W czym ma premierowi pomóc "pisowska" retoryka i styl prowadzenia polityki? O tym, jak Donald Tusk "pręży muskuły" i przestrzega przed Rosją

Fot. premier.gov.pl
Fot. premier.gov.pl

Premier Rzeczypospolitej Polskiej o apetytach Rosjan na przejęcie Azotów:

Długo trzeba było to tłumaczyć oponentom i lobbystom, ale ochroniliśmy Azoty przed wrogim przejęciem!

Premier Rzeczypospolitej Polskiej o konieczności ochrony polskich granic i potencjalnym zagrożeniu z zewnątrz:

Nikt nie może mieć wątpliwości, że bezpieczeństwo Polski jest w waszych rękach – w waszych, a nie w rękach sojuszników. Wiemy z doświadczenia, że jeśli sami sobie nie pomożemy, to nikt skutecznie nas nie obroni. (...) Tak to jest i było w historii – najlepszych sojuszników ma silny kraj. Ten kto nie jest silny, ma sojusze na papierze.

Premier Rzeczypospolitej Polskiej o konieczności inwestycji w polską armię:

To ma być skuteczna metoda odstraszania tych, którzy chcieliby w przyszłości naszą ojczyznę zaatakować. Dlatego nie wahamy się, by tak wielka akcja modernizacyjna stała się faktem. 70 najnowocześniejszych śmigłowców to także możliwość uruchomienia produkcji w naszym kraju.

To nie archiwalne cytaty z poprzednich rządów, to Donald Tusk. Tu i teraz. Znów chciałoby się powiedzieć, że premier mówi językiem Kaczyńskiego, że z taką retoryką mógłby swobodnie zapisać się do Prawa i Sprawiedliwości. Do momentami mocno antyrosyjskiego przekazu premier postanowił postawić na sprawy bezpieczeństwa kraju.

CZYTAJ WIĘCEJ: Tusk mówił do Rosjan językiem Kaczyńskiego. Przyjmując postawę premiera sprawie Azotów za dobrą monetę, nie można zapominać o całej górze realnych długów wobec Rosji

Ten sam Donald Tusk jeszcze kilka lat temu oceniał, że "relacje Polski z Rosją po dwóch latach rządów PiS są najgorsze w ostatnich 16 latach", a na początku swojej kadencji wyrażał nadzieję:

Możemy mówić dziś o pierwszym bardzo poważnym kroku, który jest więcej niż tylko gestem, więcej niż nadzieją, że Warszawa i Moskwa odbudują lepsze relacje

- to słowa triumfującego Tuska z 2007 roku, gdy Rosja zniosła embargo na mięso, a nowy szef rządu postanowił zerwać z dotychczasową polityką wobec wschodniego sąsiada, wycofując prośbę o jednoznaczne i twarde stanowisko Komisji Europejskiej w tej sprawie.

W prorosyjskiej retoryce wtórował premierowi - dwa lata później, w 70. rocznicę wybuchu II wojny światowej - Radosław Sikorski, chwaląc (!) Rosję:

Rosja od bez mała 20 lat idzie drogą prób modernizacyjnych i demokratyzacyjnych, które - jak mamy nadzieję - uczynią z tego kraju równie wiarygodnego partnera i przyjaciela

- przekonywał minister spraw zagranicznych.

Najbardziej jaskrawe efekty przyjaźni z "wiarygodnym przyjacielem" mogliśmy dostrzec przy okazji organizacji wizyt w Smoleńsku. Polski premier dał się rozegrać, naiwnie wierząc, że jadąc bez prezydenta Kaczyńskiego poprawi relacje z rosyjskim partnerem. Jak skończyła się ta wiara, wszyscy zobaczyliśmy 10 kwietnia.

Jednak Tusk w ciągu ostatnich kilku lat (a może nawet miesięcy) w jakimś stopniu zmienił swoje nastawienie do Rosji, stał się - i w słowach, i w pewnej mierze w czynach - "pisowski" w relacjach z Rosjanami. Jakie są tego przyczyny? Inny dobór (zwłaszcza w drugiej kadencji) współpracowników? Otrzeźwienie po tym, jak ekipa Władimira Putina zatańczyła z rządem Tuska przed, a zwłaszcza po Smoleńsku? Wyciągnięcie wniosków z tak drastycznych porażek w grze z Rosjanami?

Każda z tych tez zasługuje na oddzielną analizę. Warto dodać również bardzo pragmatyczny powód - Donald Tusk wie, że bez odwoływania się do konserwatywnego elektoratu nie osiągnie zbyt dużo w kolejnych wyborach. Że poleganie na lewicowych, lewackich pomysłach nie zagwarantuje mu dobrego wyniku. A musi dostrzegać, że "łagodny", często bezobjawowy patriotyzm - jak w przypadku prezydenta Komorowskiego - przynosi realne efekty w postaci rankingów zaufania.

Zmianę widać też w podejściu premiera dot. wojska. "The Economist" zwraca nawet uwagę, że Polska stała się jedynym krajem wschodniej Europy, który zwiększa środki na obronność; pojawiła się dawno nie słyszana teza o "prężeniu muskułów". Hasło o muskułach to niemal jak "machanie szabelką", którym bez ustanku straszono, mówiąc o polityce PiS, a zwłaszcza Lecha Kaczyńskiego. Dziś nie ma już ironizowania i szyderstw z polityków i komentatorów, którzy całkiem realnie rozważają ewentualny atak na nasz kraj.

Jeszcze kilka lat temu Tusk nie wypowiedziałby słów o konieczności wzmocnienia armii, o nietrwałych sojuszach zagranicznych, o potrzebie inwestycji w wojsko. Wówczas obowiązywał jeszcze - przy chórze zachwyconych publicystów - pogląd o "końcu historii" i Unii Europejskiej, która gwarantuje szczęście po wsze czasy. Dziś szef rządu mówi zupełnie coś innego, deklaruje duże inwestycje w armię i sprzęt. Interesująca przemiana.

Oczywiście zaprezentowane tutaj fakty to tylko częściowa analiza poczynań rządu wobec Rosjan. Musi niepokoić zawieszenie reguły wydawania 1,95% PKB na wojsko. Prowizoryczne, tymczasowe rozwiązania zostają przecież - co pokazał choćby podwyższony VAT - na dłużej, często na stałe. Niepokoją doniesienia o przedłużających się sporach między resortami gabinetu Tuska w sprawie prawa dotyczącego wydobycia gazu łupkowego. Rosja nie odpuści i tego obszaru polityki, co widać po jej zaangażowaniu na szczeblu UE. Wciąż wisi nad nami niekorzystna umowa gazowa podpisana jeszcze przez Waldemara Pawlaka czy wreszcie smoleńskie śledztwo, które będzie się za Donaldem Tuskiem ciągnęło do samego końca jego rządów. To wszystko obciąża premiera i jego rząd. A jednak coś się zmieniło.

Wiaczesław Kantor - na co zwrócił uwagę Piotr Maciążek w swoim artykule dla Fundacji Energia dla Europy - pytał już (na antenie polskiej telewizji), czy szef polskiego rządu chce innej polityki ze strony Rosjan.

Chce Pan powrotu do przeszłości, panie Tusk? Myślę, że nie

- przestrzegał polskiego premiera rosyjski oligarcha, sugerując ruch Kremla w stylu embarga na polskie produkty, czego przykład mamy w postępowaniu Rosjan wobec przygotowującej się do podpisania umowy z UE Ukrainy. Jak na razie nerwowych ruchów ze strony Rosji nie mamy. Co nie oznacza, że się nie pojawią.

Patrząc na pogarszające się dla Tuska i Platformy sondaże, a także na skomplikowane relacje z Rosjanami może okazać się, że szef PO skończy niebawem swoje rządy w podobnej atmosferze, z jaką rozpoczynał pierwszą kadencję. Być może również z takim czy innym embargiem ze strony Rosji. Tak kończą się złudzenia o przyjaznych relacjach z Rosją i wierze w demokratyczne państwo Putina. Tak kończy się radykalne zerwanie z dotychczasową polityką, byle tylko móc postraszyć Kaczyńskim.

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.