Domalewski: A to ci niespodzianka! Poczciwy premier niepotrzebnie coś chlapnął. Jaka szkoda!

fot. premier.gov.pl
fot. premier.gov.pl

Ależ niespodzianka! Premier Tusk, podsłuchany, zapowiada, że jeśli rzeczywiście jakiś „pisior” przedostał się do sfer rządzących, to wkrótce będzie po nim. Jakże ten Tusk się zmienił? Przecież wszyscy widzieli i dobrze znają jego wprost bezgraniczną sympatię do osób z innych politycznych partii. Dowodem tego są liczne posady w instytucjach państwowych i spółkach z udziałem Skarbu Państwa przeznaczone dla ludzi spoza PO. Jest ich pewna ilość, ale tylko tyle, ile zdołali wydrzeć od Tuska działacze PSL.

Tusk poczuł się wśród wybranej garstki towarzyszy z Dolnego Śląska całkiem pewnie i mógł przekazać im swe wyznanie najszczersze – „pisior” won! Nic o nim nie wie, ponoć go nie zna i nie wie ile jest wart, ale skoro kiedyś współpracował z „pisiorami”, to wynocha! Partia miłości musi mieć swe zasady, to jasne. Tym bardziej musi je mieć facet, który dzięki nim doszedł do władzy. Do motłochu trzeba wygłaszać hymny na cześć bezwarunkowej i nieograniczonej miłości, ale będąc we własnym kręgu należy postawić na wyznania najszczersze. Tak się robi politykę, a opowiadania o miłości są tyle warte, co zapowiedzi likwidacji NFOZ, publiczne przysięgi o wyłącznie obniżaniu podatków, przeciwstawianiu się bezrobociu, walce z biurokracją, obniżaniu kosztów działalności państwa, ratowaniu polskich stoczni itp.

Ja na temat szczerości Donalda Tuska miałem od początku ugruntowaną opinię. Są na to dowody. Dzisiejszy premier, jeszcze przed dojściem do władzy, zagrał z nami jak szuler. Nie oszczędził nawet własnej rodziny. Aby ładniej wyglądać w oczach katolickiej Polski, po 20 latach żywota małżeńskiego na kocią łapę, zapragnął nagle ślubu kościelnego. Ani dwa lata przed wyborami, ani dwa lata po nich. Tuż przed nimi. Z udziałem licznych kamer i zachwyconych sprawozdawców. To był wstęp do całej, najszczerszej, reszty. A potem? Potem było, jak w niedawnym wyznaniu. Poszli won! I ta likwidacja wszelkich konkursów na stanowiska. Po jaką cholerę konkursy, skoro najważniejsze jest zaufanie. Likwidacja Służby Cywilnej, likwidacja wszystkiego, w czym nie da się ulokować zaufanej hałastry. Zapowiedziana walka z domniemanym „pisiorem” nie jest więc czymś nowym. Jest podsłuchaną zasadą stosowaną od początku. Gdyby ktoś nie oglądał filmu Sylwestra Chęcińskiego, a usłyszał tylko tytuł „Sami swoi” – byłby pewien, że o dzisiejsze czasy tu idzie.

Dlaczego o tym wszystkim przypominam? Bo mi żal wielu wspaniałych komentatorów, którzy tłumaczą nam, że premier trochę przesadził, nie zapanował nad językiem i dał się ponieść atmosferze. Nie, proszę panów. Tusk jest głównym twórcą tej atmosfery, głównym aktorem tego przedstawienia, a także jego reżyserem. Tytuł rozdziału – „Obłuda jest najważniejsza”. Erraty nie będzie.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych