Ministrowi kultury nie podoba się forma sporu o doktorat honoris causa dla prof. Zygmunta Baumana. Przy okazji Bogdan Zdrojewski stwierdził, że nie znał stalinowskiej przeszłości filozofa, gdy odznaczał go medalem Gloria Artis. Mamy pewne wątpliwości…
Odnosząc się do protestów przeciwko decyzji Dolnośląskiej Szkoły Wyższej o przyznaniu doktoratu hc Baumanowi, minister stwierdził:
Martwię się przede wszystkim formą sporu. Można się spierać o życiorys, nie wolno ukrywać faktów, trzeba odnosić się do określonych okoliczności, także życiorysu, w sposób adekwatny do kontekstu.
Zapytany, czy miał wątpliwości związane z życiorysem Baumana, gdy wręczał mu złoty medal Gloria Artis, Zdrojewski odpowiedział:
Wtedy okoliczności związane z życiorysem nie były znane.
Czy dziś, znając te okoliczności, przyznałby wspomniane wyróżnienie?
Na pewno ten proces podejmowania decyzji byłby inny. Natomiast od razu powiem, że to nie minister kultury decyduje o opinii dotyczącej określonych odznaczeń, tylko kapituła. Mi pozostaje przyjemność wręczenia.
Czy w tym przypadku miałby przyjemność – zapytał dziennikarz. Minister odpowiedział:
W tym przypadku na pewno miałbym jedną istotną wątpliwość, ale rozstrzygałbym ją na pewno na korzyść Zygmunta Baumana. Trzeba pamiętać, że Gloria Artis, czyli odznaczenie za działalność na rzecz kultury, także na rzecz tej strony intelektualnej, która jest związana z kulturą, w przypadku Baumana jego dorobek w tej materii jest gigantyczny i za to on otrzymał to odznaczenie, to uhonorowanie. Jego element w życiorysie tego faktu akurat nie zmienia.
Na uwagę, że krytycy honorowania Baumana nie krytykują jego dorobku, ale życiorys, minister stwierdził:
Wszyscy ci, którzy pracują nad właśnie takimi analizami życiorysów, biografii, starają się dokonywać takich ocen, są nam bardzo potrzebni. Ja bardzo cenię taką aktywność, w której tego typu analizy się pojawiają. Ale niestety ze smutkiem stwierdzam, że większość tych analiz, które dotyczą Zygmunta Baumana są niezwykle powierzchowne
- powiedział Zdrojewski.
Po pierwsze rzecz nie w tym, by dokonywać głębokich analiz. Znane są proste fakty dotyczące Baumana – praca dla stalinowskiego aparatu represji. Tu nie ma co niuansować – profesor nigdy się z tego nie wytłumaczył, nie przeprosił, a wręcz sprawia wrażenie, że lata 1945-1953, gdy pracował w Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czyli specjalnym oddziale wojskowym tropiącym bohaterów podziemia niepodległościowego, odpowiedniku sowieckiej NKWD jest czymś normalnym.
Po drugie, wygląda na to, że pan minister niezbyt dokładnie sprawdza osoby, które honoruje państwowymi odznaczeniami. Przypomnijmy, medal Gloria Artis prof. Baumanowi szef resortu kultury wręczył w listopadzie 2010 r.
Natomiast już w 2007 r. o przeszłość w „wewnętrznej armii” komunistycznego państwa był pytany przez brytyjski „Guardian”. Mógł nie czytać? Mógł. Jednak wspomniany artykuł był tłumaczony i komentowany w polskim internecie. Przez trzy lata ludzie z ministerstwa nie natknęli się na niego.
Cofnijmy się o jeszcze jeden rok. W czerwcu 2006 r. w Biuletynie IPN, czyli poczytnym periodyku Instytutu Pamięci Narodowej (niestety zlikwidowanym po tragicznej śmierci Janusza Kurtyki), dr Piotr Gontarczyk pisał o współpracy Baumana z Informacją Wojskową jako agenta o pseudonimie „Semjon”, a także o ośmiu latach pracy w KBW:
W latach 1945–1953 Bauman był oficerem Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Struktura, choć ubrana w mundury wojskowe, to z wojskiem miała niewiele wspólnego. Była bowiem zbrojnym ramieniem partii komunistycznej utworzonym na wzór wojsk NKWD i służącym ujarzmieniu polskiego społeczeństwa. To właśnie jednostki KBW ścigały po wojnie najsłynniejsze oddziały polskiej partyzantki: V. Wileńskiej Brygady AK mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” na Białostocczyźnie, mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory” na Lubelszczyźnie czy Józefa Kurasia „Ognia” na Podhalu. Przeciwko zbrojnemu podziemiu walczył z bronią w ręku także Bauman. Otrzymał za to Krzyż Walecznych.
(…) To właśnie tu, w pionie politycznym, KBW za pomocą totalitarnej indoktrynacji miał zmieniać żołnierzy-poborowych w sprawne narzędzie zbrodniczego systemu.
Cały artykuł dr. Gontarczyka oraz dokumenty PRL-owskich służb dotyczące Baumana znajdują się tutaj.
Czy była to wiedza tajemna? Ukrywana?
Najmniejszą winą ministra kultury i podległych mu urzędników jest zignorowanie informacji o haniebnej przeszłości Zygmunta Baumana. Jeśli nawet faktycznie Zdrojewski i pracownicy resortu nie mieli takiej wiedzy, ministrowi nie przystoi wygadywać rzeczy, jakie mogliśmy usłyszeć w Trójce. Nie jest prawdą, że w listopadzie 2010 r. życiorys Baumana nie był znany.
Co najmniej kontrowersyjne jest też stanowisko, że nawet gdyby wiedział, czym zajmował się Bauman przez 8 lat (!) zatrudnienia na wysokich stanowiskach w KBW, uhonorowałby go najwyższym dostępnym ministrowi odznaczeniem.
Takiej postawy po prostu nie jesteśmy w stanie zrozumieć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/164659-zdrojewski-o-baumanie-gdy-go-odznaczalem-jego-zyciorys-nie-byl-znany-czyzby-zestawiamy-daty