wPolityce.pl: - Czego nowego dowiedzieliśmy się o Platformie Obywatelskiej z przebiegu jej kampanii?
Adam Bielan, europoseł niezrzeszony: - Ta kampania i wydarzenia z nią związane potwierdziły, że Donald Tusk trzyma Platformę twardą ręką i bezwzględnie eliminuje ludzi, którzy mogą mu zaszkodzić w przyszłości. Myślę, że taki los spotka Jarosława Gowina, jak i Grzegorza Schetynę, mimo że nie zdecydował się wystartować. Plany dotyczące wstawienia Jacka Protasiewicza na szefa PO na Dolnym Śląsku dobitnie na to wskazują. Ale to, co najciekawsze, to coraz bardziej realne plany stworzenia koalicji z Sojuszem Lewicy Demokratycznej. Świadczą o tym choćby słowa Donalda Tuska, który w wywiadzie dla "Polityki" na początku tej kampanii sondował taki pomysł, jak i to, co zaczęło później spotykać przeciwników tego rozwiązania. Przede wszystkim Jarosława Gowina. Widać wyraźnie, że Donald Tusk będzie chciał się go pozbyć z partii. Miedzy innymi po to, żeby przygotować grunt pod taką koalicję w przyszłej kadencji parlamentu. I to z punktu widzenia wyborców prawicowych zła wiadomość. Mam nadzieję, że do takiej koalicji nie dojdzie.
A o czym świadczy sprawa słynnego przecieku o "pisiorze"? Czy podział w PO przebiega jedynie na linii: stronnicy Tuska kontra trójka Gowin-Żalek-Godson? Czy tam odbywa się jakaś poważniejsza "walka buldogów pod dywanem"?
Trzeba pamiętać, że dziś Platforma to nie partia ideowa przywiązana do jakiegoś programu. Zresztą bardzo wiele wysiłku włożył w to jej lider Donald Tusk, który usuwał ludzi o bardziej ugruntowanych poglądach politycznych. Taki los spotkał Macieja Płażyńskiego, Jana Rokitę, Zytę Gilowską czy nawet Andrzeja Olechowskiego. A teraz – zapewne Jarosława Gowina. Dzisiaj Platforma Obywatelska jest typową partią władzy. Donald Tusk miał w niej dotąd niezwykle silną pozycję – ponieważ w ciągu ostatnich sześciu cykli wyborczych zapewniał zwycięstwo, a więc władzę – i to zarówno na poziomie centralnym, jak i regionalnym – PO rządzi przecież w 15 z 16-tu województw. To jest bardzo duża władza, również w sejmikach, które dzielą środki europejskie. Natomiast ta konstrukcja opiera się na bardzo kruchych podstawach. Gdyby doszło do radykalnej zmiany w sondażach, do dużego i trwałego spadku, jeśli chodzi o poparcie Platformy – a wydaje się, że mamy do czynienia z początkiem tego procesu – to pozycja takiego lidera momentalnie słabnie. Myślę, że dlatego Donald Tusk przeniósł wybory w partii najpierw na koniec tego roku, a potem, gdy sondaże zaczęły pikować, przyspieszył je jeszcze bardziej i zorganizował w wakacje. Mimo oczywistych zarzutów, że kampania prowadzona w tym czasie nie będzie miała wiele wspólnego z prawdziwą rywalizacją. Myślę, że to wynika ze słusznej obawy, iż już w przyszłym roku jego zwycięstwo nie byłoby takie pewne.
Kto w tej kampanii ugrał więcej? Piotr Zaremba w tygodniku "wSieci" stawia tezę, że Jarosławowi Gowinowi lepiej udało się zawalczyć o swój wizerunek. Bo pokazał się jako człowiek, który umie wyjść do ludzi, w przeciwieństwie do "dygnitarza" Tuska. Czy rzeczywiście?
Nie znamy jeszcze wyników, ale wszyscy spodziewają się, że Gowin będzie miał jednocyfrowe poparcie. Gdyby dostał więcej niż 10 proc. głosów, byłoby to jego zwycięstwo. W czasie kampanii, mimo, że była ona prowadzona podczas wakacji, mimo że Donald Tusk i jego otoczenie zrobili bardzo wiele, by była nudna i nie cieszyła się większym zainteresowaniem mediów, chociaż media związane z PO przez wiele tygodni dyskredytowały Gowina, chociaż Donald Tusk nie zgodził się na debatę, która niewątpliwie byłaby centralnym punktem tej kampanii, zgadzam się z red. Zarembą, że Gowin ugrał najwięcej. Bo w ogóle kiedy dochodzi do starcia polityka pierwszoligowego z politykiem znacznie niższej rangi (przecież nawet wejście Gowina do rządu było zaskoczeniem), to ten drugi na takim starciu zyskuje. Jeszcze bardziej zyskałby, gdyby doszło do debaty. Niemniej jednak Gowin umiejętnie odwoływał się do korzeni Platformy – choć pewnie dziś wyborcy mieliby kłopot, żeby określić, jakie to były korzenie – i umiejętnie piętnował błędy i zaniechania rządu oraz złamane obietnice wyborcze. Z całą pewnością jest bardzo wielu wyborców Platformy rozczarowanych, jeśli chodzi o program gospodarczy tego rządu. I Gowin umiejętnie do nich docierał. Jednak dopiero najbliższe miesiące pokażą, czy były minister sprawiedliwości będzie w stanie to taktyczne zwycięstwo przekuć na bardziej trwały sukces. Czy będzie w stanie zbudować jakąś bardziej trwałą frakcję w Platformie, z którą Tusk będzie musiał się liczyć, bądź czy – w wypadku, jeśli zostanie wypchnięty z PO (co jest chyba bardziej prawdopodobne) – będzie w stanie stworzyć nowe ugrupowanie. To dotąd wielu politykom się nie udało, więc miałby naprawdę duże wyzwanie.
Czy na starciu Gowina z Tuskiem udało się coś zyskać Grzegorzowi Schetynie? Co prawda sam do rywalizacji nie przystąpił, ale część komentatorów uważa, że on nadal się czai, czekając na dalsze osłabienie Tuska...
Moim zdaniem Schetyna jest dziś słabszy niż pół roku temu. Jednak wtedy wiele osób uważało, że może wystartować przeciw Tuskowi i odnieść sukces. Może nie wygrać, ale zdobyć 30-40 proc. głosów. Oczywiście przyspieszenie kalendarza wyborczego i jego decyzja, żeby nie startować, zmieniła układ sił. Istotna była tu też zmiana chronologii wyborczej. Bo do tej pory w większości partii najpierw wybierano władze regionalne, a potem centralne. Tusk, wiedząc, że jest faworytem, a mając duże problemy z kilkoma partyjnymi baronami, odwrócił tę kolejność. I teraz, jak sądzę, przystąpi do rozprawy z nimi. To będzie wyznacznik pozycji Schetyny. Jeśli przegra wybory na Śląsku z Jackiem Protasiewiczem, to jego pozycja będzie bardzo słaba. Jeżeli wygra i będzie w stanie przeczekać kolejnych kilkanaście miesięcy, może się odbudować. Bo po odejściu Gowina z partii, a Kwiatkowskiego do NiK-u nie będzie już w Platformie nikogo, kto w momencie, gdyby Tusk upadał, mógł go zastąpić, nie będąc następcą z namaszczenia premiera. Los Schetyny rozstrzygnie się podczas październikowych wyborów regionalnych. Jeżeli utrzyma stan posiadania, to w 2014, może w 2015, przyjdzie jego czas. Ale jeśli przegra, będzie kolejną, łatwą ofiarą "polityki miłości" Donalda Tuska.
Pierwsze nieoficjalne wyniki dotyczące frekwencji wskazują, że wyborach w PO wzięło udział ok 45 proc. upragnionych do głosowania. To dużo?
To jest dramatycznie słaby wynik. 45 proc. to jeszcze mniej niż w prawyborach prezydenckich, gdzie głosowało ok. 48 proc. członków PO. Już wtedy ten wynik był szokiem i władze PO zapowiedziały weryfikację liczby członków, bo uznały to za dowód, że w partii jest zbyt wiele "martwych dusz". Tymczasem po trzech latach frekwencja jest na tym samym poziomie, jeśli nie na niższym...
Oczywiście w Polsce mamy w ogóle problem z frekwencją wyborczą, jednak członkowie partii , to przynajmniej teoretycznie, powinni być ludzie najbardziej aktywni politycznie. Dlatego można by się spodziewać frekwencji na poziomie 80-90 proc.
Myślę jednak, że poza problemem martwych dusz, niska frekwencja dowodzi dużego wotum nieufności wobec lidera. Wiadomo było przecież, że to nie są prawdziwe wybory, ale pokazówka Donalda Tuska, który miał uzyskać jak najlepszy wynik. Myślę, że bardzo wielu ludzi, którzy nie głosowali w tych wyborach, nie wierzy w dalsze przywództwo Donalda Tuska.
W dodatku wszyscy w Platformie zdają sobie sprawę, że nie są to wybory, które gwarantują tajność. Już po prawyborach prezydenckich liderzy mówili, że można było łatwo sprawdzić, kto jak głosował. Głosowanie internetowe stwarza taką możliwość. Dlatego tę formę – teoretycznie najłatwiejszą – wybrała zaledwie jedna czwarta głosujących. A jeżeli nie chcieli, by Donald Tusk wiedział jak głosowali, to zapewne go nie popierali.
Czy do Brukseli dotarły jakieś echa platformerskiej kampanii? Miały przełożenie na zachowanie eurodeputowanych PO?
Oczywiście europosłowie też się musieli określić i większość z nich – o ile wiem – przyjęła postawę bardzo lojalistyczną wobec Donalda Tuska. Niektórzy prześcigali się wręcz w atakach na Gowina. Natomiast jeśli chodzi o zagranicznych obserwatorów, to PO ma dziś gorszą prasę niż pół roku temu. I raczej podkreśla się zmianę trendów w polskiej opinii publicznej. A także fakt, że zwycięstwo PO w kolejnych wyborach nie jest już wcale takie pewne. Chyba nikt w Brukseli nie postawiłby dziś na to dużych pieniędzy.
Rozmawiała Anna Sarzyńska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/164516-coraz-bardziej-realne-plany-koalicji-po-sld-nasz-wywiad-z-adamem-bielanem-o-wyborach-w-po-i-strategii-premiera
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.