, działacz opozycji antykomunistycznej, odnosi się na łamach "Rzeczpospolitej" to nagłaśnianej ostatnio m.in. przez Piotra Zychowicza z "Do Rzeczy Historii" tezy, że Polska do II wojny światowej powinna przystąpić u boku hitlerowskich Niemiec. Zdaniem Moczulskiego taki krok byłby samobójczy. Komentując tezy, że II RP powinna przystać na niemieckie żądania wysuwane przed wybuchem wojny, historyk mówi:

Pomysł, że aby zapobiec porozumieniu Moskwy z Berlinem należy oprzeć się o jednego z sąsiadów, był absurdalny. Oznaczał, że sami niszczymy własną niepodległość. Uzależnienie od któregokolwiek z zbrodniczych, totalitarnych sąsiadów oznaczało nie tylko polityczną, ale i moralną kapitulację - za co uzyskiwaliśmy możność przelewania krwi, aby pomóc mu w uzyskaniu dominacji nad Europą i umożliwić tym samym całkowite zniewolenie Polski. Niezrozumienie tej oczywistości, występujące w liczącej się części naszej historiografii, świadczy o niskim stopniu świadomości historycznej, żywionej bezmyślnymi hasłami.

Moczulski wyjaśnia również w wywiadzie, dlaczego II RP nie powinna przyjmować propozycji Związku Sowieckiego:

Natomiast przyjęcie przez Warszawę żądań sowieckich mogłoby być korzystne dla Zachodu, zwłaszcza w przekonaniu sporej części polityków i generałów francuskich, a także zwolenników tej linii, którą w Wielkiej Brytanii propagował Churchill w opozycji do Chamberlaina. Równało się to całkowitemu porzuceniu Polski. Aby uniknąć takiego najgorszego rozwiązania - gorszego od przegranej wojny, musieliśmy odrzucić żądanie i niemieckie, i sowieckie. Sugestie, że i tak staliśmy się satelitą ZSRR, ale jako najłagodniejszy barak obozu, są ahistoryczne. Gdyby nie zobowiązania polityczne i moralne Zachodu wobec Polski oraz fakt, że w demokratycznych państwa przywódcy muszą się liczyć z opinią publiczną, która nie lubi cynizmu, Roosevelt i Stalin nie fatygowaliby się do Jałty, tylko przyjęli do wiadomości, że utracone przez carat ziemie rosyjskie odzyskał ZSRR. Wszystko to nie zmienia głębokiego tragizmu decyzji, którą w 1939 roku w pełni świadomie podejmowali przywódcy Drugiej Rzeczypospolitej.

KL

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.