Jak co roku przebyli pieszo 32 mile (54 km) w ostrym słońcu po rozgrzanych asfaltowych drogach, aby pokłonić się przed repliką obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej.
Już po raz dwudziesty szósty pielgrzymi wyruszyli w sobotę rano z południowych krańców Chicago, aby zakończyć dzień w klasztorze karmelitów w Munster w Indianie (sanktuarium Matki Boskiej Ludźmierskiej, „gaździny Podhala. W niedzielę po pobudce o świcie, dalsza wędrówka przez miejscowości, lasy i pola. No i wreszcie w niedzielę, po drugiej po południu – w szpalerze kilku tysięcy dodatkowych wiernych – wejście do sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej w Merrillville. Jak co roku kilkanaście godzin marszu, 32 mile czyli 54 kilometrach na asfaltowych drogach, w palącym słońcu.
Na czele – to także tradycja – działająca przy Jezuickim Ośrodku Milenijnym wspólnota integracyjna „Jaśmin” oraz dziesiątki jeśli nie setki wózków… z dziećmi, pchanymi przez rodziców (warto dodać, że najmłodszy pielgrzym miał… 4 miesiące a najstarszy skończył osiemdziesiątkę). Różne motywacje, ale jak zawsze – pomimo różnego rodzaju przeciwności – radość, dobry nastrój, poczucie wielkiej wspólnoty.
To pierwsza pielgrzymka. Dołączyłem do grupy „Jaśmin”, bo bardzo mi się podobała: ludzie są naprawdę super i bardzo lubię pracować z dziećmi
– tłumaczy mi Bartek.
Idę już szósty raz, to dla mnie żadna nowość
– tłumaczy mi Paweł. Gdy pytam czy taki skwar, to dobra pogoda dla pielgrzymów, dorzuca:
Powinno być jak najgoręcej… chodzi przecież o to, żeby poczuć ten trud.
Będziemy się modlić, śpiewać, będzie fajnie
- mówiła Beata, pchająca wózek z niepełnosprawnym, która na swej pierwszej pielgrzymce nabawiła się popularnej „asfaltówki” czyli uczulenia na nogach.
To moja ósma pielgrzymka i co rok czekam na nią z utęsknieniem
– to Jacek, również wspierający niepełnosprawne dzieciaki z „Jaśminu”.
Na pielgrzymce nie mogło oczywiście zabraknąć salwatorianina, ojca Józefa Zuziaka, przewodnika pielgrzymki, który szedł do tej pory we wszystkich jej edycjach.
Pierwszym razem szło sto pięćdziesiąt osób, bez zgłoszenia, bez pozwoleń… A teraz trzeba powiedzieć to, co Amerykanie „badzio dobzie”
- powiedział znany nie tylko z 44-letniej posługi w Merrillville, ale również talentu do gry na harmonijce ustnej.
Na koniec pielgrzymki przemówił gość specjalny pielgrzymki, arcybiskup warszawsko-praski Henryk Hoser, który także maszerował z pielgrzymami, spowiadając po drodze wiernych.
Zobaczyłem tutaj żywy lud Boży. To była pielgrzymka wiary. Dla niewierzących, wydarzenie dziwaczne i bez sensu. Widzą nas i pytają: co powoduje tymi siedmioma tysiącami ludzi, którzy idą w skwarze. W warunkach obozowych, po rozgrzanym asfalcie, już zmęczeni, często spragnieni aby pokonać tę odległość, którą można pokonać przecież samochodem
– mówił w homilii abp Hoser. Jego zdaniem, to wiara, która jest niczym latarnia morska we współczesnym, zlaicyzowanym świecie.
To światło wiary jest jak niosące daleko światło latarni morskiej, które ogarnia cały horyzont. A te wszystkie światełka, wymysły ludzkiego umysłu, które nam świecą jak latarka kieszonkowa albo światełko telefonu komórkowego? Oświecają tylko pierwsze kroki, tylko to co, co jest koło nas. Nie dotykają tych ciemności, których się boimy, nie rozświecają ciemności cierpienia, śmierci, opuszczenia, zdradzenia
– mówił arcybiskup.
Przyznam, że była to moja pierwsza pielgrzymka piesza w ogóle. Ale nie sposób nie było poczuć tej kolumny polskości przesuwającej się wśród amerykańskiego krajobrazu. Początek marszu to południowa dzielnica Chicago – pełna przestępczości, popalonych, zdewastowanych i zabitych płytą pilśniową domów na South Side. Później miasteczka, pola i lasy Indiany. Modlitwa („Godzinki”, różaniec i koronka do Miłosierdzia), śpiew, skupienie, ale i polskie przyśpiewki jak „Gdy strumyk płynie z wolna…”, „Góralu czy ci nie żal” czy wreszcie przeróbka „Siekiera, motyka” na pielgrzymią nutę…
Ale i wielka życzliwość tych, którzy stali na drodze. Dla Amerykanów pielgrzymka piesza to rzecz niezwykła, zupełnie obca kulturowo. Ale na całej trasie sporo było machających dzieci (zwłaszcza murzyńskich i latynoskich), wzniesionych w pozdrowieniu dłoni czy… polskich flag wywieszonych na domach, gdzie ktoś poczuwał się do polskości. Trzeba przyznać, że organizatorzy pomyśleli – i dobrze – o ludziach nie mówiących po polsku. Niektóre dziesiątki różańca odmawiano po angielsku, występowali też zaproszeni goście, Amerykanie bez polskich korzeni.
Dziękuję wam za świadectwo żywej wiary
– mówił do pielgrzymów biskup z diecezji Gary, do której należy Merrillville.
Ale najbardziej budujące było wkroczenie do sanktuarium i przejście przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej, na której twarzy, emigracyjny artysta dorysował łzę – symbol smutku nad emigrantami z Polski, których wyrzucił z rodzinnego kraju stan wojenny… I radość tych, którym dojść było najciężej. Jak Sławek, który doszedł, a właściwie dojechał na wózku, dzięki wolontariuszom z „Jaśminu”.
Czuję się wspaniale, że Matka Boża pozwoliła mi dojść do siebie i swego syna, chciałem jej podziękować za to
– mówił mi zmęczony, ale szczęśliwy.
Bóg, Chicago, (Mała) Ojczyzna… Kto nie rozumie tego związku na emigracji, powinien zajrzeć do sali milenijnej w sanktuarium w Merrillville. Na ścianach, wymalowane na ponad tysiącu drewnianych tablicach wielkości głowy herby miejscowości, z których przybyły pielgrzymki. Cała Polska, od północy do południa, ze wschodu i na zachód. To co uderza, to – choć to tylko herby – uderza bogactwo barw i symboliki, odzwierciedlające bogactwo Polski składającej się często z małych rozmiarem, ale tak bliskich sercu emigranta, ojczyzn. I wszystko razem, Warszawa z Łodzią czy Krakowem w miejscu czci matki Jezusa… Choć nic oczywiście nie przebije mieszkańców Podkarpacia (ileż na ścianach nazw miejscowości właśnie stamtąd). No i górali, dla których coroczna pielgrzymka do „gaździny Podhala” jest aktem tak naturalnym, jak oddychanie.
Paweł Burdzy z Merrillville, Indiana
P.S. Osoby uczestniczące w pielgrzymce albo zainteresowane mogą zakupić odbitki zdjęć Andrzeja Baraniaka pod adresem http://newsrp.smugmug.com
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/164065-26-pielgrzymka-z-chicago-do-sanktuarium-matki-bozej-czestochowskiej-udzial-wzial-w-niej-abp-henryk-hoser-zobacz-zdjecia
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.