Paradowska i prof. Markowski - powołując się na autorytet prymasa - idą na ratunek Gronkiewicz-Waltz. "Referendum nie ma sensu. To strata czasu, energii..."

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rys. Andrzej Krauze
Rys. Andrzej Krauze

Poranne seanse nienawiści wobec niemal wszystkich inicjatyw i ugrupowań, które próbują podkopać pozycję rządzących mają się w radiu TOK FM bardzo dobrze. Tym razem szczególnie na nagrodę (pod)lizaka zasłużył duet Janina Paradowska - prof. Radosław Markowski. Zaczęło się od wielkich ubolewań na ruch kibicowski.

Prof. Markowski nie krył oburzenia, utożsamiając środowiska kibiców - a także zwykłych bandytów - z największą partią opozycyjną:

Jest karygodne, że jedna partia polityczna ubiera bandytyzm w barwy narodowe, patriotyzm lokalny! Jacyś socjologowie piszą o współczesnej formie wspólnotowości. Słynny senator poręcza za "Starucha". To seryjna kompromitacja ludzi, którzy chcą zbić na tym kapitał

- pieklił się politolog. A Paweł Wroński zaapelował o powszechny pobór wojskowy dla kibiców, mówiąc o "dobrych tradycjach Legii Cudzoziemskiej".

Tylko musimy mieć, gdzie ich wysłać...

- ironizował dziennikarz "Gazety Wyborczej".

Ale to była tylko przystawka do dania głównego, czyli dyskusji o referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Janina Paradowska nie kryła zachwytu wobec toku rozumowania Donalda Tuska w tej sprawie:

Pan premier bardzo to logicznie uzasadnił! Ta dyskusja o zagrożeniu demokracji przez prezydenta, premiera i wszystkich bardzo mnie rozśmiesza

- stwierdziła.

Co ciekawe, Paweł Wroński - znany, podobnie jak cała redakcja "GW" - z miłości do Kościoła i szacunku wobec opinii hierarchów, powołał się na słowa prymasa Polski.

CZYTAJ TAKŻE: Prymas przeciw referendum: "Ma obalić panią prezydent wywodzącą się z partii rządzącej, żeby łatwiej było obalić cały rząd"

Zadziwiające, że nie udało się przekonać prymasa. (...) Prymas w sposób stanowczy stwierdził, że to nie jest impreza, która miałaby charakter samorządowo-społeczny, ale polityczny i w gruncie rzeczy się zdystansował od tej inicjatywy

- cieszył się Wroński, który tym razem zapomniał o rytualnym oburzeniu na mieszanie się Kościoła do polityki.

A profesor Markowski zwracał uwagę na istotny fakt: nie wiadomo, co oznacza odwołanie pani prezydent:

Nie chcę zamieniać tego w wykład, jak demokracja bezpośrednia się kompletnie nie sprawdza... (...) Trzeba by wiedzieć w referendum, o czym my mówimy! W tego typu plebiscytowych referendach potrzebna jest wizja alternatywy. My tak naprawdę nie wiemy, za czym się opowiadamy, co to znaczy kogoś odwołać...

- ubolewał politolog, wskazując na konieczność konstruktywnego wotum przy okazji sejmowych batalii o zaufanie dla premiera.

I dodawał:

Ja też nie pójdę! (...) To nie ma sensu, także technicznie nie ma sensu. To strata czasu, energii...

- stwierdził Markowski.

Czasu i energii szacownemu gremium nie zabrakło jednak, by po raz kolejny wesprzeć władzę. Bo referenda referendami, podpisy obywateli podpisami, demokracja demokracją, ale przecież są priorytety.

lw, tok fm

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych