Podobno premiera nagrał pojedynczy działacz, na własną rękę. Niemożliwe? A może to jest sygnał choroby?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. autobustuska.pl
fot. autobustuska.pl

Najpierw popsuję trochę krwi tutejszej publiczności. Rozhowory premiera Tuska z działaczami dolnośląskiej PO na temat „pisiora” jako szefa gabinetu w MSW nie są tragedią narodową czy zbrodnią. Są świadectwem partyjnej małostkowości, której w Polsce hołduje niestety każda partia.

Podczas rządów PiS też non stop toczyły się na partyjnym zapleczu takie debaty (np. że za wolno wymienia się ludzi z nie naszych na naszych). Uwaga, że takie rozmowy są normalką do momentu, kiedy nie wyciekają, to brzydka prawda, ale jednak prawda. Platforma jest taka jak wszyscy. Nie wspaniale śnieżnobiała, jak wierzy Janina Paradowska z Tomaszem Wołkiem, ale typowa.

Jeśli fałszywie brzmią mi zapewnienia mainstreamu, że nic się nie stało, to z jednego powodu. Awantura wokół dużo bardziej skądinąd niewinnej rozmówki wiceprezesa PiS z Renatą Beger zawyżyła przed laty poprzeczkę bardzo mocno. W teorii nikt tamtego wzburzenia nie odwołał.

Ja wtedy mówiłem, że Lipiński prezentuje się jako spec od brzydkiej, wstydliwej kuchni, ale nie jest żadnym zbrodniarzem. I narażałem się na oskarżenia, że jestem pisowskim sługusem. Dziś w sumie to samo mówię o Tusku. Tłumy Kalich (od murzyńskiego imienia Kali) zachowują się jednak zgoła inaczej. Tam groteskowa histeria. Tu – najśmieszniejsze myślowe wygibasy.

Jest jeszcze coś, co trudno zmierzyć. W polskich warunkach pojęcie „pisior” to naturalnie nieco grubiański epitet, jakim jedni partyjniacy opisują innych partyjniaków (jak „platfus”), ale jednak nie tylko.

Po tym, jak pewien rockowy artysta kazał „pisiorom” sp… ze swego koncertu, a dziesiątki podobnych mu ludzi nazywają tak nie tylko członków partii, ale wszystkich, których podejrzewają choćby o brak pryncypialnej wrogości wobec „złego Kaczora”, ta nazwa stała się symbolem kulturowego konfliktu, pogardy, poczucia społecznej wyższości. Nie wiem, czy wiedzieli to aparatczycy z Dolnego Śląska. Basujący im Tusk ma z pewnością tego świadomość. Dlatego rozumiem nerwowe reakcje ludzi prawicy.

Naturalnie sprawa ma drugi wymiar – wewnątrzplatformerskiej intrygi. Tu z kolei obrażane „pisiory” mogą wziąć odwet na wrogach. Bo „cieknąca” PO przypomina czasy agonalne SLD Millera,  lata 2004-2005.

Minister Sienkiewicz potępia Grzegorza Schetynę za domniemane zainspirowanie kłopotliwego pytania o Pawła Majchra (choć nie uznaje za nic nagannego, że premier temu pytaniu przytaknął). W Kancelarii Premiera wiara w to, że wszystko co złe jest sprawką Schetyny to coś naturalnego i oczywistego. Skądinąd przedstawianie go tam jako czarnego luda ma długą tradycję. Schetyna miałby nie tylko inspirować pytanie, ale i patronować przeciekowi.

Czy Schetyna jest do tego zdolny? Od lat podejrzewa się go o inspirowanie publikacji kłopotliwych dla premiera – od nieszkodliwych tekstów o piłkarskich meczach po przecieki na temat afery Amber Gold. Ale czy podkładałby się tak naiwnie? Przecież stał obok Tuska. Na to powołują się jego obrońcy.

Najzabawniejsza jest interpretacja popularna w PO, ale oczywiście niestrawna dla rzeczników piętrowych, spiskowych teorii. Oto najpierw samo pytanie, a potem przeciek, miały być dziełem działacza, który naprawdę sądził, że mianowanie człowieka podejrzewanego o dawne związki z PiS to rzecz straszna i należy temu przeciwdziałać. On miał być przekonany, że jeśli powierzy taką tajemnicę Newsweekowi, a ten ją ujawni, premier się opamięta i zrobi z Majchrem porządek.

Na pozór trudno nam uwierzyć w tak mało inteligentnego działacza, nawet lokalnego szczebla. Ale właściwie dlaczego? Utożsamia on Platformę z państwem. Zrobić coś na niekorzyść partyjnego interesu PO jawi mu się jako zbrodnia przeciw państwu właśnie, przeciw niewzruszonym zasadom, może przeciw etyce. Sądzi on więc, że trzeba zaalarmować o tym opinię publiczną. Wszyscy mądrzy i dobrzy ludzie myślą przecież tymi samymi kategoriami: platformerskimi. Próbuję oddać jego punkt widzenia.

Jeśli tak jest, to najlepszy dowód na to, że partię rządzącą, partię władzy, może toczyć ciężka choroba. Bo jeśli inni działaczy myślą tymi samymi kategoriami…?

Pomińmy już prostą obserwację: Platforma rozgrywana przez niezbyt lotnego aktywistę, to partia przewracająca się o własne nogi.

 

 

 

------------------------------------------------------

------------------------------------------------------

Do nabycia wSklepiku.pl: płyta "Na ochotnika do psychiatryka"

autor:Ryszard Makowski

"Ryszard Makowski to twórca wszechstronny. Znany przede wszystkim z kabaretu OT.TO, jest też autorem dwóch prześmiewczych powieści - ""Miłość czy sport"" i ""Miłość czy pieniądze"". Największym jego zamiłowaniem jest jednak pisanie i wykonywanie piosenek. ""Na ochotnika do psychiatryka"" jest poniekąd kontynuacją wydanej w 2009 roku płyty ""Pęc ze śmiechu"". Zawiera osiemnaście premierowych, autorskich piosenek kabaretowych, w bardzo różnych stylach muzycznych. Uwagę zwracają też perfekcyjne aranżacje na dwie gitary, autorstwa Ryszarda Makowskiego i Bartosza Miecznikowskiego. Charakterystyczne dla Makowskiego teksty, czyli satyra przetykana nutką refleksji, są szczególna wartością w czasach, gdy kabaret posiłkuje się niewyszukanymi schematami, a piosenka kabaretowa zanika. Najlepsza płyta kabaretowa, zapewne nie tylko tego roku.


Płyta Na ochotnika do psychiatryka

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych